Królowa Matka, zdając sobie sprawę z tego, że - aczkolwiek jej blog przyjmuje formułę bloga śmieciowego, o tym, i o owym, i jeszcze o tym czymś innym - na swój skromny sposób rozpoznawalna stała się jako przede wszystkim Mamusia, w dodatku Wielodzietna i to z tych, co swoich dzieci nie bije jak dzionek długi (jest się czemu czasem dziwić, Luby Czytelniku!). W związku z tym ma ona obowiązki wobec Ludzkości, która w stosunku do Blogów Mamusiowych przejawia określone oczekiwania.
Blogi Mamusiowe powinny być otóż wypełnione wpisami o karmieniu niemowląt, centylach, licznymi a czułymi zdrobnieniami oraz uważnym pochylaniem się nad włoskami, kupkami, nocnymi pobudkami, ząbkowaniem i innymi takimi, wszystko oczywiście opisane jedynym w swoim rodzaju językiem zawierającym nie występujące w normalnej polszczyźnie słowa typu "brzusielek", "bejbuś", "skarbunio" względnie "niunieś".
Świadoma zaniedbań, jakich się dopuściła w tym względzie, Królowa Matka zamieściła już co prawda jakiś czas temu wpis o włoskach, ale jedne włoski, nieprawdaż, wiosny nie czynią, więc dziś będzie jeszcze bardziej, dziś wreszcie, po dwóch (i trochę) latach pisania bloga, będzie o kupkach!
Tytułem wstępu:
Pompon Młodszy jest, jak mawia jego Wyrodna Matka, "cholernym Elojem". Jakby ktoś nie wiedział albo zapomniał, co to Eloj, Królowa Matka przypomni, że jest to jedna z ras występujących w "Wehikule czasu" Wellsa, istot nader delikatnych, dziecinnie ufnych oraz wyjątkowej urody, a także subtelnych jak woń łubinu wśród pól i żywiących się wyłącznie owocami, miodem i innymi takimi. Pal licho urodę i subtelność, ale śniadać, obiadować i wieczerzać by Pompon Młodszy mógł z Elojami od rana do wieczora, dzieciątko poza owocami i mlekiem nie jada NIC (przygotowanie obiadu, który by spożyło stanowi wyzwanie, przy którym zdobycie Mount Everestu to popołudniowy spacerek dla zdrowotności). Mleko, tak, owoce, i owszem (poza bananami i kiwi) w ilościach hurtowych, miód? Ależ bardzo chętnie na łyżeczce, brońcie nas bogi jak przed zarazą - na chlebie, pieczywo jest fuj, zupy "nie są piśne", warzywa tylko na surowo, ale tak naprawdę cholerny Eloj Królowej Matki mógłby żyć jabłkami popijanymi kubkiem mleka trzy razy na dobę. Skutkiem czego Pacholątko jest chude jak patyczek, wszelkie siatki centylowe (odnotowałeś obowiązkową wzmiankę o centylach, Drogi Czytelniku?) można sobie... wyrzucić, bo gdyby im wierzyć bez zastrzeżeń Pompon Młodszy powinien leżeć, blady i skrajnie niedożywiony, na jakimś szpitalnym oddziale pod kroplówką.
Za to wypróżnia się nasz Eloj, że ho, ho!
Królowa Matka nie napisze "Żałuj, Czytelniku, że tego nie widzisz", bo nawet maksymalnie zaślepiona macierzyńskim uczuciem musi ona uznać, że nie jest to widok, którego łaknie normalny człowiek, w każdym razie Dzieciątko żywiące się tu i ówdzie uszczkniętym jabłuszkiem z mandarynką i mlekiem potrafi sporządzić cztery kupy z trudem mieszczące się w nocniku każda. Królowa Matka podejrzewa, że przewód pokarmowy Pompona Młodszego stanowi coś w rodzaju obudowanej Pomponem rury, w którą wrzuca się jabłuszko górą, a ono natychmiast wypada, przemielone, dołem, i jedyne, co sprawia, że Królowa Matka powątpiewa w tego typu rozwiązanie jest fakt, że odżywiany tym sposobem Pompon Młodszy powinien już nie żyć, a tymczasem nie dość, że żyje, to jeszcze jego energia wystarczyłaby dla zapewnienia prądu średniej wielkości miastu, gdyby go tak w poręczny kołowrotek wsadzić i kazać biegać.
Ale ubierając dziecko po załatwieniu przezeń potrzeby fizjologicznej Królowa Matka dziwi się za każdym razem.
Królowa Matka (robiąc porządek z nocnikiem po czwartym wypróżnieniu Pompona Młodszego w trakcie jednego popołudnia, dość beznadziejnie) - Synek, na litość, czym ty właściwie robisz te wszystkie kupki?!
Pompon Młodszy (lekko zniecierpliwionym tonem osoby, ktora po raz kolejny tłumaczy oczywistą rzecz jakiejś mało rozgarniętej jednostce) - Mama, no. Psecies dupećką!
No tak...
W nieokreślonej przyszłości spodziewaj się jeszcze, Miły Czytelniku, postu o rozszerzaniu diety, i w ten sposób Kanon zostanie zachowany :).
No chyba jasne, że dupećką, nie? ;-))) Logika pomponowa jest the best!
OdpowiedzUsuńŻelazna, powiedziałabym :).
UsuńDokładnie :)
UsuńJakby był możliwy przeszczep genu czy co tam odpowiada za smaki wszelakie, to ja bym był za zmutowaniem Twojego Pompona z moim Młodszym, co to schabowy, najlepiej bez ziemniaczków, że o surówce nawet tu boję się wspomnieć. Jak Pompon by odstąpił chęć na pół jabłuszka dziennie, to biere :P
OdpowiedzUsuńDla odmiany surówka kłuje w zęby Pompona Starszego (ale owoce nie, owocowa jest cała czwórka, za co nieustannie jestem wdzięczna losowi). Źle mi się wymieszały te geny albo co :)...
UsuńStarszy wsuwa wszystko jak leci. Mięso, zielenina, owoc, nabiał. Podsumowując, jest wyznawcą zasady: "Wełna nie wełna, byle kicha pełna". Młodszy 2 lata temu zjadł u Babci malinę, następnie ją zwymiotował i wspomina ten akt heroicznej odwagi do dziś. Co nie przeszkadza mu wtryniać babcinej szarlotki i jogurtów owocowych :)
UsuńUmarłes mnie maliną z rana :DDDD...!
Usuń"jego energia wystarczyłaby dla zapewnienia prądu średniej wielkości miastu, gdyby go tak w poręczny kołowrotek wsadzić i kazać biegać." - za to zdanie to bym Ci dała Srebrne Usta, czy jak się ta nagroda nazywa:)
OdpowiedzUsuńA Złote Usta to nie ;P?!
Usuńtrafność odpowiedzi zniewala i powala... Popłakałam się rechocząc...
OdpowiedzUsuńNo fakt, sama prawda...
UsuńOto kara dla Jareckiej za jedzenie przy czytaniu :))))
OdpowiedzUsuńW imieniu Pompona Mlodszego przepraszam, zadławiłabym matke drobnych dziatek!!!
UsuńWitam Królową Matkę!
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobną sytuację ze swoim Młodszym (skądinąd równolatkiem Pomponów). Ubolewam jedynie, że na Duzy Nocnik (nie mylić z Małym Nocnikiem) synek, w przeciwieństwie do jego urobku, jest za mały ;-)
Pozdrawiam Podczytująca Ewa
Moje drugie dziecko siadało na duzy nocnik od razu, normalnego w ogole nie bralo pod uwagę :). Tylko na duży, trzymaliśmy go pod pachami i już. Ach, jak ja to sobie chwalilam!
UsuńNiestety, Pompony dużego nocnika w ogóle nie zauwazają, wzdech...
Moje chłopię za skarby nie chce na duży, wyjątek czyni wobec starszego brata kiedy moga zespołowo, po męsku, wysikiać się.
UsuńEwa
Piękne, Pompon trafia w punkt :)
OdpowiedzUsuńKrólowo Matko, na marginesie pragnę się ukorzyć - z duuuużym opóźnieniem dołączyłam do grona sherlockomaniaczek. Jakoś nie wiedzieć dlaczego nie poddałam się sugestii płynącej z bloga Waszej Wysokości, o jakże niesłusznie...
Koło maniaczki to ja nawet nie stałam, ja jestem zaledwie wielbicielką :)))).
UsuńNo i lepiej późno niz wcale, nieprawdaż :).
Pragnę jedynie dodać - celem uzupełnienia dyskursu konsumpcyjno-wypróżnieniwego - że chyba widziałam Pompona Młodszego wdzierżającego do paszczy coś poza jabłuszkiem. Żelek haribo to był albo inne kinder bueno... W każdym razie, zjadł to coś w całości:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Cokolwiek to bylo, trudno to nazwac zbilansowanym posiłkiem (i nie bede palcem pokazywać, komu ten posilek zawdzięczamy ;D).
UsuńPolecam się!;)
UsuńPS. Czytałam Twoją recenzję na "KL". Świetna!Gratuluję!:)
Dzięki, ale mnie przeceniasz, chaotyczna do bólu, ale tak już jest, jak sie napisało dwa razy tyle słów ile sie miało, i trzeba było połowę wycinać ;D.
UsuńPorechotałam nad tym postem (dupećką!) i przejrzałam komentarze. Można linka do recenzji?
UsuńNie linkowałam jej tu, bo jest napisana pod moim nazwiskiem, a ja jestem na Bloggerze Królową Matką i wolałabym, by tak pozostało :).
Usuńno raz na jakiś czas o kupie musi być :-D ale żeś Ty nie wiedziała, że "dupećką" to się dziwię... he he he
OdpowiedzUsuńCzłowiek się całe życie uczy :D!
UsuńNo matka pytasz sie jakbys nie wiedziala, a dziecko tak madrze Ci odpowiedzialo:D
OdpowiedzUsuńI teraz już wiem :D.
UsuńZanim przeczytałam ostatni akapit przezornie odwróciłam się od monitora i połknęłam wodę, którą miałam w ustach... Jak nic wylądowałaby na klawiaturze i wszystkim co wokół.
OdpowiedzUsuńDoświadczenie czyni mistrza :D!
UsuńGenialne! Uśmiałam się do łez. :)
OdpowiedzUsuńUradowałaś mnie wielce Królowo....!!!!
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko mkeczko odstawi i.... frutarianin wielką.... kupką ;)
(ponuro) Z tego, co ostatnio obserwuję, odstawi raczej owoce... na ilość i rozmiar kupek nie ma to zreszta zadnego wpływu.
UsuńPS. Wlazlam do ciebie na bloga i poplakalam się nad zdjęciami. Z zachwytu i zazdrości. I poczucia beznadziei. Choćby nie wiem co, nigdy to u mnie w kuchni tak nie bedzie wyglądac, nigdy!
Anutku vel Królowo, nie płacz, bo to są tylko zdjęcia... Nie ma tak pięknie jak u Ciebie, że są Pompony i Małżonek Pan. Zdjęcia gdzieś między pracą, a pracą od czasu do czasu i TYLKO tyle... Uściski i ukłony Ci przesyłam, bo wielka jesteś, a pióro Twoje wzrusza i bawi :)
Usuń