Królowa Matka (od bladego świtu, czyt.: od godziny dziesiątej oddaje się przetrzebianiu własnego księgozbioru pod hasłem "Uciesz swoją bibliotekę").
Pan Małżonek (fachowym okiem mierząc rosnącą pod ścianą górę) - Dobra, to ja zaraz przejrzę swoje rzeczy na dole, zapakujemy wszystko w te torby z IKEI, wyjedziemy dziś trochę wcześniej...
Krolowa Matka (nieuważnie, dzieląc uwagę między Pana Małżonka a dwa tomy Marininy do ewentualnego oddania) - A dokąd ty chcesz dziś wyjeżdżać?
Pan Małżonek - No, do lekarza. Przecież mam dziś wizytę. (z urazą) Co, nie pamiętasz?
Królowa Matka (dorzucając Marininę do góry woluminów, łagodnie) - Jutro masz.
Pan Małżonek (z niezachwianą pewnością) - Dziś.
Królowa Matka (sięgając dla odmiany po Makuszyńskiego) - Jutro. Dziś jest niedziela.
Pan Małżonek - Wczoraj była niedziela!
Królowa Matka (patrząc na swoją Lepszą Połowę podejrzliwie) - I właśnie dlatego wczoraj byliśmy na zakupach?
Pan Małżonek (uparcie i z żelaznym przekonaniem) - Przedwczoraj byliśmy!
Królowa Matka (wciąż jeszcze łagodnie) - Wczoraj.
Pan Małżonek (ociupinkę zirytowany) - Przedwczoraj! W sobotę! Wczoraj była niedziela!
Królowa Matka (też uparcie, acz ta niezłomna pewność, którą czuła, zaczyna się lekko nadłamywać na brzegach) - Wczoraj była sobota. Wczoraj byliśmy na zakupach i u mojej mamy. Dziś jest niedziela.
Pan Małżonek (protestując z głębi serca) - Dziś jest poniedziałek!
Królowa Matka (porzuciwszy w kątku pieczołowicie dotąd tulony w objęciu książkowy nabój, odpaliwszy komóreczkę, a na komóreczce - kalendarz, powiększa na maksa wybarwiony na czerwono numer "29" na ekraniku i podtyka ekranik Panu Małżonkowi pod nos; z naciskiem) - NIE-DZIE-LA.
Pan Małżonek (z dziecięcą, zaprawdę, radością) - O. Dziś niedziela.
I w ten oto właśnie sposób można zyskać cały jeden, nowiutki, nie używany dzień.
Nie ma za co.
Pan Małżonek (fachowym okiem mierząc rosnącą pod ścianą górę) - Dobra, to ja zaraz przejrzę swoje rzeczy na dole, zapakujemy wszystko w te torby z IKEI, wyjedziemy dziś trochę wcześniej...
Krolowa Matka (nieuważnie, dzieląc uwagę między Pana Małżonka a dwa tomy Marininy do ewentualnego oddania) - A dokąd ty chcesz dziś wyjeżdżać?
Pan Małżonek - No, do lekarza. Przecież mam dziś wizytę. (z urazą) Co, nie pamiętasz?
Królowa Matka (dorzucając Marininę do góry woluminów, łagodnie) - Jutro masz.
Pan Małżonek (z niezachwianą pewnością) - Dziś.
Królowa Matka (sięgając dla odmiany po Makuszyńskiego) - Jutro. Dziś jest niedziela.
Pan Małżonek - Wczoraj była niedziela!
Królowa Matka (patrząc na swoją Lepszą Połowę podejrzliwie) - I właśnie dlatego wczoraj byliśmy na zakupach?
Pan Małżonek (uparcie i z żelaznym przekonaniem) - Przedwczoraj byliśmy!
Królowa Matka (wciąż jeszcze łagodnie) - Wczoraj.
Pan Małżonek (ociupinkę zirytowany) - Przedwczoraj! W sobotę! Wczoraj była niedziela!
Królowa Matka (też uparcie, acz ta niezłomna pewność, którą czuła, zaczyna się lekko nadłamywać na brzegach) - Wczoraj była sobota. Wczoraj byliśmy na zakupach i u mojej mamy. Dziś jest niedziela.
Pan Małżonek (protestując z głębi serca) - Dziś jest poniedziałek!
Królowa Matka (porzuciwszy w kątku pieczołowicie dotąd tulony w objęciu książkowy nabój, odpaliwszy komóreczkę, a na komóreczce - kalendarz, powiększa na maksa wybarwiony na czerwono numer "29" na ekraniku i podtyka ekranik Panu Małżonkowi pod nos; z naciskiem) - NIE-DZIE-LA.
Pan Małżonek (z dziecięcą, zaprawdę, radością) - O. Dziś niedziela.
I w ten oto właśnie sposób można zyskać cały jeden, nowiutki, nie używany dzień.
Nie ma za co.
Caly rok tak mozna zyskac. Na miesiac przed dwudziestymi siodmymi urodzinami maz mnie uswiadomil ze mam rok mniej niz mi sie zdawalo. Nie do pogardzenia.
OdpowiedzUsuńGodne najwyższej zazdrości!
UsuńGorzej jak jest w druga strone. Czlowiek mysli, ze "jutro piatek, ostatni dzien kieratu, a potem weekendzik" i nagle sobie uswiadamia, ze "a nie, cholera, dzis dopiero sroda!". :D
OdpowiedzUsuńTo jest tak normalne zjawisko, że wręcz normalniejsze niż dni tygodnia następujące po sobie zgodnie z kalendarzem ;) ...
Usuń