niedziela, 10 grudnia 2017

Opowieść wigilijna

Z serii "ESD (albo i lepiej)".

Wczoraj Królowa Matka robiła zakupy w towarzystwie Pompona Starszego, który zazwyczaj rwie się do pomagania całym sercem, w związku z czym jest go wszędzie pełno i trzeba mieć oczy dookoła głowy. W dodatku dobroczynności jej się zachciało, w sklepie była zbiórka na święta dla ubogich, dokupiła trochę różności, Pompon Starszy nosił je w upojeniu do wystawionych koszy i odbierał uśmiechy oraz podziękowania, Królowa Matka jedną ręką pakowała własne zakupy, drugą podawała Pomponowi rzeczy, które miał odnosić, trzecią płaciła, czwartą ogarniała toboły, w efekcie czego zostawiła na sklepowym stoliku do pakowania portfel.

Z kupą forsy w środku.

Odkryła rzecz trzy godziny później, w domu, przetrząsnęła posiadłość i okolice, na próżno, żmudnie odtworzyła własne postępowanie krok po kroku, wyszło jej, ze mogła ten portfel zostawić w sklepie, albo zgubić na ulicy w dwóch co najmniej miejscach.

Pan Małżonek, powróciwszy z siłowni około 22 zastał Królową Matkę zaryczaną i spuchniętą jak pomidor na sterydach z alergią na azotany, niby przyjmowała panamałżonkową argumentację, że to tylko pieniądze, nabyta rzecz, tak od razu z ich braku nie pójdziemy z torbami, ale jednak człowiekowi trochę smutno, jak w ramach tej kupy forsy znajdują się jego wszystkie oszczędności przeznaczone na prezenty, które to oszczędności ciułał od czerwca w tajemnicy, radując się wizją niespodzianek, które zrobi Kochanej Rodzinie (a także zdjęcia Potomków oraz Pana Małżonka z sunią, która nas sześć lat temu odumarła, że o karcie Yves Rocher Królowa Matka nie wspomni).

Dziś pojechaliśmy do sklepu, Królowa Matka w nastroju: "Cudów nie ma, chlip, ale przynajmniej może znalazca będzie miał wesołe święta, chlip, chlip", weszliśmy do kanciapki Pana Kierownika Sklepu i w zasadzie nie musieliśmy nic mówić.

Jest, pewnie, że jest, już wczoraj się znalazł, nawet na monitoringu sprawdzaliśmy, kto zgubił i szukaliśmy pani wokół sklepu, ale już pani nie było. Myśleliśmy, że zaraz pani wróci i nawet się martwiliśmy, że pani tak nie ma i nie ma, gdzie jest ten portfel, przecież tu leżał... o, jest, bardzo proszę.

I był.

Z całą kupą forsy w środku. Oraz zdjęciami Potomków, Pana Małżonka i suni, że o karcie Yves Rocher Królowa Matka nie wspomni.

Świat wcale nie jest zły, Królowa Matka wam to mówi.

PS. I ma szczerą nadzieję, że znalazca portfela będzie miał BARDZO wesołe święta, czego jemu/jej z całego serca życzy, zasyłając serduszko razy milion .

20 komentarzy:

  1. Jednak miłych ludzi spotykają dobre rzeczy ;) Bardzo się cieszę Królowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, niekoniecznie. Czasem tych miłych spotykają złe, a tych niemiłych dobre...

      Ale miłe rzeczy warto opisywać, choćby przytrafiały się... niesprawiedliwie :)!

      Usuń
  2. Piękna opowieść! Ja kilkakrotnie zostawiłam kartę płatniczą (z opcją zbliżeniową - a jakżeby inaczej), zawsze odzyskałam zwykle następnego dnia. NIGDY nie było ubytku! Teraz bardzo się pilnuję, ale przekonanie,że jest dobrze z ludzką uczciwością bardzo krzepi na duchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszyłam w tym jednym okropnym dniu, że nie noszę kart w portfelu, to naprawdę trudno wyrazić...

      Usuń
  3. Też życzę znalazcy świetnych Świąt �� i nie tylko! Oby takich ludzi jak najwięcej �� obsłudze sklepu też hołd się należy! I waszej rodzince też wesołych, leniwych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia ��

    OdpowiedzUsuń
  4. O, wreszcie pozytywna wiadomość od bardzo dawna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też kiedyś zostawiłam tak portfel - przy motaniu się między pakowaniem zakupów a płaceniem, położyłam go na ladzie i wyszłam. To było dosłownie pół godziny przed ważną podróżą. A w środku wszystko: legitymacje, bilety, kupa gotówki i wszystkie karty płatnicze - czytaj, jakikolwiek dostęp do pieniędzy.

    I po rozryczeniu się na dworcu PKP wróciłam do sklepu, po czym spuchnięta zapytałam, czy tu portfela nie zostawiłam może, taki był mały, taki fioletowy... Pani spojrzała na mnie z politowaniem i przyniosła go z zaplecza, w stanie nienaruszonym. I nie zgodziła się nic przyjąć w podziękowaniu.

    Nie wspominając o tym, że trzy razu już zgubiłam telefon i trzy razy się znalazł. Ludzie to jednak ogólnie dobre są, te ludzie. Bardzo miłe takie.

    Hanako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłe są, prawda? Dobrze sobie o tym przypomnieć :).

      Usuń
  6. Się wzruszyłem się. Jest nadzieja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, jaka wspaniala historia! Zupelnie inna od tych, ktore zazwyczaj czytam - o kieszonkowcach robiacych sztuczny tlum i przecinajacych torebki w celu wyciagniecia portfela. Ktory to, znajduje sie w pobliskim smietniku, ale juz bez cennej zawartosci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie miałam wrazenie, że w tzw. dyskursie publicznym dominuje ta druga optyka, więc uznałam, że dla równowagi jednak napomnknę (oraz byłam napompowana radością jak balon helem, więc mnie nosiło). I okazało się, że słusznie, bo w komentarzach widać, jak często tzw. dyskurs publiczny jest jednostronny i niekoniecznie prawdziwy.

      Usuń
  8. Takich pięknych historii jest więcej. Napiszę o swojej, aby było jeszcze wspanialej.Trzykrotnie w życiu zgubiłam (lub zostawiłam na ladzie) pieniądze i zawsze do mnie wróciły (z portfelem z zawartością) - tak, że z uczciwością ludzi nie jest źle.
    Nadnarwianka

    OdpowiedzUsuń
  9. Siostra moja wlasna zgubila w ten sposob torbe z cala sterta notatek do magisterki (to byly czasy kiedy pecety raczkowaly, kopii nie bylo) wszystkimi dokumentami i paszportem niezbednym za kilka dni na podroz do Niemiec.

    Czlowiek, ktory znalazl te torbe najpierw probowal sie dodzwonic do ludzi w notatniku z telefonami (no ale sie poddal, tuz przede mna, bo wiekszosc numerow niemiecka byla) i w zwiazku z tym - przejechal osiemdziesiat kilometrow w sobote, po to zeby te torbe oddac, bo tu takie wazne rzeczy sa, pewnie dziewczyna placze. To ja otworzylam drzwi i jak go zobaczylam na progu z torba mojej siostry w reku to po raz pierwszy i jedyny w zyciu rzucilam sie obcemu facetowi na szyje a potem postawilam caly dom na nogi swoimi okrzykami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna historia, chyba najlepsza z tych, którymi mnie znajomi na FB i Czytelnicy doslownie zasypali (i dobrze! Dobrem należy sie dzielić :)).

      Usuń
  10. uffff! Sa jeszcze dobre ludzie na swiecie :)

    OdpowiedzUsuń