... a już zwłaszcza Królowa Matka, która jest chora, dodatkowo chora (co oznacza, że wyjaśni, że w pakiecie do swojego chorego serduszka ma chore płucka, zatoki, główkę i w ogóle wszystko, tak na czuja, co w uproszczeniu oznacza, że jest potwornie, ale to po-twor-nie zaziębiona) oraz zmęczona.
Bardzo zmęczona. Już nie pamięta, kiedy była tak zmęczona ostatnio. Chyba zaraz po urodzeniu Pomponów, bo to paraliżujące zmęczenie, które oficjalnie nazywa się "IV stopień niewydolności serca wg NYHA" to się, uznała, chyba nie liczy jako zmęczenie... Czy jednak się liczy? Jeśli się liczy, to ostatni raz Królowa Matka była zmęczona tak bardzo właśnie wtedy. No, powiedzmy, jak przy III stopniu niewydolności, bo przy IV napisanie tej notki możliwe by jednak nie było.
Chyba Królową Matkę dogoniło to, co, jak się obawiała wraz z powrotem do pracy, prędzej czy później ją dogoni - zmęczenie zwalające z nóg, brak sił na cokolwiek, na pisanie (łatwo to sprawdzić analizując ilość wpisow na blogu), czytanie, na machanie szydełkiem też (ostatnie rzeczy, prezenty i zamówienia, robiła w nocy padając na twarz, ale ją obowiązkowość gnała), w efekcie czego staje się złą matką, złą żoną, złą partnerką, złą panią dla kotów, które lecą do niej stęsknione po długim dniu, żeby wleźć jej na kark i na klawiaturę laptopa, na kolana, na cokolwiek, co ma przed sobą, a ona nie mizia i nie tuli, tylko bezlitośnie z tych kolan/ karku/ głowy/ klawiatury zdejmuje, złą pracownicą, a z tych wszystkich rzeczy i tak jest najlepszą pracownicą, co ją samą wkurza, bo - przyzna się, a co, i tak nikt nie wie, kim Królowa Matka jest, a ci co wiedzą nie polecą z donosem do królewskomatczynego miejsca pracy, taką przynajmniej Królowa Matka ma nadzieję - pracę swoja lubi Królowa Matka coraz mniej z minuty na minutę nieraz, a z dnia na dzień to na pewno, mdłości ma, jak przekracza jej próg, ale ta cholerna, ta okrrropna, ta dobijająca obowiązkowość sprawia, że się w pracy uśmiecha i jest miła, nie tłucze dzieciątek i nie bluzga złym słowem, tylko się stara, stara, stara, hodując sobie w związku z tym staraniem się wrzody na żołądku w pakiecie.
Zaś najzłejszą, jak mawiał kiedyś Potomek Młodszy, najzłejszą to jest matką, i to nie, jak pewnie jej tu zaraz pocieszająco napiszą Kochające Czytelniczki, "wystarczajaco dobrą", tylko po prostu złą, taką, co nie ma czasu i nie ma siły, i nie miewa cierpliwości. Nie czyta książeczek na dobranoc i nie ekscytuje się grami, i popędza przy robieniu lekcji, a ostatnio jeszcze, excusez, smarka i chrypi, i taka smarkająca i chrypiąca podąża do pracy i generuje z siebie jakieś szczątki energii, ale w domu już nie ma czego generować.
Oraz się nie chwali. Od poniedziałku się nie pochwaliła dziełem Potomka Starszego, który popełnił był pierwszy w swym życiu (i możliwe, że nie ostatni) linoryt:
Królowa Matka, która sama nieźle rysuje, a w każdym razie rysowała, bo ołówka w ręku nie miała już od ho, ho, ho, albo i dłużej (i nie ma tu na myśli Gryzmołków, które się pojawiały tu i ówdzie na blogu, tylko zupełnie inne rysunki, które nie pojawiały się nigdzie) wie doskonale, że czegoś takiego w wieku lat dziewięciu nie popełniłaby za cenę życia, bo ma - i zawsze miała - na to zbyt mało odwagi, zbyt jest ostrożna, zawsze zatrzymywała się wpół kreski, a jej linie nie miały śmiałości, puchnie z dumy...
...widząc, ile tej odwagi ma Potomek Starszy.
Jakżeż ja jestem zazdrosny o talenty plastyczne mego starszego dziecka. Niestety to gen mamusiny, bo artyści trafiali się po kądzieli :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie (powiedziała skromnie Królowa Matka, nosicielka genu ;D. Odwagę Potomek Starszy ma własną :))).
UsuńNie znam się na sztukach plastycznych, ale powiem, że piękny ten twór Potomka Starszego :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Królowo Matko (najźlejsza) - każda (prawie) z nas tak czasem ma przy ogarnianiu domu, pracy i dzieci, że jest najźlejsza.
Przybijam piątkę tylko i całuję, co by Ci KM nieco energii przelać.
No wiem. Wiem. I dziękuję. I byle do jutra, ogarnę to przeziębienie i jakoś to będzie (tego się trzymam, resztką sił :)).
UsuńMnóstwo uzdrawiających tulasów!
OdpowiedzUsuńDziękuję :).
UsuńNieee, pomyśl inaczej: skoro teraz wydaje Ci się, że jesteś najźlejszą, to znaczy, że kiedyś byłaś inną, tak? To znaczy, że to nie stan naturalny, tak? To może jeszcze kiedyś się zmieni. Taka karma, pójdzie sobie. Czego i świątecznie takoż życzę.
OdpowiedzUsuń...uściskałabym, ale nie chcę smarkania. No więc macham z daleka :-)
Dzięki za machanie, ale to, że kiedys byłam inna ma, obawiam się, całkiem duzo wspólnego z brakiem pracy zawodowej. Co oznacza, ze bedzie lepiej gdy uwolnię sie od konieczności zarabiania w godzinach od 7 do 14 (oraz przebywania poza Domem w Dziczy w godzinach od 6.30 do 18) za sprawą tego, że a) wygram w totka, b) zacznę zarabiac kokosy na rękodziele, c) zaczne zarabiać na blogu jak Bóg Polskiej Blogosfery.
UsuńWszystkie te rzeczy sa jednakowo prawdopodobne :(...
Rękodziełuj więc czynnie, jak już znajdziesz czas, po wyzdrowieniu i świętach. Może Pani Niteczka podpowie Ci, jak zrobić, by na tym zarabiać krocie... Gdyby blogowanie się opłacało, to byłby drugi filar Twego zarabiania... Może wejść w układ i występować jako reklamodawczyni kordonków, nici, włóczek, filców? Albo Twoje dzieła mogłyby być "żywymi" reklamami jakichś akcji? Na totolotku polegałabym najmniej... Za to jako trzeci filar mogłabyś nauczać angielskiego w jakieś szkole prywatnej, np. po 3 godziny dwa razy w tygodniu :))) Oby któraś opcja (może jeszcze jakaś inna) wygrała... Na razie zajmij się zdrowieniem.
UsuńZajmuję się :).
UsuńTy zawsze widzialas przede mną morze możliwości :)). Obawiam się, że jako jedyna, ale to bardzo krzepiące, że jest ktos taki :). Dziękuję.
Oczywiście, że przed Tobą morze - ba, ocean możliwości. Tylko w to uwierz...no plus troszkę szczęścia, znajomości na początek. I poleci. Tylko otwórz się na takie możliwości. Chyba w buddyzmie jest taka teoria (i praktyka), że jak się otworzysz na pewne możliwości, drogę, to one same cię w końcu znajdą.
Usuń"Gdy uczen jest gotowy zjawia się nauczyciel" - Konfucjusz chyba? Niestety, mam powazne obawy, że ja należe do tych, którzy nigdy nie sa gotowi...
UsuńZnów się zdelurkam, bo linoryt jest kapitalny: twarz kota, linia przedniej łapy, mina ryby, linie...
OdpowiedzUsuńA człowiek ma prawo być najźlejszą, zwłaszcza, gdy powinna leżeć płaskim bądź wypukłym do góry a wysiłek ograniczać do łaskawego picia podsuwanej pod nos herbaty. Ja sobie w takich sytuacjach powtarzam, że jestem bardzo, baardzo dobra w byciu złą żoną i wyrodną matką.
Ija Ijewna
Może też powinnam tak zacząć :D...
UsuńTo jest piękne :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje, chociaz nie wykluczam, ze zaslepia mnie macierzyńskie uczucie :).
UsuńHej, właściwie to nie komentuję (tyle tu zawsze komentarzy, więc pewnie nie ma różnicy ;-) ale tak mi się jakoś smutno zrobiło. Myślę, że jako matka czwórki, choć nie bliźniaków, trochę Cię rozumiem, i te uczucia. Życzę dużo uzdrawiającego snu...
OdpowiedzUsuńZresztą zupełnie mnie zaskoczył ten post - sądząc po zdjęciu, myślałam, że będziesz pisać o jakiejś książce (!).
Powiesiłabym na honorowym miejscu.
Och, co ty mówsz, kazdy komentarz jest na wage zlota! Ja je bardzo lubie, sa dla mnie oznaka, ze nie piszę w próżnię, ich im więcej, tym mi przyjemniej :).
UsuńO książce... powiem Młodemu, będzie bardzo dumny :))).
Przecudne! Proszę pogratulować Potomkowi talentu :) I zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńDziekuję. I za zyczenia i za gratulacje (w imieniu Potomka :)).
UsuńW życiu bym nie wpadła na to, że to tak młody człowiek cudnie kota wylinorycił :-).
OdpowiedzUsuńNajżlejsza Królowo dorzuć do tego zła jeszcze szczyptę egoizmu i zadbaj o siebie.
Bo jeśli teraz się nie zegoistujesz na siebie i nie złapiesz oddechu, to potem może już być możliwości jego złapania. Co byłoby z ogromną szkodą dla świata. Masz odpocząć i wyzdrowieć. Koniec kropka. Li i jedynie :-)
Och, obawiam się, że świat będzie się kręcił także lżejszy o moja osobę. Ale ci bardzo dziękuję. I oczywiście masz rację co do tego egoizmu, tylko, tego... nie mam na to za bardzo czasu. Ironia taka :).
UsuńNajsampierw to miałam ochotę Cię uściskać najzłejsza matko, ale że zazdrość mnie ścisła ku końcow, to się wstrzymam... ;)
OdpowiedzUsuńPaluchów Potomek nie pociął? Odbitką się pochwal, jak zrobicie.
Uznam, ze uściskałas :D.
UsuńPewnie, że sie pociął! Za oboma razami, bo wycinał rzecz w dwóch turach.
Jak będzie odbitka pokaże na pewno :).