piątek, 23 sierpnia 2024
"Źródła Wełtawy" Petra Klabouchová
piątek, 9 sierpnia 2024
Sławomir Kruk (seria) - Piotr Górski
Na kryminały Piotra Górskiego trafiłam zupełnym przypadkiem. W jakiejś recenzji czy dyskusji o książkach natknęłam się na opinię, że jest to inteligentny pisarz inteligentnych kryminałów. Musiała tę opinię wyrazić osoba, której gusta literackie znałam i o której poglądach miałam wysokie mniemanie, bo ją zapamiętałam, i kiedy trafiłam na pierwszy tom serii o komisarzu Kruku sięgnęłam po niego bez namysłu.
Pierwszy tom, "Kruk", kończy się tak, że człowiek natychmiast chwyta za drugi (nawet, jeśli bardzo, ale to bardzo nie lubi pani prokurator Marty Krynickiej, a wierzcie mi, ja jej bardzo nie lubiłam).
Gdy tylko przeczytałam drugi, sięgnęłam w zasadzie automatycznie po trzeci, nim ten drugi na dobre wygasił mi się na ekranie czytnika.
Po trzecim odczułam lekki przesyt kryminałami, zapragnęłam odmiany, może coś lżejszego, jakaś miła obyczajówka na przykład, albo coś do pośmiania się, postanowiłam zatem zrobić sobie przerwę, tylko przedtem szybciutko rzucić okiem na początek czwartego tomu, żeby sprawdzić, jak się zapowiada...*
Późnym wieczorem tego samego dnia dobijałam do końca części numer cztery i odczuwałam pretensję do samej siebie, że od razu nie ściągnęłam na czytnik tomu piątego.
Uznałam wszakże, że środek nocy nie jest najlepszym momentem na to, by gnać do komputera i ją natychmiast ściągać, za to - ponieważ z racji mej beztroski okazało się, że mam czas między tomami - zaczęłam myśleć.
Otóż,
widzicie Państwo, ja jestem czytelniczką niewyrobioną, niefrasobliwą i
chaotyczną. A, i jeszcze mało ambitną. Nie orientuję się w literackich
trendach, must-readach i premierach. Prowadzę sobie bardziej śmieciowego niż książkowego bloga o
niezauważalnych zasięgach czytanego przez dziesięć osób na krzyż
(wszystkie pozdrawiam machaniem i zapewniam o nieustającym uczuciu!),
nie będąc w związku z powyższym w zasięgu zainteresowań Wielkich
Wydawnictw i ich egzemplarzy recenzenckich. Nie czytuję czasopism
fachowych, poświęconych rynkowi wydawniczemu. O tym, że coś jest bestsellerem orientuję się najczęściej grubo po fakcie. Potrafię przeczytać
książkę z najdziwniejszych powodów - bo mi się okładka podoba, bo ilustracje są świetne, bo jej tytuł jest fajny i/lub zaczyna się na literę, która akurat jest
mi potrzebna do wyzwania czytelniczego. Nie posiadam ulubionego gatunku
literackiego.
Może to dlatego, pomyślałam sobie, nigdy przedtem nie słyszałam o Piotrze Górskim?
Nie
pasował mi (dotąd) do żadnego wyzwania, nie rzuciły mi się w oczy okładki, nader stonowane i oszczędne w środkach,
kolorków u niego niewiele, więc mój temperament sroki nie miał na czym
zahaczyć oka?
No przecież musiał być jakiś powód, dla którego
nie natknęłam się na to nazwisko nigdzie (chociaż bez przerwy natykam się na przykład na takiego, prosze ja kogo, Marcela Mossa) - na żadnych krzyczących o
nowościach reklamach, które wyświetlają mi się na Facebooku, na blogach
Prawdziwych Blogerów z Zasięgami, na które rzucam okiem...
A gdy skończyłam tom piąty
(czyli dziś) zakasałam rękawy, odpaliłam komputer i zaczęłam śledztwo.
Tu muszę wyznać, że hakerka ze mnie jeszcze gorsza niż czytelniczka, komputery mi nie wybuchają tylko na skutek szczęśliwych zbiegów okoliczności, nie liczę, ile gotowych postów na bloga skasowałam, naciskając takie coś i nie wiedząc, co to, przez całe lata traktowałam komputer tylko i wyłącznie jako maszynę do pisania... ale tym razem się postarałam.
Nic mi z tego starania się nie wyszło.
Imię i nazwisko. Urodził się w roku. W mieście. Rodzice są. Studiował tu i tam. Zadebiutował. Napisał. Koniec informacji.
Żadnej
nagrody Wielkiego Kalibru, Złotego Pocisku czy innej Brylantowej
Probówki z Arszenikiem. Żadnych zachwyconych i zachęcających opinii
Opiniotwórczych Blogerów, lub też kolegów po piórze, którzy tak chętnie chwalą na przykład
przeróżnych debiutantów (chociaż wredna strona mojej natury podpowiada,
że można ich zrozumieć - nie wykluczam, że też wolałabym chwalić
nieporadne debiuty, zasłaniając się formułką o "płatnej współpracy" niż
reklamować kogoś, kto może stanowić prawdziwą i groźną
konkurencję). Hasztag "piotrgórski" na Instagramie ma mniej niż sto
trafień (z czego 1/3 dotyczy bohatera popularnego serialu, noszącego
przypadkiem to samo nazwisko), podczas gdy - dla porównania -
"wojciechchmielarz" ma ich ponad 12,5 tysiąca, "robertmałecki" - 5
tysięcy, a "marcelwoźniak" - tak, TEN Marcel Woźniak, autor książki,
która jest moim osobistym wzorcem z Sevres Najgorszej Powieści Ever -
ponad tysiąc.
A mówimy tu o człowieku, który, na przykład, nie stosuje tanich chwytów, używanych przez jakże licznych autorów, którzy - gdy nie mają pomysłu, jak dynamicznie poprowadzić akcję - zaczynają od trupa, najlepiej malowniczo udręczonego i brutalnie potraktowanego (co, rzecz jasna, z lubością opisują), by porzucić go następnie i nie poświęcać mu zbytniej uwagi aż do połowy książki, a czasem wręcz o nim zapomnieć. Który nie babrze się w ohydztwach i nie jara makabrą, pokładając zamiast tego wiarę w wyobraźnię czytelnika. Który, gdy użył - w sytuacji dramaturgicznie uzasadnionej - znanego wszystkim polskiego przecinka na "k" to aż podskoczyłam, takie to było nieoczekiwane. Który nie pompuje objętości swoich powieści przy pomocy drastycznych opisów, nie podkreśla męskości swojego bohatera używając rzeki wulgaryzmów z rzadka przetykanej przeciętną polszczyzną i nie tworzy obszernego społeczno- kulturowego kontekstu przy pomocy spisu katalogu z Ikei. I który nawet sceny erotyczne umie pisać dyskretnie, zatrzymując się tam, gdzie zatrzymać się powinien, zachęcałabym każdego, by sobie porównał scenę miłosną pióra Piotra Górskiego i tę ze "Strażnika jeziora", ale nawet ja nie mam, jak się właśnie okazuje, aż tak złego charakteru.
wtorek, 6 sierpnia 2024
Arbiter Elegantiarum
Potomek Starszy (telepany cholerą) - Gdzie są moje gatki?! Te, co je sobie ostatnio kupiłem, te nowe?!
Potomek Młodszy (stoicko) - Wziąłem je.
Potomek Starszy (wściekle) - Czemu?!
Potomek Młodszy (niewzruszenie) - Bo mi pasują do butów.
Potomek Starszy (nakręcając się niczym konsumpcja koniunkturę gospodarczą) - I co, będziesz je na wierzchu nosił?! Tak demonstracyjnie? Żeby każdy widział, że ci pasują?!
Potomek Młodszy (pobłażliwie) - No jak dziecko normalnie. Dyskretnie wysunę gumkę znad brzegu spodni, każdy to zobaczy i pomyśli: "Oto człowiek z klasą!"...
Potomek Starszy (mściwie) - ...w cudzych gaciach.
...
To znaczy, tak by było.
Gdyby tylko Człowiek z Klasą nie posiadał mamusi z notatniczkiem i zgubną tendecją do uwieczniania wspomnień na piśmie!
A tak to przechlapane ma chłopak.
Nieprawdaż.