Albo taka sytuacja, że zatrzymujecie się w trasie, zeby rozprostować nogi i coś zjeść, i pytasz Pompona Starszego, gdzie jest pies, a Pompon Starszy mówi, że został w samochodzie z Potomkiem Młodszym i śpi, więc mówisz, żeby może przejść się z nim troszkę, bo przed nami trzy godziny jazdy, więc Pompon Starszy się rozdziera ile sił w płucach w nadziei, że braciszek go uslyszy przez otwarte okienko, jednakowoż skutku to nie odnosi żadnego, więc mówisz, żeby sam wypuścił zwierzątko, i Pompon Starszy idzie, wsadza glowę przez okno, potem otwiera drzwi, zagląda i mówi, ale mamo, psa nie ma, jak nie ma, denerwujesz się i idziesz sama, zaglądasz do samochodu, faktycznie nie ma, może Potomek Młodszy poszedl z nim sam z siebie, ale gdzie on jest, wyłazisz z samochodu i zaczynasz nawoływać psa i Potomka, Potomek się nie odzywa, pies tym bardziej, rany, gdzie oni mogli poleźć, i jak mogli się zgubić na takim malutkim placyku, no cóż, włazisz z powrotem do samochodu, a im bardziej do niego włazisz tym bardziej nie ma w nim psa (ani bombelka), nic to, jak kto głupi sprawdzasz za siedzeniami, jakby Potomek Mlodszy (lat 16, wzrostu 189 cm) i pies (rozmiar średniego wyżla, temperament płochliwy, zwlaszcza w samochodzie, typ "polożyliscie to leżę") mogli się tam ukryć, a z tobą sprawdza Pompon Starszy, który pomaga ile sił, aż wreszcie oboje po poszukiwaniach nie uwieńczonych sukcesem opuszczacie pojazd, a wtedy Pompon Starszy mówi,
że ale, mamo, bo to nie jest nasz samochód
:-DDD
OdpowiedzUsuńNie wierzę.
OdpowiedzUsuńCóż, w zasadzie mnie to nie dziwi :D.
UsuńTym niemniej jest to prawda :).
Dobre! Ale wszyscy się odnaleźli?
OdpowiedzUsuńChomik
Owszem, w naszym samochodzie. Ktory stal obok :D.
UsuńMam na swoim koncie podobną historię. Pojechałam do siostry mieszkającej w innym mieście i następnego dnia miałam tam zrobić przegląd serwisowy. Rano więc idę - odpowiednio wcześnie - na parking i... nie mogę pilotem otworzyć auta. Pikam i pikam i nic. Myślę - bateria się wyczerpała, ale to nic, mam przecież kluczyk w pilocie i nawet umiem go wyjąć. No to wyciągam ten kluczyk, wkładam w zamek, ale nie mogę go w nim przekręcić. Im bardziej wyciągam i wkładam, tym bardziej nie mogę otworzyć auta. Dzwonię do siostry, że auta nie mogę itd. Przybiegła - ona też nie może. Myślę - zadzwonię do serwisu, niech ktoś przyjedzie na pomoc, bo mi się auto zepsuło, ale nie mogę się dodzwonić. Dzwoni więc moja siostra do swojego mechanika, który mówi, że za 10 minut będzie. W tym czasie jeszcze raz próbuję kluczykiem otworzyć drzwi i widzę przez szybę porzuconą w środku plastikową butelkę... jaką butelkę??? To nie było moje auto. Moje stało OBOK. Dodam, że samochód, do którego próbowałam się włamać, było tej samej marki i koloru, różniło się tylko rejestracją (ale kto na to patrzy) i porzuconą w środku butelką. Zdążyłyśmy odwołać mechanika...
OdpowiedzUsuń:D
UsuńTo, które zwizytowałam też bylo tej samej marki, co prawda czarne, nie granatowe, no i ciut inne siedzenia, ale na to w ferworze szukania psa i Potomka nie zwrocilam zadnej uwagi...