piątek, 7 listopada 2014

To, co niemożliwe

"To jest niemożliwe" - oto zdanie, które wczoraj Królowa Matka słyszała najczęściej.

"To jest niemożliwe" mówili lekarze, jeżdżąc głowicą maszyny, która robi "ping" po Królowej Matce, a twarzą po ekranie, na którym pyszniło się jej serce.

"To jest niemożliwe" - powtarzali, przerzucając wyniki Królowej Matki, od pierwszego do najnowszego.

"Czy pani sobie zdaje, sprawę, że to jest niemożliwe?" pytali i cieszyli się jak dzieci, aż Królowej Matce robiło się ciepło na tym sercu, które podziwiali.

"Tu, tu, o tutaj - mówili, pokazując Królowej Matce lewą komorę na zdjęciu - widzi pani? Tutaj jest takie maleńkie, minimalne pogrubienie", i przyznawali, że gdyby nie świadomość, jak wygląda historia choroby Królowej Matki to by tego minimalnego zgrubienia nie zauważyli. Zwrócili na nie uwagę wyłącznie dlatego, że bardzo, bardzo szukali. Czegokolwiek, co by sprawiło to, co widzą nieco mniej niemożliwym.

Bo to, co tak naprawdę widzieli na ekranie to było całkowicie zdrowe serce całkowicie zdrowej osoby.

"To niemożliwe" mówił lekarz Królowej Matki, gdy dostał jej najnowsze wyniki. "Przecież przyjechała pani do nas z frakcją wyrzutową 15%, teraz ma pani 60%, czy pani ma pojęcie, jak rzadko się to zdarza?"

I rzucał liczbami, jest takie coś, o czym Królowa Matka cztery lata temu (a jej Czytelnicy do dziś) nie miała pojęcia, NT-proBNP się nazywa (N jest końcowym propeptydem natriuretycznym typu B) uwalnianym przez komory serca w odpowiedzi na przeciążenie objętościowe lub ciśnieniowe komór serca. Istnieje - jak twierdzi brat Gugiel, a nie mamy przecież powodów, by mu nie wierzyć -  istotna korelacja między stężeniem NT-proBNP a zaawansowaniem niewydolności serca wyrażonej klasami NYHA, i dla osób w wieku Królowej Matki wartość referencyjna NT-proBNP wynosi mniej niż 172 pg/ml.

Gdy wypisywano ją ze szpitala na pierwszą przepustkę miała ona tego, uwaga, 7194 pg/ml, a wielkość ta w dniu wypisu skoczyła do 8631 i wszyscy się wahali, czy w tych warunkach nie potrzymać jej na oddziale kilka dni dłużej, tak na wszelki wypadek.

Wczoraj miała 46 pg/ml.

"To jest niemożliwe - mówił jej lekarz, - to jest tak, jakby pani nigdy nie chorowała".

Po czym uspokoił Królową Matkę informacją, że wcale nie zamierzają jej tak od razu wyrzucać z Poradni Kardiologicznej,  a Królowa Matka, która czuje się tam jak w domu, i której nerwy koi fakt, że co jakiś czas przebadają ją ludzie, którym wierzy po prostu ślepo, odetchnęła z ulgą (i to jest ten fakt, którego nie pojmuje Pan Małżonek, tego oddychania z ulgą, a nie ślepej wiary, oczywiście :)).

Zaś przez cały czas badań i rozmów myślała Królowa Matka o tych wszystkich ludziach, co się modlili, każdy do tego Boga, w którego wierzy, i chodzili z pielgrzymkami, palili świeczki w intencji i trzymali kciuki, składali ślubowania, że jeżeli... to..., i tych co ją uparcie, nieraz metodą prób i błędów, leczyli, i podnosili na duchu, i tacy byli dla niej dobrzy, usiłowała ich sobie wszystkich przypomnieć i nie mogła, bo tak ich wielu było, a niektórych nie zna z twarzy, i nie wie nawet, jak się nazywają. A przecież tak im była wdzięczna, że mało jej nie pękło przepełnione wdzięcznością to prawie zdrowe serce.

I czuła, że ma dług wobec... wobec... no, nie wie, wobec kogo i wobec czego, i nie wie, jak się płaci długi tego typu, ale wie, że będzie się starać go spłacać, każdego dnia.


A dziś dziesiąte urodziny Potomka Starszego, dziesiąta rocznica chwili, która mogła stać się najgorszą w życiu Królewskiej Rodziny.


I tak oto w tym roku splotły się dni, w których dwa razy spotkało Królową Matkę to, co niemożliwe.

58 komentarzy:

  1. To co mam napisać że się niezmiernie cieszę? No dobra... bardzo się cieszę, naprawdę.
    Teraz to już tylko dbaj o siebie bo zima idzie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę uważać, chociaż bywa trudno ;). Dzięki :).

      Usuń
  2. No to czad, że jest dobrze!
    Gratuluję serdecznie uprzejmie zdecydowanie radośnie ogromnie i piątkowo! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czad, nie :D?

      Dziękuję zdecydowanie radośnie ogromnie i piątkowo :D!

      Usuń
  3. Pozostaje życzyć, żeby niemożliwe na zawsze wypadło ze słownika. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znam siebie to sie nie uda, chociaż spotkało mnie to, co niemożliwe... ale dołożę starań :).

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Nie rycz, nie rycz, bo mi się zawsze chce ryczeć, jak ktos mi pisze, że ryczy :))).

      Usuń
  5. Będzie pewnie nudno pod tym wpisem: każdy się będzie cieszyć! ;P A ja dołączam niniejszym do chóru uradowanych :-) Naprawdę ogromnie się cieszę, podoba mi się, że niemożliwe staje się możliwe i będę trzymać kciuki, by się stawało tak zawsze. A następnym razem jak się spotkamy to już nie ominą Cię uściski, nie licz na to ;P :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie liczę na to, licząc na spotkanie :D!

      Usuń
    2. Kasia, Ty będziesz ściskać, a ja przypilnuję, żeby KM cichcem nie zwiała :D
      Ja się przyłączam do wyrazów radości. No i najlepszego dla Potomka Starszego (czemu tort bez pająków? Jestem zawiedziony).

      Usuń
    3. No patrzcie, pomyślałby kto, że sama zwiewalam cichcem, samotna jak ten paluszek normalnie ;).

      Tort bez pająków, bo solenizant nie wyraził zyczenia. To młodszy ma takie... hm... zapędy :D.

      Usuń
    4. Nie przypominam sobie, żebym skądeś zwiewał. Po prostu wyszedłem godnym krokiem z lokalu po zakończeniu spotkania. No, w dobrym towarzystwie wyszedłem :P

      Usuń
    5. Czyli, reasumując, ja zwiałam, a ty wyszedłeś godnym krokiem :D.

      Usuń
    6. Tak właśnie. Chociaż godny krok szybko zmienił się w nerwowy trucht, żeby nadążyć za Majestatem :D

      Usuń
    7. Ta rozbieżnośc wrażeń nie przestaje mnie zadziwiać, naprawdę tak leciałam? Ja mam wrażenie, że przyspieszałam, zeby do ciebie dorównać; podejrzewam, że oboje przyspieszaliśmy niezaleznie - z boku musielismy sprawiac wrażenie osób, które galopują z wywalonymi jęzorami niemalże :D.

      Usuń
    8. Musimy kiedyś spotkać się w mniej pośpiesznych okolicznościach :P

      Usuń
  6. Królowo Matko, taki dług spłaca się tylko jednym: życiem. Przeżytym tak, żeby tam na górze powiedzieli: "A powtórz no jeszcze raz!" :)
    Gratuluję, cieszę się niezmiernie i idę zapalić świeczkę w intencji "oby zawsze tak było" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i dobrze i dzięki temu Królowa może teraz w podzięce bawić swych czytelników i otoczenie analizami i długimi wywodami nt. ałtor kasi i jej tfurczości:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w szpitalu pierwszy raz usłyszałam: "A pisze pani coś? Bo fajnie pani mówi, więc tak sobie myślę, że fajnie bedzie pani pisać" :).

      Więc można ten blog uznać za część splacania długu :D.

      Usuń
  8. jako jedna z tych cichych, ale wiernych podczytywaczek, cieszę się ogromnie, gratuluję prawie zdrowego serca i oby tak dalej! Najważniejsze to się nie dać wrednym choróbskom :) Przy okazji również wszystkiego najlepszego dla młodzieńca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nie komentujących :).

      Dziękuję :).

      Usuń
    2. a, bo wiesz, trzeba się było nacieszyć pierwszy raz wizytującą mnie za oceanem rodziną - niestety wcześniej, przez 9 i pół roku nie było możliwości, żeby mnie mogli odwiedzić i zobaczyć jak mieszkam :/ No ale teraz nadrobiliśmy to z nawiązką, łącznie z tym, że spotkaliśmy się z mamą misiową i 3 małymi misiami, na szczęście w odległości ok. 300 metrów od nas sobie przeszły. Trochę ciarki po plecach przechodzą na myśl, że one sobie chodzą 10 minut jazdy od mojego domu 0_o.
      Za to teraz może będę komentować częściej, bo zima już za pasem, na przyszły tydzień zapowiadają do 15 cm śniegu...

      Usuń
    3. Misie (ucieszyła się Królowa Matka)? No dobra, niby wiem, ze to nie sa pluszowe zabawki, i pewnie średnio fajnie jest je mieć koło domu, no ale... robią wrażenie :).

      Na to zapraszam częściej!

      Usuń
    4. misie, takie najprawdziwsze :D dokładniej to black bears - czyli takie, co to jak zaczną człowieka gonić, to ma ten człowiek przechlapane, bo one nawet na drzewa wchodzą :]
      polecam do obejrzenia np. tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=8jRTrRxamxQ
      a ten mnie popłakał :D https://www.youtube.com/watch?v=XXBjYRjNf7U

      Na szczęście my uciekać nie musieliśmy ;)

      Usuń
    5. Ojejciu... całą rodziną oglądaliśmy, nie powiem, zeby Potomki rozumiały, że to coś innego niż duzy pluszaczek. Co grosza, mnie sie tez zdarzało zapomnieć ;D.

      Usuń
  9. No to mi sie oczka zaszklily, no... cudnie, po prostu cudnie! Ciesze sie jak chlorella! I guzik mnie obchodzi, ze Cie nie znam (osobiscie), ani ze szanse sa niewielkie, ze wypijemy kawe (chociaz zem z Wloclawka!), ale co tam! Widzisz, takie momenty utwierdzaja mnie w przekonaniu, ze Universum jest jednak laskawe. Trzeba mu tylko pokazac to co chcemy. I wierzyc, nie watpic, po prostu ufac sobie samym. No i niech mi kto powie, ze cuda sie nie zdazaja... Ale zescie sobie prezent na te 10 urodziny zrobili... No, no... Az sobie przeczytam po raz 4-ty ten post... No miodzio! Gratulacje i gorace pozdrowienia dla Potomka Jeszcze Starszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " I guzik mnie obchodzi, ze Cie nie znam (osobiscie), ani ze szanse sa niewielkie, ze wypijemy kawe"

      Nigdy nic nie wiadomo (powiedziała osoba, której zmienił sie pogląd na slowo 'niemożliwe" :))).

      Dziękuję ci bardzo, w imieniu Potomka też :).

      Usuń
  10. Aha, aha, to ja oryginalnie będę, to ja będę! Otóż: ja sobie absolutnie wypraszam, że ten wpis o narodzinach Potomka S. powstał trzy lata temu. No niemożliwe, no, skoro już w temacie niemożliwości jesteśmy. Czytałam go ledwo wczoraj i ledwo wczoraj myślałam sobie "Łaaa, ona ma dziecko, co do szkoły chodzi, o łaaa, jakie to musi być dziwne". A tu młody miał dzisiaj klasówkę z roślin okopowych i oleistych i zwalił ją strasznie, bo mu mamusia powiedziała, że to bzdury i nie musi tego wiedzieć. No ale ja nie o tym. Więc co chciałam napisać, to: dzieci coraz starsze, a my coraz młodsze, a coponiektóre coraz zdrowsze, o! I tak trzymać, i ściskamy wszyscy i rośliny oleiste też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite, nie? Ten upływ czasu :). Jakże często w to nie wierzę, gdy widzę na przykład, jak Pompon Starszy nosi tej jesieni czapkę, która pzed chwilą, dosłownie wczoraj, nosił Potomek Młodszy...

      Ale my jesteśmy coraz młodsze i tego się trzymajmy :D!

      Usuń
  11. Az sobie popatrzylem co to ta frakcja wyrzutowa i jak to sie ma w normach, i to NT-costacostam tez popatrzylem i mi wyszlo, ze w momencie wypisu na pierwsza przepustke powinnas miec co najmniej 1044 lata :) (zakladajac ze 620 pg/mL to maja kobiety w wieku 75 lat)... Jeszcze raz gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Nigdy tak na to nie spojrzałam :DDDD.

      Teraz to zaimponowałam sama sobie :)!

      Zaczynam widzieć "to niemożliwe" lekarzy w innym świetle :)...

      Usuń
    2. A to wielka sztuka - zaimponowac samemu sobie! LOL! Az mi sie geba usmiala :)

      Usuń
    3. Zwłaszcza, że ja rzadko sobie imponuję, tym cenniejsze jest to doświadczenie :).

      Usuń
  12. No to się wzruszyłam tak bardziej na mokro. Królowo cieszę, że jesteś :-)))
    I jednak są dobrzy lekarze :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym momencie chcialam optymistycznie zakrzyknąć, ze ależ tak! wszyscy (w głębi duszy)! ale mi się przypomniało, dlaczego trafiłam do szpitala tak późno i w stanie, w którym trafiłam, wrrrr...

      No to nie wszyscy. Większość :).

      Też się cieszę, ze jestem :D!

      I dziękuję :).

      Usuń
  13. O!!!! Królowo Matko, nic nie dzieje się bez przyczyny. Cieszę się bardzo, chociaż Cię nie znam:) A właściwie to troszkę znam, bo podczytuję. Teraz to po prostu musisz pięknie żyć, dalej pięknie żyć z tym swoim pięknym sercem. To jest ten dług.
    A łezki mi tak kap, kap...

    OdpowiedzUsuń
  14. Az mam ciarki...:) Jednak sie zdarzaja...?

    OdpowiedzUsuń
  15. Królowo Matko - bardzo, bardzo się cieszę z tego cudu. I popłakuję sobie radośnie ( i to wcale nie jest żaden oksymoron ani brak logiki )

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo, bardzo się cieszę!
    A te Twoje rocznice zbiegają się z naszą - za kilka dni minie rok jak mi te więzy...z duszy... wiesz... ;)
    Wszystko jest możliwe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Mowiłam, ze tak będzie (powiedziała przemądrzalym tonem Anutek ;)). Gratuluję zatem zwrotnie :)!

      Usuń
  17. Ciary. Jak podobnie. Tylko wtedy nic nie wiedziałam o depresji poporodowej. GRATULACJE!

    OdpowiedzUsuń
  18. To co niemożliwe, stało się możliwe i nawet realne. Szepnęła sobie czytelnicza, ocierając spływającą łzę. To cudowne wieści Matko. Ale p co to piszę, skoro Ty to wiesz <3
    Pozostaje mi dalej życzyć Ci zdrowia i cieszyć się szczęściem waszym <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Królowo! Jesteś niemożliwa! I za to Cię kochamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Szczęśliwam. Bardzo, bardzo.
    Cholernie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  21. No to teraz dajesz Matka!!! Tylko bez przesady :D

    OdpowiedzUsuń