Pompon Młodszy (z radosnym zachwytem) - Mamusiu, zobacz, jaką mam wielka rąckę! Juz urosłem! Juz jestem taaaaki wielki, a będę jesce więksy! Juz niedługo nie będziecie mnie mieli takiego malutkiego, jakiego macie telaz!
Wzdech.
Wzdech.
Szybkie przełknięcie tego dziwnego czegoś, co nagle utkwiło w gardle.
I chlip w kąciku, gdy nikt nie widzi.
Wzdech.
Wzdech.
Szybkie przełknięcie tego dziwnego czegoś, co nagle utkwiło w gardle.
I chlip w kąciku, gdy nikt nie widzi.
Królowo, a od jakiego wieku dziecka takie chlipanie w kąciku się zaczyna? Pytam, bo Mysza ma dopiero 2 miesiące i ja jak na razie wydaję okrzyki radości kiedy zauważę, że weszła na kolejny etap - np. że kolejny bodziak lub czapeczka za małe, pieluchy trzeba już większy rozmiar, wczoraj nie reagowała na książeczkę, a dziś nie może od niej wzroku oderwać etc. Kiedy to dorastanie przestaje cieszyć?
OdpowiedzUsuńNie wiem :). U najstarszego cieszyło, z każdym kolejnym mniej. Przy najmlodszych doznawalam spektakularnych załamań przy każdym etapie - gdy zmienialismy łózeczka z niemowlęcych na normalne, gdy Pompony dostaly wlasny pokój, gdy poszły do przedszkola, gdy pakowałam i oddawałam ubrania zdecydowanie już za male, wszystko ze świadomoscią, że TO JUŻ NA PEWNO OSTATNI RAZ.
UsuńMoże to wlasnie od wtedy???
Dragonello - z dorastaniem jest tak, że niektóre etapy cieszą, wszystkie osiągnięcia itp, ale jednocześnie - te same, albo inne - powodują taki smuteczek i łkanie w kąciku... Płakałam przy ostatnim karmieniu piersią, że to już koniec, a ostatnio poryczałam się jak durna wystawiając na allegro ikeowy dziecięcy stolik i krzesełka, bo moje dziewczynki już urosły, mają swoje biurka, i nie będą tu obok mnie siedziały i rysowały już... buuu...
UsuńTak - to właśnie wtedy. U najstarszego rozwój cieszy, wręcz go poganiamy, a u najmłodszego - koniec każdego etapu rozwoju wiąże się z bolesną konstatacją, że JUŻ NIGDY... :-(
UsuńMyślę też, że ważnym składnikiem takiego chlipania są starsze dzieci, na których przykładzie widać wyraźnie, że "kiedyś to było fajnie" (oczywiście wiemy, ze wcale nie było fajnie, ani lekko ale... no właśnie jednak było fajnie ;))
UsuńKlepię ze zrozumieniem po ramieniu, choć osobiście jeszczę się wstrzymuję przed chlipaniem, bo... może to jeszcze nie był ostatni raz?
(tu Jarecka idzie na stronę charkać, pluć i płukać usta)
Jarecko - u mnie na pewno ostatni... i, jakem osoba wznoszaca zawodowo okrzyki typu "Jak ludzie moga sie martwić, gdy ich dzieci się wyprowadzają z domu, toż to chyba najpiękniejszy dzień zycia!!!" ;), OKROPNIE jest mi z tego powodu źle. Aż się dziwię.
UsuńDragonello - juz dziewczyny wszystko napisały :). Wszystkie to znamy i, choć nienawidze mówic "sama zobaczysz" to jestem pewna, że zobaczysz. I to za chwile bedzie, za momencik Twoja Mysza wejdzie sama na zjeżdżalnię albo nie odwróci się, żeby Ci pomachać w drzwiach przedszkola, a Ty pomyślisz: "A tak niedawno cieszyłam się, gdy wyrosła z body z kaczuszką!", no naprawdę chlip, mówię Ci :).
To faktycznie chyba to - dla mnie wszystko, co się dzieje z Myszą, jest fascynujące, bo nowe, przerabiam po az pierwszy. W takim razie nie zamierzam się matwić i będę się cieszyła chwilą, bo jak na razie to ja się nie mogę doczekać, kiedy wreszcie ona będzie umiała już to czy tamto :)
UsuńTo nie jest tak ze dorastanie przestaje cieszyc czy napelniac duma. Dorastanie po prostu zabarwia sie nostalgia. Zjawisko osiaga mase krytyczna na roznych poziomach wiec trudno powiedziec w indywidualnych przypadkach, kiedy to nastapi, ale naukowcy pracuja nad skala. Szkola fryburska zaklada, ze osiagniecie fazy mobilnej jest jednym z kluczowych wyznacznikow, ale szkola orleanska wzrusza ramionami na takie prymitywizowanie zagadnienia.
OdpowiedzUsuńJestem zwolenniczką szkoły orleańskiej :).
UsuńEchhh... Mat pierworodny ma dziś trzynaste urodziny i numer buta 43... Pochlipię z Tobą.
OdpowiedzUsuń(ponuro) Mnie i jedenaste Potomka Starszego już wkrótce wystarczą... Tulu i rozumiu. Buziaki.
Usuńrozumiem, sama nie mogę się napatrzeć jak śpią , jak się bawią - jak oni rosną - jak okropnie czas ucieka
OdpowiedzUsuńNo... Po nich to najbardziej widać...
UsuńDorastanie cieszy, ale właśnie ta świadomość, że to już ostatni raz... Mój najmłodszy wprawdzie dopiero zaczął przedszkole, ale jak patrzę na noworodki to coś mi się robi, że ja już nie... Że już nigdy nie... Wzdech i chlip.
OdpowiedzUsuńOj, tak, oj, tak (kiwa głową, malo jej nie odpadnie).
UsuńJeszcze chwila, będą wnuki. I to być moze więcej wnuków niż dzieci.
OdpowiedzUsuńTego się trzymam, bo te hączki cohaz większe i większe...
Zwierzę ci się, że ja się SRASZNIE boję, że nie będę miała żadnych wnuków, albo, że mnie wszystkie synowe będą nienawidzić, albo, że moje dzieci wywieje za ocean i ja tych wnuków na oczy nie ujrzę, albo, ze... no, główka mi w każdym razie pracuje ;).
UsuńBardzo znajome mi to uczucie... "Łączę się w bólu":)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńDla mnie to całkowita abstrakcja z uwagi na brak odpowiednich doświadczeń (których już nie nabędę, nie mam złudzeń), ale wpis i tak mnie wzruszył.
UsuńWysyłam kolejny raz ten komentarz, bo chyba zamotałam coś z adresem mailowym przypisanym do Bloggera i moje wiadomości raz przechodzą, raz nie :(
Ładne. I smutne jednocześnie, ale dalej ładne.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo. Smutne, znaczy się :(.
UsuńTo nie koniec, tylko zmiana formy, a każda zmiana otwiera nowe możliwości. Cichutkimi krokami nadchodzi moment, kiedy powiedzą Ci, Królowo Matko, że wolą jechać późniejszym busem tylko po to żeby z Tobą trochę więcej czasu spędzić. A tego czasu nigdy nie będzie wystarczająca ilość. Wiem to po sobie :).
OdpowiedzUsuń