Rodzina w drodze do Rodzinnego Grodu.
Pan Małżonek (podekscytowany niby nastoletnie dziewczę na widok Ukochanego Idola) - Ojej, zobaczcie, zobaczcie! Sarenki! Trzy! Nie! Cztery! Cztery sarenki!!!
Pompon Młodszy (piszcząc entuzjastycznie) - Ojejciu, jakie to śliczne! Jakie słodkie, mamusiu! Jakie śliczniutkie! Jakie rozkoszne! Ojej, titit, takie milusie!!! Jak tylko widzę coś takiego uroczego, to natychmiast chce mi się wymiotować!
Królowa Matka (zastyga z otwartymi usty, niezdolna do dobycia głosu).
Pompon Młodszy (tonem koniecznego uściślenia) - Tęczą!
A, no chyba że tęczą...
Pan Małżonek (podekscytowany niby nastoletnie dziewczę na widok Ukochanego Idola) - Ojej, zobaczcie, zobaczcie! Sarenki! Trzy! Nie! Cztery! Cztery sarenki!!!
Pompon Młodszy (piszcząc entuzjastycznie) - Ojejciu, jakie to śliczne! Jakie słodkie, mamusiu! Jakie śliczniutkie! Jakie rozkoszne! Ojej, titit, takie milusie!!! Jak tylko widzę coś takiego uroczego, to natychmiast chce mi się wymiotować!
Królowa Matka (zastyga z otwartymi usty, niezdolna do dobycia głosu).
Pompon Młodszy (tonem koniecznego uściślenia) - Tęczą!
A, no chyba że tęczą...
***
Pompon Młodszy - Mamusiu, masz te cukierki jeszcze? Wiesz, te dobre? Te ciuciczki?
Królowa Matka (oszołomiona) - Co?
Pompon Młodszy (cierpliwie) - No, cukierki. Te ciuciczki.
Królowa Matka (z właściwym dla siebie ostatnio uwiądem inteligencji) - Eeeee...
Pompon Starszy (pouczająco) - Nie ma takiego słowa, ciuciczki.
Pompon Młodszy (stoicko) - A powinno być.
Szach, mat, polszczyzno!
***
Królowa Matka - Synek, czy ty już skończyłeś robić swoje zadania domowe?
Pompon Młodszy (bardzo zajęty wytaczaniem miniaturowych kuleczek z różnych kolorów plasteliny) - Tak.
Królowa Matka - To może zanieś swój piórnik do tornistra i spakuj go na jutro.
Pompon Młodszy (nie pozwalając sobie przerwać) - Nie muszę.
Królowa Matka (niewinnie zainteresowana) - O?
Pompon Młodszy (wyjaśniająco, acz nadal nie odrywając wzroku i rączyn od plasteliny) - ... bo skoro Ziemia się obraca wokół własnej osi, to wystarczy, że poczekam tu, gdzie siedzę i piórnik sam się przesunie do plecaka.
...
I teraz wszyscy już wiedzą, co ponosi winę za porażki pedagogiczne dzisiejszych rodziców.
Otóż nadmierne wykształcenie młodzieży ponosi!
Inteligencja i jednocześnie prostota w odbiorze świata :D Cudne te scenki familijne . Mam i ja pewną rodziną sytuację , która może wywoła uśmiech . Zapraszam :
OdpowiedzUsuńhttp://www.matkafrustratka.pl/2018/08/22/niebieska-koszula/
Ten blog polecił mi wczoraj kolega i widzę że w ogóle się nie mylił bo to jest super blog.
OdpowiedzUsuńDzięki :).
UsuńNie wiem czy to dla Ciebie komplement, ale Twój blog należy do grupy nielicznych blogów (policzalnych na... hm... dwóch czy trzech palcach) solidnie odziecianych (?), na które lubię zaglądać. Fajnie się to czyta, takie rozbrajająco-rozczulające te scenki :)
OdpowiedzUsuńBo to chyba nie jest dzieciowy blog po prostu, mimo tytułu i ilości progenitury, jaka sie po nim plącze :D. Zawsze miałam kłopot z zakwalifikowaniem go do jakiejś kategorii, gdy brałam udział w niesławnej pamięci konkursie na Bloga Roku, bo "parentingowy" to on nie był nigdy, "kulturalny" nie był, "kucharski" nie był :D...
UsuńDziękuję :).
Że też nigdy nie pomyślałam, że sposób na przeniesienie rzeczy jest taki prosty. A ja robiłam to ręcznie i marnowałam moje cenne siły na czynności zbędne. Tyle straciłam!
OdpowiedzUsuńCzłowiek nigdy nie wpada na najprostsze rozwiązania, niestety...
UsuńO Królowo! O Matko! Jak ja wyczekuję twoich postów! Zawsze wprawiają mnie w świetny nastrój! Stokrotne dzięki Tobie i twoim twórczym Dziatkom !!!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, miło mi. Będzie tego więcej, jako, że moje dzieci nie ustają w wymowności :D.
UsuńPozdrowienia z tramwaju nr 1.
OdpowiedzUsuń(macham serdecznie)
UsuńMoim zdaniem to bardzo dobrze że takie scenki w ogóle występują.Oby ich było więcej.
OdpowiedzUsuńJest. Po prostu nie nadążam z zapisywaniem...
Usuń