Potomkowie Starsi (tkwią w kuchni nad kuchenką, przesuwając i przestawiając sobie nawzajem garnuszki, patelenki, łyżeczki, deseczki do krojenia i inne utensylia).
Królowa Matka (tkwi na fotelu, dziergając pracowicie, bo kocyk 1001 Nocy sam się nie zrobi).
Potomek Starszy - Jest okej?
Potomek Młodszy - Tak, jest okej.
Potomek Starszy - A, to dobrze, że jest okej, bo się bałem, że nie jest okej.
Potomek Młodszy - Niepotrzebnie, jest okej. Jakby nie było okej, to bym powiedział: "E, ale teraz nie jest okej!".
Potomek Starszy - ...bo myślałem, że nie jest okej, ale jak mówisz, że jest okej, to okej.
Potomek Młodszy - Nie, całkiem okej, no może trochę przegiąłeś, ale w sumie jest okej.
Potomek Starszy - Ale na pewno byś mi powiedział, gdyby nie było okej?
Potomek Młodszy - No spoko, jasne, że bym ci powiedział, gdyby nie było okej, ale na szczęście jest okej!
Potomek Starszy - A, to okej (rzucając kontrolnie okiem na totalnie beznamiętnie machającą szydełkiem Królową Matkę) Mama to już w ogóle na nas nie reaguje. Nawet nie zerknie. Myślałem, że jednak zerknie, rzuci takie, rozumiesz, spojrzenie, takie, wiesz: "Zawiodłam jako matka i jako człowiek", ale nie.
Cóż.
Co będzie Królowa Matka rzucać spojrzeniami, skoro jest okej.
Że spytam grzecznie; czy z tego przestawiania garnuszków sobie nawzajem wyszło jakieś żarcie? Dla całej rodziny? Czy dało się to zjeść? Pytań mogłoby być więcej, ale nie chce mi się.
OdpowiedzUsuńObcowałam przez parę dni z dużą ilością młodzieży męskiej holenderskiej. Nauczyłam się nowego słowa: "sus".