Nadeszło lato.
Czas krótkich spodenek, powiewnych
sukienek, spódniczek mini, i tych maksi z maksymalnymi rozcięciami
też, bluzeczek z dekoltami, koszulek na ramiączkach. Czas bikini i
kostiumów jednoczęściowych, czasem, bywa, więcej odkrywających i
bardziej ekstrawaganckich niż nawet najbardziej skąpe bikini.
Czas odchudzania się
Nad odchudzaniem się pochyla się o
tej porze roku ze zrozumieniem cały świat, od koleżanek w pracy
począwszy, poprzez przyjaciół i rodzinę, po wielkie koncerny
produkujące tzw. zdrową żywność, specyfiki ułatwiające
spalanie tłuszczu lub też sprzęt do ćwiczeń. W gazetach,
czasopismach i na portalach internetowych festiwal diet, a im
dziwniejsza nazwa, tym lepiej. Dieta Dukana, dieta raw, dieta 5:2.
Dieta lemon detox, dieta koktajlowa, dieta owsiankowa. Dieta Igpro.
Dieta kopenhaska, winogronowa, owocowa, dieta dla osób z problemami
naczynkowymi, ze skłonnością do cellulitu, ze skłonnością do
rozstępów.
Ciekawostki – pomocne i te mniej
pomocne. Chcesz schudnąć, jedz jajka. Ananasy. Grapefruity.
Suplementy wspomagające odchudzanie. Albo, przeciwnie, nie ruszaj
suplementów nawet kijem, to tylko sprytny sposób naciągania
klientek na kasę. Lepiej spożywaj ser kozi, ser feta. Orzeszki
pinii popijaj zieloną herbatą.
I oczywiście programy ćwiczeń.
Treningi na siłowni, bieganie, joga. Medytacje pomagające w
schudnięciu. Trening aerobowy (przebóg, co to w ogóle jest?!).
Seks, uprawianie dużej ilości seksu. Pływanie. Jogging.
A najlepiej wszystko naraz.
Na te, które nie są częścią
oszalałego z chęci wbicia się w odzież o rozmiarze 36 tłumu nikt
nie zwraca uwagi.
Na te, które są chude. Szczęśliwe
zołzy. Napychające się smakołykami po gardło, biegające co
najwyżej do podjeżdżającego autobusu, owsianka budzi w nich
żywiołową niechęć i, cholera jasna, nie muszą jej połykać
przez ściśnięte z obrzydzenia gardło. Nigdy w życiu, nawet przez
kwadrans, nie musiały odchudzać. Nigdy nie musiały ćwiczyć. A
wszyscy wokół im wyłącznie zazdroszczą.
No bo też, rzeczywiście, jaki one
mogą mieć ze sobą problem?
Jakie problemy może mieć w ogóle
osoba chuda? Jakie kompleksy? Na pewno nie te, dotyczące jej figury.
Na pewno zbliżające się lato nie budzi w jej sercu skurczów
przerażenia, bo wszak w bikini nie tylko nie będzie musiała się
wbijać, ale normalnie w nie wejdzie.
I dlatego może być od początku życia
przez wszystkich - obcych, znajomych, przyjaciół i rodzinę,
dalekich wujków, bliskich kuzynów, koleżanki i kolegów ze szkoły
i studiów, kompletnie obcych pasażerów komunikacji miejskiej,
towarzyszy podróży przez pięć przystanków, oraz znanych od
dzieciństwa sąsiadów mamusi, przez osoby zarówno proste w
obejściu, jak i wysoce kulturalne i doskonale wychowane –
oglądana, oceniana i dowcipnie podsumowywana.
Można do niej żartobliwie powiedzieć
„Co taki szkieletor może mieć za problem”, „A co o diecie wie
taki patyczak”, „och, jak ktoś jest jak sztacheta w płocie...”
(czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie kulturalną osobę mówiącą
do prawie nieznajomej osoby pulchnej „taki wielorybek”, „taka
piłeczka plażowa” „taki tłuścioszek”?).
Można ją bezpośrednio i bez
skrępowania spytać, czy ma bulimię lub anoreksję (czy ktoś jest
w stanie wyobrazić sobie kulturalną osobę mówiącą: „Taka
gruba osoba jak pani zapewne cierpi na zespół Cushinga? a może
zespół policystyczny jajników?”).
Można ją pomacać, wydając przy tym radosne rechoty i okrzyki: "Ale żebra!". Można złapać za rękę bez pytania i bez chwili zastanowienia, czy ona sobie tego życzy, żeby pokazać, że jej nadgarstek mieści się między kciukiem i palcem wskazującym. Można ucapić i posadzić sobie na kolanach w autobusie z komentarzem, że nie ma miejsc siedzących, ale nie szkodzi, takie chuchro może na kolanie usiąść, nic, panie, nie poczujesz.
Można ją pomacać, wydając przy tym radosne rechoty i okrzyki: "Ale żebra!". Można złapać za rękę bez pytania i bez chwili zastanowienia, czy ona sobie tego życzy, żeby pokazać, że jej nadgarstek mieści się między kciukiem i palcem wskazującym. Można ucapić i posadzić sobie na kolanach w autobusie z komentarzem, że nie ma miejsc siedzących, ale nie szkodzi, takie chuchro może na kolanie usiąść, nic, panie, nie poczujesz.
Można uznawać jej problemy za
wydumane – co to za zmartwienie, być zbyt chudym? Kto normalny
uzna, ze kompleksy powodujące, że nosi się wyłącznie spodnie,
aby nie pokazywać zbyt chudych nóg to PRAWDZIWE? A nie takie tam
coś, kompletnie wydumane głupstwo, drobiazg?
Bo przecież tekst "kto by chciał się przytulać do worka kości" nie boli, wcale, ale to wcale nie.
Przecież powodem hodowanej latami
traumy, urazów i ciężkich kompleksów może być wyłącznie
wysłuchiwanie uwag o pucołowatej twarzy i krągłościach, zaś
słuchanie przez całe życie tekstów w stylu „nie można cię dotknąć, żeby się nie poobijać”, „jak chodzisz
słychać klekot” nie rani wcale, bo każdy (każdy, prawda?
Oczywiście, że tak!) wie, że to jest zaowalowana forma komplementu
i wyraz zazdrości,. I taka szczęśliwa chudzina też powinna to
wiedzieć i cieszyć się z każdego podobnego określenia jak
dziecko. I na pewno wie, gdzieś w głębi serca wie i topnieje z
zachwytu, i duma ją rozpiera, a jeśli twierdzi, że nie to jest to
zapewne udawanie, takie kokieteryjne machanie rzęsami i dopraszanie
się o jeszcze więcej.
A już najbardziej wydumanym, nie
istniejącym, wymyślonym nie wiadomo po co, chyba po to, żeby
zwrócić na siebie uwagę albo nie czuć się wykluczonym z rozmowy
w towarzystwie rozprawiającym o dietach jest problem „jak utyć”.
NO BO KTO NORMALNY NIE UMIE UTYĆ?!
I taka Królowa Matka, wychodząca ze szpitala
„sztacheta w płocie”, ważąca przy 175 cm wzrostu 52 kg,
niezdolna do utycia zyskuje, zamiast zrozumienia, zachwyt i wyrazy
zazdrości. Przyjaciele wyrażają go z zażenowaniem i
przepraszając. Znajomi i mniej znajomi – bez skrepowania. Boże,
jak masz cudownie. Tyle schudłaś. Możesz jeść wszystko i nie
tyjesz. Szczęściaro. Jakże ci zazdroszczę.
Ci zupełnie nieznajomi pozwalają
sobie na teksty o anoreksji całkiem otwarcie. Bo 52-kilogramowa Królowa Matka nie nosiła na czole naklejki "Mam NYHA IV, jeśli nie wiesz, co to, przechodniu, to sobie wyguglaj, jeszcze trzy tygodnie temu moja wątroba nie pracowała, a serce może stanąć w każdej chwili tak, że nie jestem pewna, czy dożyję końca dzisiejszego dnia". I można w związku z tym skomentować głośno wszystko, od wyglądu do stanu psychicznego. Otaksować wzrokiem
od stóp do głów, wskazać palcem. Te głupie baby. Zobacz, co z
siebie zrobiła. Idiotka, wygląda jak ofiara obozu koncentracyjnego,
czego te kretynki nie zrobią z powodu mody! Czy nie wiedzą, że
kobieta musi mieć czym odetchnąć i na czym usiąść?
Chudnąc patologicznie na skutek
silnego stresu zyskuje się to samo. Szczęściara. Ta szczęściara.
Ona to ma dobrze. Też bym tak chciała, a ta narzeka!
Ale nawet zdrowa i szczęśliwa jak
prosię w deszcz osoba (która chciałaby być wytwornie szczupła,
jak Ania z Zielonego Wzgórza, a wie, że jest nieromantycznie chuda)
patrzy czasem w lustro z niechęcią, skreśla z listy wymarzonych
zakupów jakąś rzecz, która za dużo odsłania, źle się czuje w
swojej skórze. Bo jest chuda. I tak samo wstydzi się wyjść na
plaże w bikini jak tysiące tych kobiet, które z myślą o lipcowym
urlopie katują się dietą i ćwiczeniami od marca.
Różnica polega na tym, że je świat
rozumie, a jeśli nawet nie rozumie, to udaje, że rozumie, oferując
szereg środków i sposobów, by wesprzeć je w walce z tym, co im
wadzi.
Problemów związanych ze zbyt niską
masą ciała ludzi chudych nie rozumie i nie oferuje im nic, a
kompleksy zbywa machnięciem ręki, jako wymyślone i nieprawdziwe.
Nadeszło lato. Czas odwinięcia się z
kilku warstw odzieży. Wystawienia na ludzkie spojrzenia wystających
kości obojczyka, łopatek, cieniutkich nadgarstków, kostek.
Kombinowania, jak się ubrać, żeby zakryć dekolt. Albo sterczące
kolana. Albo uda wyglądające jak kość udowa, tylko i wyłącznie.
Czas rozmów o dietach, z których jest
się wyłączonym, i nasilonych uwag o szkieletorach, które nie mają
problemów i nic nie rozumieją.
Nawet fakt, że można bezkarnie zjeść
pół blachy sernika z galaretką nie stanowi za to czasem
wystarczającej rekompensaty.
Oj, jak ja to rouzmiem! Jak ja się identyfikuję!
OdpowiedzUsuńKiedyś zrobiłam awanturę (a miałam jakieś 17 lat wtedy) nieznajomej babie krzyczącej na mój widok "o rety, Oświęcim". Ale nie załapała o co chodzi, poza tym że jestem niewychowana. Niektórych nie nawrócisz.
Pozdrawiam,
Joanna, 165 cm, 42 kg
Och. Oświęcim. Ile razy to słyszałam. Ale nigdy nie miałam odwagi zrobić awantury. Szkoda.
Usuń"(czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie kulturalną osobę mówiącą do prawie nieznajomej osoby pulchnej „taki wielorybek”, „taka piłeczka plażowa” „taki tłuścioszek”?)."
OdpowiedzUsuńJa nie muszę sobie tego wyobrażać, znam to z autopsji. Zresztą wyrażenia przez Ciebie przytoczone są wręcz niespotykanie kulturalne. Nieprawdą jest też to, że świat rozumie i wspiera grubasów - jeśli tak uważasz, to znaczy, że za bardzo się w tych swoich żalach zamknęłaś i nie widzisz nagonki na otyłych (nie mówię tu o tych, którzy są w stanie schudnąć od wiosny do lata). Pozdrawiam z drugiej strony barykady - z przewlekłą anemią i niedoczynnością tarczycy.
Czyzbys przeoczyła w cytowanym fragmencie slowo "kulturalny"? Ja nie pisałam o chamskich odzywach na ulicy (BTW, jesli sadzisz, że w tekscie przytoczyłam najbardziej chamskie wypowiedzi, jakich doświadczyłam w życiu, to buahahaha). Pisałam o KULTURALNYCH ludziach, którzym nie przechodzi przez gardlo słowo "otyły", slowem "gruby" by się udławili, którzy zostali nauczeni, że wyglądu osób ponadnormatywnych się nie komentuje publicznie, i ktore nie mają ŻADNYCH oporów, by dzielić się swoimi spostrzeżeniami i "żartobliwymi" uwagami na temat osob chudych.
UsuńJa tam jestem dużą dziewczynką, dawno mnie przestało dręczyć, co o mnie mówią, a jak wyszłam ze szpitala to już w ogóle cieszyłam się, że żyję, co mnie obchodziły glupie teksty jakichś chamidel na ulicy? Co nie znaczy, że ich nie słyszalam.
Napisałam też, że świat często udaje, że rozumie osoby otyłe.
Że rozumie osoby bardzo chude nawet nie udaje, czego najlepszym dowodem jest twoj tekst o "drugiej stronie barykady" oraz o "zamykaniu się w tych swoich żalach".
Pani sama takich osób nie rozumie. I chyba nawet nie próbuje. Pisze pani o tym, jak to nieprzemyślane słowa potrafią ranić, a kiedy ktoś czuje się zraniony pani słowami, uznaje to na argument na potwierdzenie swojej racji. Domaga się zrozumienia dla swoich kompleksów, ale nie okazuje go kompleksom osoby "ponadnormatywnej" - jej, jakie ładne słowo! Jaka empatia i delikatność!
UsuńNawet nie chce mi się komentować po kolei wszystkich przykrych dla takich osób sformułowań w tekście, bo mam wrażenie, że to bezcelowe. Bo ja tak baaaaardzo nie rozumiem! Cóż, nie tylko ja...
Tekst nie jest o osobach otyłych. Nie opisuje uczuc i sposobu widzenia świata osob otylych. Nie twierdzę, że je rozumiem, nigdy w życiu nie byłam otyła, więc nie, nie rozumiem. Niewątpliwie spróbuję zrozumieć, jesli kiedykolwiek będę pisać o nich tekst - ale to nie jest ten przypadek.
UsuńTekst nie jest o moich kompleksach - o doświadczeniach tak, owszem. Nie domagam się zrozumienia dla moich kompleksów, prosze bardzo, można ich nie rozumieć.
Tekst jest o osobach chudych, o tym, jak one widzą świat i o tym, jak świat je traktuje. A nie traktuje fajnie, wyśmiewa, obraża i dręczy (vide - moje własne dziecko, no, ale ono na pewno nie jest naprawdę wyśmiewane bo jest, no cóż, chude) i owszem, hoduje kompleksy, z których sie trzeba potem wygrzebywac.
Ale oczywiście, można uznać, że są to kompleksy i problemy wydumane, ot, paniuńcia, która się miesci w rozmiar 36 napisała tekst w stylu "tiaka jeśtem niescięśliwa, ojejciu", żeby sie pochwalić, że w ten rozmiar wchodzi i teraz udaje, że jej z tym kiedykolwiek było źle.
Kiedyś schudłam 15 kg w ciągu trzech tygodni z powodu silnego stresu. Zazdrość była ogromna. Nikt nie chciał słuchać o skutku-powiększonej i otłuszczonej wątrobie. Widziano tylko "magiczne" 15 kg. Chory kult wychudzonych modelek, sprawia, że nikt nie chce zobaczyć ile dramatów kryje się za takim wyglądem.
OdpowiedzUsuńGorzej, mogą cię trafić jeszcze teksty, że dobrze ci tak, bo sama chciałaś...
UsuńRozumiem aż za dobrze, niestety. Kiedy w trakcie studiowania dwóch kierunków jednocześnie (i odwalania programu trzech lat w ciągu jednego roku, co skutkowało siedzeniem na uczelni od ósmej rano do dziesiątej wieczorem) schudłam przez miesiąc 3 kg, a nie miałam z czego chudnąć, bo i tak byłam bardzo szczupła, i przy wzroście 167 ważyłam 49 kilo; no więc usłyszałam wtedy od kompletnie obcej osoby "Tobie to dobrze, tyle schudnąć bez żadnego wysiłku" i szlag mnie trafił konkretny. Szczególnie, że po wyłuszczeniu, na czym polegało to "bez wysiłku" i jakie miało konsekwencje, padło "Anemia? A tam, anemia, wyleczy się, ZA TO jesteś CHUDA". Nóż się w kieszeni otworzył.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Alla, 167 cm, 50 kg
Mówiąc szczerze sądzę, że osoba, która mówi - i szczerze tak myśli - że nieistotne, że jesteś chora, istotne, że jesteś chuda ma jakiś potężny problem ze sobą :(.
UsuńPrawda. Lepiej bym tego nie ujęła. Ale to trzeba być człowiekiem rozuminym żeby zrozumieć problem tak otyłych jak i tych wiecznych patyczaków. Normalną wagę osiągałam zazwyczaj będąc w ciąży. Teraz po latach dobiegam do wieku gdzie pomalutku zaczynam sobie chodować fałdkę. która w końcu zapobiegnie wypadanie mojej osoby przez nogawkę spodni. I ja się nią zachwycam :D Ale wszysycy wokół i tak pukają się w czoło ,,gdzie ty masz fałdkę" ?! No liitości.....
OdpowiedzUsuńO problemach ludzi chudych, trzeba przyznać, rzadko się pisze. Chyba przez to wszyscy zakładają, że są to problemy wydumane, a wszelkie skargi to forma kokieterii.
UsuńMam wrażenie że ten totalnie gruboskórny brak empatii uderza zarówno w ludzi z nadwagą jak i niedowagą. Odebrałam swoją porcję taktownych uwag o patyczakach chudzielcach i anoreksji (a nawet w dzieciństwie te klasyczne teksty - od obcych na szczęście - że powinnam jeść bo inne dzieci głodują. Jasne, nie mam apetytu bo jestem totalnie niewrażliwa, nie mam apetytu na złość dzieciom w Afryce... Całe szczęście że moi rodzice nie uprawiali takich szantaży). Mam jednak wrażenie że osoby z nadwagą są prześladowane tak samo. Każdy uważa, że może pouczać o diecie i niebezpieczeństwach dla zdrowia, pełnym głosem oznajmiać "Ale krowa" gapić się otwarcie na dekolt i tak dalej. Wspólnym mianownikiem jest właśnie ta gruboskórność i poprawianie sobie samopoczucia że oto ja jestem lepszy, nie mówiąc już o tym że wiem lepiej a taki jeden z drugim powinien wręcz być wdzięczny że się dzielę moimi mądrościami...
OdpowiedzUsuńTotalny brak emaptii uderza WSZYSTKICH ludzi. Gruby, chudy, rudy, łysy, kudłaty, wysoki, niski, drobny, blady, za rumiany, bacik się na każdego znajdzie.
UsuńOczywiście, że osoby z nadwagą są tak samo prześladowane. Ale ja pisze jednak głównie o swoich doświadczeniach... dotykajacych sporą grupę osób, a rzadziej, mam wrażenie, komentowanych
Żeby szydzić z czyjegoś wyglądu - czy choćby komentować bez pytania - trzeba być zwykłym, niewychowanym chamidłem, i tak, wiem, z moich słów przebija pogarda do chamideł, no ale ja nimi pogardzam, więc trudno, żeby nie. A co do anomalii w wyglądzie - dałyśmy sobie wmówić, że musimy wyglądać JAKOŚ. Jedna się czuje za gruba, jedna za chuda. Za wysoka, za niska, za ruda. Cholera jasna! Czy to blok z wielkiej płyty, że wszystko ma wyglądać tak samo?? I tak, ja też temu ulegam. Ale trudno nie ulegać, kiedy w normalnym sklepie z ubraniami nic na ciebie nie pasuje, chociaż naprawdę nie wyglądasz jak wieloryb.
OdpowiedzUsuńMam dziecko z nadwagą. Dwoje, jedno z nadwagą, jedno bez, żeby nie było od razu cozemniezamatka. Nie żeby jakąś dużą nadwagą, ale jednak. Po tym, co było na początku w szkole, poszłam do pediatry, on mądry człowiek jest, i mówię, że sobie nie radzę, młody naprawdę się stara, i ja się staram - a w szkole latają grubasy i worki gówna (naprawdę)(powiedzcie mi: jak wychowywane jest dziecko, które potrafi powiedzieć do innego człowieka 'worek gówna'?).
I ten lekarz do mnie powiedział wtedy takie zdanie: Proszę pani, Jakub tak ma. Jest powolny, lubi jeść, trudno mu wyglądać inaczej. Pani chce, żebym ja go zmienił? A w co?
Jak to się stało, że nie potrafimy myśleć w ten sposób?
W normalnym sklepie nic też na ciebie nie pasuje, bo wyglądasz jak patyk :(... Szczerze, nie wiem, dla kogo są "normalne" sklepy, czasem mam wrażenie, że dla szczupłych trzynastolatek.
UsuńJa mam dwoje dzieci szczuplych i dwoje chudych. Jedno jest z tego powodu wyśmiewane w szkole, dręczone. Jest zdrowy jak byk, ma najlepsze wyniki krwi, jakie w życiu widziałam, je normalnie. jest chudy. Pokazuję mu zdjęcia dwunastoletniej mamusi, która miała identyczne kolanka, identyczne patykowate nóżki i identyczne obojczyki, i wyrosla z tego. Trochę. Niewiele więcej mogę zrobić.
I nie wiem, jak wychowywane musi być dziecko, które potrafi na drugie powiedzieć "worek gówna". Ale wiem, że od tego się to wszystko zaczyna. Od wychowania tego dziecka. Na które mamy żaden wpływ :(.
Bo to zawsze jest tak, że najbardziej się tęskni do tego, czego się nie ma, i gruby jest przekonany, że przyjąłby z radością stres czy anemię, gdyby się tylko z tym wiązało to wymarzone bycie chudym... A ja, jak sobie czasem pomyślę o takich właśnie skutkach choroby czy stresu, to od razu wysyłam gorliwe prośby do Boga i Wszechświata, że wolę być do końca życia taka gruba, jak jestem, byle nie trafić na taką chorobę czy stres tego stopnia...
OdpowiedzUsuńKrólowo Matko - uściski. <3
Mądrego przyjemnie posłuchać :).
UsuńTak, to na pewno to. Tylko pewnie osoby grubsze chciałyby się TROCHĘ zestresować, a te chude mieć TROCHĘ zespół policystyczny jajników ;). Byc trochę grubszym, trochę chudszym, troche wyższym, troche niższym... Takim średnim. Chyba daliśmy sobie za bardzo wmówić, że takie coś średnie istnieje i jest fajne...
Uściski nawzajem :).
Słowa ranią, czasem te blizny zostają na całe życie. Dlatego tak ważny jest dom, zwracanie dzieciom uwagi, na ile można można pozwolić sobie wobec innych - to zostaje na całe życie. Mądry tekst. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOd domu się zaczyna (patrz: komentarz powyżej o dzieciach nazywających inne dzieci "workiem gówna").
UsuńDzięki.
Nie ma ludzi idealnych, ale czasem ci bardziej pewni siebie potrafią zranić innych bardzo mocno. Szybko chudną ludzie ciężko chorzy. Dzięki, wolę już moja tarczycę i ciężką pracę niż zazdrościć komuś anemii czy nawet raka. Niech każdy patrzy we własne lustro
OdpowiedzUsuńZazdrość się bierze z niewiedzy, jak to wygląda na prawdę. Ja będąc grubą słyszałam nie raz, że ile to ja musiałam żreć, że się tak spasłam... No i teraz powoli, powoli dochodzę do siebie, ale jedząc zdrowo i uprawiając sport. Teraz to słyszę głosy zachwytu, jak mi isę udało juzs tyle zrzucić, a jak mówię, że to wcale nie takie trudne i radzę spróbować, zalogować się chociaż na moim portalu Vitalia, to ludziom się nie chce. Nie chce im się robić, nie chce rozumieć czyjąś sytuację, ale oceniać tak. Współczuje nam takich nietolerancyjnych osób. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja ogóle nie wiem jak to działa, chyba to wszystko zależy od naszej samoświadomości. Na przykład ja (nie chwaląc się, haha!) mam teraz głęboko w odwłoku co ludzie o mnie gadają. No bo co ja mam innego zrobić? Powiesić się? Nie mam zamiaru. Kiedyś byłam patyczakiem. Wiatr mnie do kałuży zepchał i to nie jest kawał tylko prawda, pamiętam to. Przed pierwszą ciążą ważyłam 48 kilo (mam tylko 162 cm wzrostu|), po drugiej 46 kilo. A potem zachorowałam na tarczycę i mi się przytyło. Teraz ciągle jestem na granicy normalnego BMI i wkurzam się jak ludzie mówią że nie jestem za gruba, bo ja się czuję jak wieloryb. Nie wiem jakim cudem ciągle mieszczę się w rozmiar 38-40, w 36 czułam sie dobrze i nic tego nie zmieni, ale jak tak zastanawiam się np. "ile bym dała żeby znowu być rozmiaru 36" to... nic bym nie dała. Będę jaka będę i koniec. Nie będę się głodzić, jak moje ciało chce takie być to niech sobie będzie.
OdpowiedzUsuńWszystko co piszesz, to prawda. Najbardziej pamiętam z wczesnej młodości teksty życzliwych ciotek i wujków, którzy mówili mi, że chłopcy nie lubią takich chudych dziewczyn. Moje nastoletnie kompleksy rosły pod niebo po takich tekstach... Teraz mam 39 lat i nadal ważę 47 kg przy 164 cm wzrostu. Trzy ciąże nie pomogły. Po każdej wracałam do swojej wagi...
OdpowiedzUsuńPiekny i madry wpis, Krolowo Matko. Ja z przyczyn zaleznych od choroby, potrafie przytyc i schudnac do 15 kg w ciagu paru tygodni. Nienawistne i glupie komentarze slysze czesto. Z tym, ze ekstremalna chudosc budzi wrogosc a dodatkowe kilogramy jakies dziwne politowanie. Szkoda ze zyjemy w czasach, gdzie wizualnosc ma takie znaczenie. Pozdrowienia dla Krolowej i Reszty.
OdpowiedzUsuńAnutek, śmiej się! Mów wszystkim, że to seks w czasie joggingu tak dobrze robi ;D
OdpowiedzUsuńBo co ma powiedzieć dyplomowany dietetyk, z 20 kilogramową nadwagą? Gdy nawet ci najkulturalniejsi nie mają żadnych hamulców?
Przecież nie będę każdemu tłumaczyć, że tarczyca, że autoagresja... przecież to i tak wymówki.
No to mówię, że jem jeden posiłek dziennie - rano zaczynam, wieczorem kończę ;)
Smutny wpis na początek Twoich wakacji :(
OdpowiedzUsuńPrzykro czytać (i słyszeć wokół siebie też), jak ludzie potrafią się ranić :( I niekoniecznie to musi dotyczyć chudości lub nadwagi, czasem można od obcego faceta usłyszeć coś ogólnie przykrego, sugerującego np. ogólny brak urody(widoczny na tle atrakcyjnej koleżanki). A od innego (którego się widzi pierwszy raz w życiu) np. kąśliwą sugestię, że się wygląda na niespełnioną seksualnie. Zawsze coś się znajdzie. Ludziom nie brakuje fantazji, niestety.
Co do wagi - mnie się zdarzyło zjechać do granicy normy (w czasach, kiedy sporo tańczyłam, a w dodatku byłam pechowo zadurzona), ale po zlikwidowaniu obu czynników zaczęło się to zmieniać, wiek pewnie też trochę dołożył. I teraz mam nadwagę (jakąś, niezbyt wielką, ale mam), którą na szczęście udaje mi się za bardzo nie przejmować. Pocieszam się tym, że mniej mi teraz widać zmarszczki ;)
Lata temu, młodsza o ponad dwie dekady, ciężko odchorowywałam przytyki do wyglądu i tak naprawdę nigdy do końca sobie z tym nie poradziłam :/ Jednak staram się tępić stare kompleksy i przyjąć za dewizę raczej hasełko z pewnej koszulki (którą muszę w końcu nabyć, a co): "Little girls cry, big girls say ".
I tym może zakończę, bo jeszcze mi się jakieś niefajne wspomnienie nasunie, a wolę nie oglądać się zbyt często za siebie.
Po prostu uznałam, że muszę się tu podzielić tym co dziś przeczytałam. Na blogu amerykańskiej dziewczyny, wyglądającej jak milion dolarów, matki czwórki dzieci (tak!). I tylko te lęki i wątpliwości takie same i znajome...
OdpowiedzUsuńFajny wpis, dodaje otuchy. Ale jeszcze więcej otuchy, ten pozytywny oddźwięk jaki wywołał.
Czy jest gdzieś tak i u nas??
"When putting on a swimsuit makes you crazy insecure":
http://jonesdesigncompany.com/thoughts/swimsuit/
Pisała o tym również angielska dziennikarka Emma Woolf.Bardzo polecam jej książkę "Ministry of thin". Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu obrzydliwe. Po prostu dobrze że jest noc, że nie jadłam nic od paru godzin, bo bym chyba się porzygała. Jak ci głupi ludzie mogą, to jest straszne! Ja raczej nie miałam takich problemów (jestem chuda, ale nie aż tak, by nie móc spokojnie zniknąć w tłumie), ale rozumiem, jak to jest wyglądać lub zachowywać się inaczej z powodu choroby. I rozumiem te przytyki, ach jak ja rozumiem jak to boli! Ale teraz już wcale nie boli. Jestem po prostu wkurzona. Tego się nie będą spodziewać.
OdpowiedzUsuńmądre to co Królowa Matka napisała ale ja z zupełnie innej beczki ...
OdpowiedzUsuńArabowie karmili panny haremowe kozierdką z miodem ...lubi Matka? Może by tak jakie ciasteczka czy co ?
Ja się nie do końca zgadzam z twierdzeniem, że świat bardziej rozumie grubasów. Uważam, że osoby, które potrafią na widok chudego człowieka zajechać szkieletorami i innym oświęcimiem, zupełnie nie mają skrupułów by uraczyć waleniem czy wielką dupą osobę otyłą. To zwyczajny brak kultury i empatii,postrzegający życie na zasadzie "o, inny! Dowalmy mu, taki dziwoląg nie ma prawa istnieć" (choć często, jeśli idzie o estetykę, sami autorzy tych uwag pozostawiają wiele do życzenia.. ).
OdpowiedzUsuńŻyj i pozwól żyć innym, że tak podsumuję mało oryginalnie.
Kochana Krolowo Matko, pojdz prosze na lobby biusciastych i na lobby malobiusciastych i poczytaj watki o tym, co ludzie mowia. A potem wyciagnij jedyny sluszny wniosek, ze naprawde sa ludzie, ktorzy przy...chrzania sie do dowolnej cechy mijanej osoby tylko po to, zeby poczuc sie nieco mniej dennie, bedac samym soba.
OdpowiedzUsuńO slusznosci tego odkrycia przekonalam sie po raz kolejny, gdy ostatnio jakis pan o hmmmm nieslychanie pociagajacej aparycji i takiejz woni, ciagnacy w kierunku ogrodkow dzialkowych wozek ukradziony spod supermarketu pouczal mnie o negatywnym wplywie biegania na stan kolan przy mojej wadze. Ktoraz to waga jest w normie, choc przyznaje, rozlozona z rozmachem, kolana sa w stanie idealnym, a bieganie sluzy zdrowiu psychicznemu a nie odchudzaniu. No ale poprawianie sobie nastroju bieganiem jest takie meczace, lepiej dowalic losowo wybranej osobie, niech nie bedzie taka zadowolona z zycia.
Turzyca
PS Oswiecim w haslach wykrzykiwanych do grubych tez sie pojawia, nagminnie zreszta, mianowicie w Oswiecimiu grubych nie bylo, wszystkie tarczyce i policystyczne jajniki same sie leczyly.
Miałam w klasie koleżankę która jadła co chciała i nie tyła. Była przy tym wysoka jak brzoza. Raz w żartach powiedziałam jej by nie chudła bo zniknie. Zaraz pożalowałam tego widząc jak jej przykro. Na zawsze odechciało mi się komentowania cudzej aparycji
OdpowiedzUsuń