Artykuł ostatnio
Królowa Matka czytała (zdarza jej się, sama się dziwi, ale czasami znajduje czas na tak dziwne czynności).
Chociaż "artykuł" to za dużo
powiedziane. Bardziej niż artykuł był to zbiór krótkich
wypowiedzi (taki obliczony na klikalność) dziewięciu kobiet, każda wypowiedź okraszona zdjęciem.
Na zdjęciach widniały
części garderoby, których – zdaniem właścicielek – nosić im
już nie wypada.
Różności tam były.
T-shirty bez stanika pod spodem. Urocza, króciutka sukienka w
dżinsowym kolorze, z falbanką. Spódnice krótsze niż sięgające
nad kolano. Kolorowe gumki do włosów. Piżamki w misie. Wysokie
obcasy do krótkich sukienek. Spodnie dzwony.
I uzasadnienia. Że już
nie przystoi. Że to niepoważne, no bo kto to widział, taką
piżamkę w misie zakładać. Że do kolan – tak, ale powyżej nie,
gdyż kolana się marszczą. I biust już nie ten. Tunika też nie,
wygląda się, jakby się było w ciąży! I nie bikini, wykluczone.
Przecież przekroczyło
się już tę trzydziestkę.
A potem te
usprawiedliwienia. Te wyjaśnienia.
Ja się doskonale czuję
jako trzydziestolatka! To nie była dla mnie żadna granica, skądże.
W ogóle jej nie odczuwam. Nie zauważyłam różnicy, żadnej,
najmniejszej! Akceptuję swoje ciało w stu procentach, bez wyjątków.
Ale inni. To tym innym nie chcę robić przykrości.
Na zdjęciach –
rewelacyjne nogi, świetna figura w sukience z falbanką (Królowa Matka kupiłaby
sobie taką bez sekundy namysłu), kapitalna pupa podkreślona krojem
spodni. Ale to tylko wyjątkowo, na prośbę fotoreportera/-rki, na
potrzeby artykułu, do zdjęcia, potem zakazane rzeczy się zdejmie i
upchnie w szafie, wyrzuci, odda komuś młodszemu. Komuś, kto tej
trzydziestki nie przekroczył. Komu (jeszcze) wypada.
Wbijając dziś najmłodszego Potomka w dresiki Królowa Matka jednym uchem słuchała, niespecjalnie uważnie,
dialogów z jakiegoś niewątpliwego polskiego przeboju kinowego,
nadawanego przez polska telewizję. „Kobiety w twoim wieku nie
noszą bojówek”. O, coś w temacie! Rzuciła okiem na ekran. Na
ekranie Danuta Stenka. W najlepszym momencie życia Królowa Matka nie byłaby w
stanie wyglądać tak, jak ona w tych bojówkach, nalewająca sobie
kawę, od niechcenia krzątająca się po kuchni. „Kobieta w twoim
wieku ma większe szanse, że ją na Marszałkowskiej zastrzeli
snajper, niż że się za nią facet obejrzy”.
Źródło |
Aaaaaa! No tak, niech
ściąga bojówki, niech się wbije w galabiję i obstaluje trumnę,
jej życie jest skończone! Co z tego, że wygląda, jak wygląda (a
wygląda tak, że gdyby Królowa Matka była facetem to nie tylko na
Marszałkowskiej, ale i na Oxford Street czy innej Piątej Alei by
się za nią obejrzała, a może nawet i zawróciła), to nie ma
znaczenia, znaczenie ma, że trzydziestkę przekroczyła. A nawet
(szeptem) czterdziestkę, że też ludzie w ogóle tak długo żyją,
medycyna dokonuje cudów (tu przerwa na cmokanie z podziwem i
niedowierzające potrząsanie głową), ale – cuda nie cuda –
osoba tak wiekowa nie powinna po ulicach w bojówkach latać, tylko w
domu za firanką siedzieć i oddawać się cerowaniu skarpetek. Dla
wnucząt. Albo taką podusię sobie wyhaftować, krzyżykami, położyć na parapet okna, na te krzyżyki przerzucić biust, i uczestniczyć w ten sposób w życiu sąsiadów z przyległościami, o to, powinna. A nie bojówki i obcisły T-shirt, też.
Królowa Matka jest osobą (proszę
wybaczyć określenie) dupowatą do kwadratu. Niespecjalnie dobrze
czującą się w swojej skórze, ubierającą się raczej nudno,
niewyzywająco, nieśmiało. Mającą nadzieję, że nikt jej nie
zauważy. Unikającą patrzenia na ludzi w irracjonalnej nadziei, że
jeśli ja nie patrzę na nich, oni nie patrzą na nią. Niepewną
siebie i nieśmiałą.
Jest wiele rzeczy,
których nigdy by na siebie nie włożyła. Bo są zbyt wyzywające,
za dużo odkrywają, za bardzo przyciągają wzrok. Ale to jest jej
problem. Jej. To ona się zasłania od stóp do głów, to ją jej
dekolt kłuje w oczy, to ona się źle czuje w bikini. I nie będzie
usprawiedliwiać swoich fobii i kompleksów tym, że nie chce robić
swoim widokiem przykrości innym.
Ani tym, że
przekroczyła trzydziestkę i jej nie wypada.
I owszem, przekroczyła,
i to raczej jakiś czas temu niż przed chwilą. No i co z tego? W
zeszłym roku taką sukienkę zabrała na wczasy, że gdyby ją to
biedactwo od falbanki dżinsowej zobaczyło to by zemdlało. Albo
pomyślało o niej, że jest starą kretynka, która zupełnie nie
wie, co jej przystoi i przynosi wstyd swoim dzieciom. Pościka dla Was, Kochani Czytelnicy, pisze właśnie Królowa Matka w piżamce. Różowej. Z polaru. Zdobnej w dwa urocze pingwinki w tym miejscu, w którym normalne kobiety mają Biust, a Królowa Matka - Klatkę Piersiową. No i, że się
powtórzy, co z tego? Całkiem możliwe, że jest starym próchnem,
że nie wie, co jej przystoi, a co do robienia wstydu, to przejmie
się, jak jej własne dzieci powiedzą, że im go przynosi. Ale nie
przestanie wkładać rzeczy, które lubi dlatego, że wisi jej nad
głową jakieś mityczne „nie wypada”, zaś w okolicy roi się od
arbitrów elegancji, gotowych w każdej chwili wytykać ją palcami.
Poza tym nie miała
pojęcia, że fakt, że kolana się marszczą jest taki istotny.
Że się marszczą tuz po trzydziestce też nie wiedziała. Jej się jeszcze nie zmarszczyły, wszystko jeszcze przed nią!
Że wysokie obcasy to
tylko do nobliwych sukienek do kolan.
Że w ogóle po
trzydziestce to tylko sukienki do kolan.
Albo dłuższe, no bo pomarszczone kolana należy przykryć co prędzej.
I nie dzwony, broń Boże,
a już haftowane na szwach to apage, satanas, nawet do pielenia na
działce czy wypadu na Mazury, mowy nie ma!
No, że brzydki biust to
lepiej spowić w całun niż nosić pod t-shirtem bez stanika to już
wcześniej Królowa Matka wiedziała, w końcu na co komu brzydki biust,
ostatecznie jego główny cel to bycie dekoracyjnym... oh, wait.
Owszem, Królowa Matka, pchana
ciekawością, znalazła w sieci artykuł o tym, czego nie wypada
nosić mężczyznom po trzydziestce. Dużo ciekawych rzeczy się
dowiedziała, jak na przykład to, że zakazane są spodnie luźne w
kroku (oraz obcisłe), koszulki z dużymi nadrukami, plecaki. Na
zdjęciach do artykułu – faceci, jak najbardziej pokazujący
twarze, niektóre znane (i po trzydziestce). Bez skrępowania. Bo
niby czego maja się wstydzić? Przecież nie poszli w tych
koszulkach z nadrukiem i plecakiem na spotkanie w Białym Domu ani
na pogrzeb nestora rodziny. Po ulicach sobie w nich chadzali, na piwo
z przyjaciółmi, do kina, na spacer z dziećmi.
I się NIE PRZEJMOWALI.
Brawo, Panowie!
I postuluje Królowa Matka, aby brać z Panów przykład.
Czasami - jak mówi Klasyk - trzeba, a nawet
należy :).
Oj, muszę iść spalić plecak w ogródku :( Tylko gdzie ja przy niedzieli na wsi kupię nobliwą aktówkę? Chyba że taką od kompletu sztućców przysposobię? Co Redakcja na to, Kochana Redakcjo?
OdpowiedzUsuńW poniedziałek udasz się do pracy z plecaczkiem, dyskretnie, oplotkami, żeby cię nikt nie zauwazył. W najbliższym sklepie Louis Vuittona nabywasz stosowną do wieku i pozycji społecznej aktówke, plecaczek wyrzucasz i voila! Problem rozwiazany!
UsuńLV to chyba w sąsiedniej galeryi nie ma, ale pewnie coś prestiżowego się znajdzie. Tylko jak to będzie wyglądać, ta aktówka do bluzy z kapturem? Chociaż dobrze, że bez wielkich nadruków.
UsuńMysle, ze gdyby moj maz (pod pincdziesiomtke!) pojawil sie w pracy z aktowka to mogliby go wyrzucic. Gdyz spowodowalby, ze wszyscy porzuciliby swe zajecia i ustawili sie w kolejce do ogladania powodujac straty wyzsze nawet niz strajk (no bo nawet lamistrajkow nie byloby jak rekrutowac, nikt by sie z kolejki dobrowlnie nie usunal).
OdpowiedzUsuńCiekawe skad ludzie biora pomysly na takie bzdury?
Z nudów. Albo dlatego, że muszą czymś wypełnić wierszówkę ;).
UsuńKrólowo Matko, napisz proszę, które to polskie arcydzieło filmowe sprzedaje takie mądrości życiowe, bo mnie coś dzwoni, ale nie wiem, w którym kościele. ;)
OdpowiedzUsuńJedno z tych dwóch z Danutą Stenką, które mylę, bo nigdy w całości nie obejrzałam (i dlatego musiałam sprawdzić tytuł w ęternecie :D) - "Nigdy w Życiu" albo "Jeszcze raz" :). Ale, zabij, nie wiem, który konkretnie.
UsuńNo, to powinienem spalić/wyrzucić plecak już parę lat temu! Proszę, proszę! Ale figę z makiem! Za wygodne. I za pojemne. A ci dowcipni doradcy niech pocałują mnie w piętę. (I niech spróbują upchnąć do aktówki pudło z kupionym właśnie modelem, chętnie to zobaczę!)
OdpowiedzUsuńUkłony Królowej Matce składam tudzież hołdy z grodu Neptuna przesyłam!
A dziękowac, dziękować. Nieodmiennie kocham gród Neptuna :).
UsuńTak, z rzeczy, które ja powinnam spalić wyszloby spore ognisko ;D...
Proszę! Ja z kolei wielkim sentymentem darzę Piernikowy Gród, wszak moja rodzina "po kądzieli" stamtąd się wywodzi.
UsuńJa, jako już wkrótce 39-latek powinienem także spalić tenisówki, dżinsy... no i koniecznie przestać kleić modele. A chała, jak Joanna Chmielewska pisała!
Za trzy dni przekraczam czterdziestkę... Eeeee, znaczy martensy i trampki won do kosza? A sukienki z falbanką oraz kapturkiem też? O rety, i spodnie luźne posiadam i obnaszam... To może zaonduluję sobie główkę w nobliwe loczki chociaż, bo to, co na niej mam, chyba też nie pasuje... Czas umierać!
OdpowiedzUsuńKa... - chciałam się podpisać jak zawsze, ale chyba nie wypada. Zatem: Pozdrawiam - Katarzyna
Powinno być "Z poważaniem - Katarzyma Maria (albo cośtam)Zielińska (albo jakaś)". Jak poważnie, to na całego :D!
UsuńNa Trygława... (Teraz będzie szeptem, to może nikt nie zauważy.) Mam czterdzieści jeden lat i zamiast nobliwej skórzanej torebki i czarnego płaszczyka noszę fuksjowy płaszcz, kanarkowy szalik, wielką różową czapę z pomponem i wielkie torbiszcze z Sokołem Millenium na klapie. Obawiam się, że nie ma dla mnie nadziei (a może raczej dla tych biednych ludzi, którzy zmuszeni są na mnie patrzeć? Jedyne co dobrego, że w sumie rzadko wychodzę z domu, a w domu, przyodzianą w dresową bluzę z napisem "Szału nie ma" ogląda mnie wyłącznie mąż i dzieci, oni przyzwyczajeni.)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, naprawdę, że istnieją ludzie, którzy, mając idealne figury, przejmują się, że im się jakoby kolana marszczą, to fascynujące.
Chciałabym mieć bluzę z napisem "Szału nie ma" :D! Bez względu na to, czy mi wypada, czy nie :D!
UsuńOch, też bym bardzo chciała taką bluzę... Chadzałabym w niej do pracy!
UsuńZ poważaniem - Katarzyna... itd.
A ja się właśnie zastanawiam, czy wypada mi sprawić sobie opaskę ma włosy z czerwoną kokardką? Hm...
OdpowiedzUsuńAle że na noszenie bojówek są jakieś cezury? - nie wierzę!
No to już wiesz, że nie wypada. Nie, nie, nie i nie.
UsuńCezury są, jak sie okazuje, na wszystko ;)...
Hehe ja zamiast pingwinów mam jeżyki - w miejscu, które bym określiła dokładnie tak samo😏 W przypadku mężczyzn podobno to nie wiek, a zawód narzucają ograniczenia. Mój mąż nauczyciel po lekcji z hospitacją usłyszał: No lekcja nawet bardzo dobra- ale te sandałki i plecak- na prawdę nie przystoi.... Dobrze,że jak na prawdziwego twardziela przystało pomimo 30st upałów nie założył krótkich spodenek do niewydepilowanych nóg...
OdpowiedzUsuńO. Czyli panowie też potrafią oberwać od arbitrów elegancji. A myślałam, że oni maja lepiej!
UsuńObcasow nie lubie. Do zadnej sukienki. Zreszta, za sukienkami nie przepadam. ;) Za to uwazam, ze kolanka mam calkiem zgrabne i nie pomarszczone i chetnie je obnazam (co innego uda, tu juz oslona konieczna). Mam tez urocza, niebieska pizamke w rozowe misie spiace na chmurkach. ;) Biustu nigdy nie mialam, ale od czego sa push-up'y? Od razu i dekoldzik mozna sobie strzelic czasem! :D
OdpowiedzUsuńA moj malzonek (ktory dobiega juz zreszta 40tki) ostatnio sprawil sobie spodnie - rurki i wg. mnie wyglada zabojczo! ;) Sam zainteresowany, po spojrzeniu w lustro z lekka sie przerazil i chcial odeslac, ale mu zabronilam, bo ta dupka... ech... :D
Też nie lubię obcasów, sukienki lubię. Piżamkę mam różową. Pan Małżonek rurek nie nosi, ale kto wie, czy nie zacznie, bo dupkę też mam fajną :)))).
UsuńGeje po 30. więdną i umierają, by odrodzić się po 50. jako tatuśkowie. A ja, jak na złość, w 31. roku życia postanowiłem wreszcie ufarbować resztki włosów na ewidentnie nienaturalny kolor i w 33. wybieram się za mąż do trochę bardziej cywilizowanego kraju. Świetna dekada, te lata trzydzieste.
OdpowiedzUsuń[To mój pierwszy komć u Ciebie, kłaniam się i wracam lurkować.]
Muszę cie powiadomić, że farbowanie wlosów po trzydziestce jest jak najbardziej dobrze widziane (bo, wiesz, naturalny kolor? PO TRZYDZIESTCE?!), chociaż z tego, co slyszalam chodzi raczej o stonowany blond, więc niewykluczone, że sie nie kwalifikujesz :D.
UsuńWitam na pokladzie, miłego lurkowania, mam nadzieję, że się jeszcze odezwiesz.
[szeptem] olaboga!!!Nie mam firanek,nie mam wnuczka,podusi nie wyhaftuje,bo nie umiem( szydełkowa może być?),biustu nie umoszczę,bo musiałabym na płasko leżeć,a na moim 9 piętrze to jedynie życiu mew mogę uczestniczyć.... Laboga!
OdpowiedzUsuńMiałam sobie koszulkę obstalować "nie jestem martfa"(i z Moriarty'm też przy okazji) ale wygląda na to,że bardziej tu pasuje przypinka Reg'a Shoe "Dumny,bo z trumny"...
Uboga staruszka
Myślę, że szydełkowa da radę. Dziewiąte piętro... no, tak, to może byc problem, ale od czegóż mamy lornetki? Nie daj się pokonac materii!
UsuńMam bliżej 40-tki niz 30-tki i noszę to w czym czuje sie dobrze :) Czasem mam ochotę na mini, czasem na obcisłe spodnie, a czasem po prostu na dres :)
OdpowiedzUsuńI to powinno być NORMALNE, ale, jak widać, dla niektórych - pewnie takich, co nie maja innych problemów - nie jest...
UsuńDokładnie, to sa tacy, którzy nie mają się czym martwić więc stwarzają sobie "problemy" :)
UsuńA mnie się też nie marszczą. Kolana znaczy, bo czoło to pomarszczone mam od urodzenia. A jam już dawno czwartą dziesiątkę przekroczyła. Dzisiaj na ten przykład, mam na sobie beżowe kozaczki na obcasiku i frywolną dwuwarstwową spódniczkę gdzie warstwa wierzchnia wygląda jak nie do końca spięty ręczniczek zarzucony na gołą d.., spod którego całkiem odważnie wyłania się warstwa mini mini, odsłaniająca całe nogi do połowy uda. A niech się patrzą!
OdpowiedzUsuńTak! LUBIĘTO!
UsuńA jak się gorszą TO NIECH NIE PATRZĄ, ich problem!
chyba zaraz sciagne moje dzwony i zobacze czy mi sie kolana marszcza ;-)
OdpowiedzUsuńCzy (pyta ze zgrozą) są to, nie daj Boże, DZWONY HAFTOWANE NA SZWACH?
Usuńniestety nie :-D
Usuńnie no, bosko :D Jako Kobietadawnopotrzydziestce również - zapytam... na serio - czegoś mi już nie wolno?? Nie wiedziałam. U mnie to moda goni za mną nie ja za nią ;) Zazwyczaj noszę to co będzie modne za dwa sezony :D Buziolce Matko! I nośmy się nadal ;)
OdpowiedzUsuńteż to kiedyś czytałam (bo to najwidoczniej przedruk artykułu sprzed paru lat) i musiałabym cholera całą garderobę zmienić. bo noszę dzwony, które to podobno przy wzroście "metr sześćdziesiąt w kapeluszu", szerokich biodrach i wystającej pupie nie wyglądają dobrze(!), przy czym ja i mój małż twierdzimy, że ja w takich wyglądam najlepiej, oraz koszulki z nadrukami typu "This cat don't tap", "I speak Polish. What's your superpower?" (koszulka idealna dla emigrantów :D) oraz z zespołami, i do tego lekkie obuwie sportowe typu glan ;) no i sukieneczki i spódniczki to ja lubię krótkie, albo mega długie, co ani jednych ani drugich już w tym wieku nosić nie powinnam, bo już niedługo połowa lat 30-tych ;)
OdpowiedzUsuńAch, i mąż powinien plecaki i bluzy wyrzucić. nie wiem jak by się na niego w wojsku patrzyli, jakby z aktówką zasuwał, no ale trudno, jak mus to mus ;)
Co do farbowania włosów - kiedyś słyszałam w trakcie jakiegoś spotkania z przedstawicielem jednej z firm z kosmetykami (Avon albo cuś), że włosów po 40-tce się farbować nie powinno, bo należy się starzeć z godnością. Tak że tego...
Z pozdrowieniami z dzikiej krainy,
madziaro z kolczykami z rudych piór :D
A ja w tym temacie omyłkowo zapostowałam pod następnym tematem...
OdpowiedzUsuńPewnie z tego powodu, że nie gonię za modą.
:(
Noemi