W ten straszny czwartek, 24 lutego, bladym świtem biegałam po domu odziana zaledwie częściowo, usiłując a to nienachalnie zachęcić jednego z Pomponów do spożycia jogurtu, a to zasugerować drugiemu założenie skarpetek do pary, a to ściągnąć z betów protestujących ciut niewyraźnie, by nie rzec bełkotliwie Potomków Starszych, gdy Pan Małżonek otworzył SMS-a przysłanego mu godzinę wcześniej przez kolegę z pracy i powiedział:
- Rosja zaatakowała Ukrainę.
Nie zrozumiałam tego, co powiedział.
- Jak to - zaatakowała? - spytałam, zastygając ze skarpetką czy innym ręcznikiem w dłoni. - Cały kraj?
- Cały kraj. Piotrek mi wysłał informację, że dziś około piątej rano rosyjskie wojska wjechały na Ukrainę - powiedział mój mąż, a ja nie pamiętam, co pomyślałam, pewnie nic, bo głowa zrobiła mi się ciężka jak napełniona kamieniami, a może pamiętam, może pomyślałam to, co powiedziałam.
A powiedziałam bez zastanowienia, za to z niezłomnym przekonaniem, które z kolei pamiętam bardzo dokładnie:
- Oni do końca oszaleli. Chcą podbić Ukrainę? To im się nigdy w życiu nie uda.
W tamtej chwili byłam prawdopodobnie jedyną osobą w Polsce, która tak właśnie myślała (no, może jeszcze Witold Szabłowski, którego profil na FB obserwuję od dawna, ale teraz obserwuję go jeszcze bardziej, jest on bowiem - profil, nie Witold Szabłowski, chociaż Witold Szabłowski może też - bezcennym źródłem niezbędnego w tych czasach optymizmu pomimo wszystko, polecam szczerze). I nie znaczy to, że się nie bałam. Bałam się panicznie. Czwartek spędziłam skulona na fotelu, przy włączonych non stop wiadomościach, płacząc ze strachu, ze współczucia, z bezradności. Kolejne dni spędziłam mocno podobnie, przeczołgując się przez nie w jakimś amoku, z watą w głowie, ze zgrozą pod skórą. Moje poranki zaczynały (i nadal zaczynają) się tak:
I tak też kończyły się moje dni, a jeśli się budziłam (a budziłam się) w środku nocy - to także noce.
Trzeciego dnia wojny ukraińscy Romowie uprowadzili rosyjski czołg.
Tego dnia zaczęłam zbierać memy. I nie tylko memy, ale wpisy z Twittera, nagłówki z prasy, komentarze z Facebooka, zdjęcia robione na ulicach. Wszystko, co sprawiało, że się uśmiechałam. Bo - w pełni świadoma, jak straszna jest wojna, co niesie niewinnym ludziom i jak bardzo jest nieprzewidywalna, pomimo strachu, wciąż obecnego, współczucia i grozy, pomimo poczucia, że to wręcz niestosowne, zbierać memy i się z nich śmiać - czułam, i nadal czuję, że tego potrzebuję.
Że te memy również są bardzo ważnym aspektem wojny informacyjnej - zresztą śmiech zawsze nim był
(tu w głowie gra mi cała masa "zakazanych piosenek", wszystkie naraz), ale teraz zasięgi są jednak zupełnie inne.
I że są dowodem, chociaż troszeczkę, że nie myliłam się rano 24 lutego. Nigdy nie podbiją Ukrainy. To po prostu niemożliwe. To się nigdy nie uda.
Ten był pierwszy:
A potem poooszło:
Posunięcia Romów budziły nieukrywaną panikę...
a co gorsza, do Romów dołączyła się ochoczo reszta społeczeństwa, wskutek czego czołgów niektórym przybywało...
niektórym ubywało...
a niektóre dostawałyśmy - my, piękne panie - na 8 marca...
Zdarzało się też, że niektóre usiłowały się ratować z opresji...
Niekiedy ich nadmiar powodował zamieszanie...
A dzięki panu generałowi i jego memicznemu obliczu stałam się - wiem, to więcej niż nietaktowne - wielbicielką memów z jego udziałem.
W dodatku wszędzie plącze się jeszcze ten cały cholerny Zelenski!
Chociaż... ups...
...nieraz, zdałoby się, nadmierne...
Na co rynek reaguje z właściwym sobie refleksem.
No i jeszcze i wraży Zachód może się wmieszać...
A przede wszystkim i nade wszystko.
Oraz
Post będzie aktualizowany.
AKTUALIZACJA, 15 kwietnia 2022
Tymczasem w tak zwanym międzyczasie okazało się, że generał Szojgu, mimo wysiłków przełożonych...
... i wbrew licznym, FEJKOWYM, rzecz jasna, informacjom w internecie...
jednak nie popełnił samobójstwa...
tylko miał (cóż, że ciut nietypowy) zawał, co nas nie dziwi, w końcu ma stresującą pracę.
A skoro już mamy w tle, za generałem Szojgu, mojego ulubieńca, to żal byłoby nie rzucić ciekawostką, że w Zagranicznych Internetach nosi (no, nasza) on nazwisko Smirnoff, tyz piknie!
Pozwalając sobie pozostać jednak przy swojskim, dobrze znanym Denaturovie popodziwiajmy jego błyskotliwą myśl militarno-techniczną...
...choć niekoniecznie wywołującą entuzjazm Słońca Narodów, Ukochanego Przywódcy,
który to przywódca, choć przecież nie pozbawiony poczucia humoru...
chciałby w końcu usłyszeć o jakich sukcesach...
a tu upsik.
Szef zresztą też oddaje się w zaciszu swego gabinetu rozważaniom taktycznym...
i nawet wdraża twórcze rozwiązania...
które, niestety, nie zawsze docierają do tych, do których dotrzeć powinny...
a wystarczyłoby odbyć jedną, krótką rozmowę telefoniczną (i wielka szkoda, że nie została ona odbyta!).
No a poza tym, jest, jak jest.
Zelenski wciąż się plącze tu i ówdzie...
Ukraińcy są niepoprawnie konsumpcyjnie nastawieni do życia...
(chociaż nie bezgranicznie jednak)...
a Rosja - niezrozumiana przez świat.W dodatku Ukraińcy najwyraźniej wzięli sobie do serca te niewinne (w zamyśle) żarciki dotyczące traktorów działających na morzu...
i rzeczywiście zaczęli działać na morzu, chociaż niekoniecznie z użyciem traktorów (aczkolwiek kto ich tam wie...), kontynuując Operację Ctrl+Z...
wskutek której Duma i Radość floty rosyjskiej przeszła w tryb podwodny...
lub też, cytując klasyka, udała się była tam, gdzie klasyk ją wysłał...
prowokując serię niewybrednych, nie bójmy się tego słowa, żartów.
A przecież można rzecz ująć zupełnie inaczej!
Przekazać złe wieści w krzepiący, pogodny sposób!
Tak, jak to tylko generał Denaturow potrafi.
Zwłaszcza, że przecież...
I tylko Ukraińcy muszą zaktualizować znaczki, które dopiero co wypuścili.
Ciąg dalszy (niestety, bo wolałabym nie), niewątpliwie nastąpi.
AKTUALIZACJA, 27 kwietnia 2022
Zatonięcie krążownika Moskwa nadal wywołuje przeróżne reakcje, od tych oficjalnych, dla rosyjskiego odbiorcy...
poprzez kojące nerwy, zupełnie jak śpiew wielorybów i szum deszczu w lesie...
i zapewniającą młodzieży niewinną rozrywkę...
po tę angażującą we wszystko znienawidzone ukraińskie traktory.
(te podłe traktor zresztą pchają się wszędzie, dosłownie wszędzie!)
Nastąpiło też rozwinięcie wątku o bratnich słowiańskich narodach oraz nieuniknionych skojarzeniach z dziełami kinematografii światowej...
ale prawda jest taka, że Moskvy nie ma i nigdy nie było!
Za to Czernobajewka jest. Słyszeliście o Czernobajewce? Jest tam lotnisko, które rosyjscy najeźdźcy wykorzystują do bazowania stanowisk dowodzenia i samolotów, a Ukraińcy używają do zdejomowania kolejnych rosyjskich generałów i niszczenia sprzętu. Od lutego do końca marca ataków na Czernobajewkę było osiem, a zdjętych generałów - pięciu, potem przestałam liczyć, za to Ukraińcy rozciągnęli Czernonajewkę na sporą część Ukrainy.
I właśnie dlatego...
i wojna... to znaczy, nie wojna, nie wojna!...
potrwa, no, chyba, że...
Na za kończenie nieco generała Denaturowa, bo czymże bez niego byłaby jakakolwiek aktualizacja :D ?
W dodatku z polskim akcentem :D!
Ciąg dalszy nastąpi, no bo wszak zaszło ostatnio w różnych punktach Matuszki Rassija parę nieprzewidzianych okoliczności...
Stay tuned!
wiesz co, ja te wszystkie memy widziałom, ale w tym stężeniu śmieszą wręcz histerycznie
OdpowiedzUsuńi położę tu mój ulubiony https://memy.jeja.pl/842869,prezydent-tut.html
oraz taki, który z hukiem spada z granicy dobrego smaku, ale doprowadza mnie do łez za każdym razem (uwaga, +18) https://pbs.twimg.com/media/FN1qQAuXEAASp9F?format=jpg&name=large
Istotnie 18+, acz trudno nie docenić :D!
Usuńnajśmieszniejsze, że widywałom w sieci masę komentarzy w podobnym stylu na tle najprzeróżniejszych aktorów, ale żodyn, żodyn nie był TAK obrazowy. :D
Usuńi może zareklamuję mojego osobistego ćwita, który robi oszałamiającą jak na moje standardy karierę https://twitter.com/NibiNix/status/1514700773246087169
UsuńAaaaaaa, bo boski :D!
UsuńKocham. <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńNiektórych nie widziałam! Bardzo dobre! Oraz tulimy!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tulasy, nawzajem <3.
UsuńDobra, znałam prawie wszystkie, ale strącenia drona słoikiem nie, pozamiatałaś :-) :-) Właśnie jako ekspertka oceniam projekty z udziałem dronów, zastanawiam się, czy nie uwzględnić w ocenie czy aby odporny na rzut słoikiem...
OdpowiedzUsuńNie ja pozamiatałam, tylko dzielna pani z Ukrainy :D.
UsuńPrzy ocenie projektów musiałabyś uwzględnić w ocenie sporo zmiennych, na przykład stopień wkur... osoby rzucającej ;).
Cuda. Dziękuję. Denaturow makes my day ;D
OdpowiedzUsuńKomu nie zrobił! Chłopak rządzi i wymiata :D.
UsuńKocham. Pozwolę sobie skromnie dorzucić również ten: //i1.kwejk.pl/k/obrazki/2022/03/OP0za5aWdFbwAJm7.jpg
OdpowiedzUsuńUśmiałam się jak norka X-D
OdpowiedzUsuńDzięki za te z Denaturowem, to dopiero komedia. I z brakiem zaufania.
Z innej beczki - w mojej książce, pisanej głównie do szuflady, jedna z postaci (rosyjski komandos, ale spoko chłop, rzucił wojsko dla fotografii dokumentalnej) żartuje, że umie kierować każdym rodzajem pojazdu. Dopiszę puentę "poza ruskimi czołgami, bo one nie jeżdżą".
Dzięki Matko, naprawdę mi lepiej. I po Nocy Kabaretowej gdzie cala Tauron Arena krzyczała gromko Jeba* putina też ;)
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie to, o Nocy Kabaretowej mówię :).
Usuńa od tego ostatniego, z x-wingiem, oczy się szklą...
OdpowiedzUsuńTak, on mnie niewymownie wzrusza.
UsuńJakże ja mogłam przegapić Denaturova? Dziękuję Ci Królowo za uzupełnienie braków. Chyba mu fanklub założę :)
OdpowiedzUsuńZgłaszam się na wiceprezeskę :D!
UsuńKocham nadal <3
OdpowiedzUsuńTo mnie cieszy :).
UsuńTo jeszcze taki dowcip ode mnie:
OdpowiedzUsuńPytany o stan okrętu, kapitan krążownika "Moskwa" nabrał wody w usta.
Piękne :D!!!
UsuńTen post jest cudowny, tak się cieszę, że go Królowa uaktualnia <3
OdpowiedzUsuńA "Moskwa" to po prostu był russkij wojennyj karablblblblblblbl...
<3
UsuńNie jest to moje ostatnie słowo, już mam materiał na kolejną aktualizację (tym razem będą też FILMY!).
Królowo. Zareagowałam na wybuch wojny w pierwszej chwili podobnie. I także prócz rzeczowych informacji znawców polityki jako drugie pocieszyły mnie właśnie wiadomości: a zaczęły do mnie napływać począwszy od Romów, którzy pod....li czołg. A potem już poszło. Jak będziesz ogarniać filmiki - pierwszy, który podniósł mnie na duchu, to była wypowiedź mocno dojrzałej Ukrainki mówiącej do rosyjskiego żołnierza; w narracji pojawia się (i powraca) słonecznik. Mocne!
UsuńAktualizuję swą miłość do powyższego <3
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
Usuń