czwartek, 28 stycznia 2016

Rodzinka.pl, true story

Wszystkich wielbicieli Doroty Zawadzkiej alias Superniani Królowa Matka z bólem serca informuje, że muszą oni teraz odlubić jej (znaczy, Królowej Matki, nie Superniani) stronę na FB, że o blogu Królowa Matka nie wspomni*.

"Rodzinkę.pl" Królowa Matka oglądała nieszczególnie uważnie, co przyznaje, za pierwszego sezonu, a potem zaprzestała procederu, albowiem nie po to ma ona telewizor, żeby się denerwować oglądaniem własnej rodziny w nieco tylko przekrzywionym zwierciadle, tym niemniej gdzieś tam czasem coś jej mignie.

Dziś mignęło u Babci.

Pompon Starszy mijając telewizor w biegu zatrzymał się nagle i wpatrzył się w ekran jak zaczarowany.

- O! - powiedział z nabożnym szacunkiem po dłuższej chwili przetrawiania widoku pani Kożuchowskiej wygłaszającej głosem możliwe, że nieco podniesionym przemówienie do filmowych dzieci - Jak mamusia!!!

Szanowna Pani Małgorzato (co prawda w nastolęctwie regularnie mijałyśmy się na podwórku, albo i windę dzieliłyśmy, gdy leciałam w odwiedziny do mojej psiapsióły, a siostra królewskomatczyna śpiewała w tym samym, co Pani, chórze, tyle, że ona w tle, a Pani w solówkach, ale oficjalnie nas sobie nie przedstawiono, więc nie śmie Królowa Matka tykać), czy Pani chciała, czy nie (a raczej nie miała Pani tego w planach), stworzyła Pani na ekranie Królową Matkę, jak żywą**.

Od dziś...

IT'S OFFICIAL :).


*Dorota Zawadzka z wielkim dyzgustem wypowiedziała się była jakiś czas temu w temacie serialu i mamusi, wrzeszczącej na własne dzieci. Ekhm, ekhm, ekhm. Kłaczek. Państwo sami rozumią.

**No, z lepszą figurą i umiejącą chodzić na szpilkach. Ale nie czepiajmy się nieistotnych szczegółów, w końcu czym jest umiejętność chodzenia na szpilkach wobec wieczności :).

19 komentarzy:

  1. Za serialem nie przepadam, a raczej mam uczucia, jak to mówią, ambiwalentne. Rodziców i w ogóle osoby starsze w tym serialu lubię, zaś dzieci "zletka" nie trawię. Obawiam się, że to dlatego, iż postaci są aż nadmiernie realistyczne.
    Jeśli chodzi o wrzaski. Cóż, moja słodycz charakteru jest szeroko znana, ale dziób też potrafię wydrzeć, gdy wymaga tego racja stanu i z nerw wyjdę. Tak więc rozumiem i popieram.
    A pani Zawadzka to osoba, która mnie z tychże nerw wyprowadza w trymiga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha. mam to samo względem tych serialowych dzieci, identycznie. Ale serial oglądam raz na ruski rok, i nigdy w całości, więc jakoś zniosę :).

      Poza tym uważam, ze to jest krzywe zwierciadlo jednak, nie film dokumentalny, więc wytrząsanie się nad wartościami jest, cóż, trochę jak kulą w płot.

      Usuń
  2. No cudownie, że Królowa Matka ( której wierną fanką jestem:) też uważa, że to lustro lekko tylko przekrzywione jest. Bo ja, po krytyce tego serialu przez panią Zawadzką poczułam się jak patologia ostatnia (pomimo, że tylko z 3 dziatwy, to, jednak, wielodzietną:)
    Pozdrawiam,
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, ze krzywe. Zgromadzone w jednym miejscu wyolbrzymione sytuacje, które się wszędzie moga zdarzyć - a wyolbrzymione, żeby bylo smiesznie. Można dzyskutowac, czy jest śmiesznie, to już sprawa indywidualnych gustów.

      No a krytyka: "bo mamusia w serialu krzyczy", no, krzyczy.

      I nie tylko w serialu, jak widac powyżej ;).

      Usuń
  3. Serialu nie znam, bo telewizora i telewizorni nie posiadam. Ale póki Tofik nie osiągnie pełnoletności (może koło trzydziestki) i nie oddam go w jakieś dobre ręce (byle tylko chciały wziąć i reklamacji nie uwzględnia się) do póty Mężczyzna będzie szpachlował rysy na ścianach. Bowiem wychowawczo jestem w stanie z siebie dobyć (i dobywam!) głosu, którego nawet zbrojony beton marki wczesny Gierek nie szczymie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial tez znam pobieżnie, nawet nie wiem, czy dalej leci (nowe odcinki, znaczysię, bo jakies powtórki leca na pewno), bo choć mam telewizornię, to w niej głównie kucyki, Spongebob, Pingwiny z Madagaskaru oraz Timmy i jego wróżkowie chrzestni :).

      Natomiast, tak, wychowawczo zdarza mi się krzyknąć, choć wiem, ze to źle i brzydko i takniewolno.

      A nawet niewychowawczo mnie się zdarza, gdyż czlowiekiem jestem i nic co ludzkie, rozumiesz :).

      Usuń
  4. A ja tez uwielbiam ten serial, właśnie za jego prawdziwość. Za to że matka drze ryja, a ojciec na pytanie dziecka: "Co?" odpowiada "Gówno". Samo życie niestety, jak komuś się nie podoba to znaczy że coś ma na sumieniu chyba. Bo nie ma rodzin cukierkowych, wiecznie uśmiechniętych i uprzejmych do porzygu. A jak są to tylko na pokaz a to się nazywa zakłamanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Kto nigdy, niech pierwszy rzuci kamieniem (z wpisu widać, ze ja nie mogę, więc łatwo mi tak ;D).

      Usuń
    2. No żeż! Nie wiedziałam, że pani Kożuchowska odgrywa w serialu Królową Matkę! No ożeż!
      A poważnie - serial mimo niemiania telewizora oglądamy. Bardzo nam rodzinnie żal, że serial "Ja to mam szczęście" - ta sama tematyka, również rodzinny galimatias + poczucie humoru i naprawdę niezłe dialogi - został wstrzymany. Lubię "Rodzinkę.pl", ale o wiele bardziej lubiłam "Ja to mam szczęście", gdzie Kinga Preis i Jacek Braciak wykreowali świetny duet rodzicielki. Oboje aktorzy są świetni, a już w duecie to naprawdę. Nie wyczuwam, dlaczego jeden serial musiał być wstrzymany, a drugi się rozwijać, a już dlaczego akurat tak wybrano?? Jak dla mnie - wolałabym kilka sezonów więcej "Ja to mam szczęście", zamiast "Rodzinki.pl", a najlepiej - gdyby oba seriale święciły triumfy! Bo oba pokazują w krzywym, bo krzywym zwierciadle, ale prawdziwie rodzinę z jej problemami. A "Ja to mam szczęście" miał jeszcze szczyptę absurdu, którą uwielbiam.

      Noemi

      Usuń
    3. "Ja to mam szczęście" też oglądałam. Tak samo jak "Rodzinkę", czyli jednym okiem od okazji do okazji, ale zawsze :). Bardzo lubię pana Braciaka i panią Preis albowiem :).

      Natomiast co do krzywego zwierciadla i prawidziwego pokazywania rodzin, to zgadzam się w stu procentach :).

      Usuń
  5. Oglądałam parę razy p. Dorotę zawadzką i przerażała mnie tresura rodziców i dzieci w jej programie. Serial Rodzinka pl. oglądam sporadycznie, jeśli trafię przy przestawianiu kanałów to na ogól zostaję do końca. Serial upewnia nas, że nie jesteśmy złymi rodzicami czy patologią. Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pani Zawadzkiej nigdy nie widziałam w calości, żadnego programu. Ja w ogóle, wyznam, nie oglądam tych wszystkich dziwnych programów, od Idola począwszy na Superniani skończywszy :). Tyle widziałam, ile moi znajomi na FB wrzucili, jak ich coś poruszyło. Z tego, co widziałam, nie dla mnie to program. Ale może ci, którzy się do Superniani zgłaszali coś z tego wyniesli...

      Usuń
  6. KrólowoMatko, wciąż Cię wielbię. bardziiij niźli Kożuchowską :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam ani serialu, ani żadnej Superniani, bo ja jestem zwierzę nietelewizyjne, ale jestem matką yntelygętną i dlatego uważam co następuje: na dzieci należy krzyczeć od czasu do czasu dla celów edukacyjnych, tak jak od czasu do czasu trzeba się nad nimi rozpływać, jakie to są cudowne. A wszystko dlatego, że zadaniem domu rodzinnego jest przygotować młodych ludzi na wszelkie ewentualności: i na to, że ludzie będą na nich wrzeszczeć z pianą na ustach, i na to, że ktoś dostanie cielęcego wzroku na ich widok. Bo takie po prostu jest życie. Inna sprawa, że trzeba je też nauczyć, jak prawidłowo reagować. Czyli na przykład co powiedzieć, żeby mamusia nie zapieniła się jeszcze bardziej, tylko żeby zeszło z niej powietrze i się rozluźniła. Mój najmłodszy już wyczaił, że trzeba wtedy podejść i powiedzieć "znam jeden dobry ruch" - a potem przytulić matkę. No i właśnie. Takie dziecię będzie potem umiało funkcjonować w społeczeństwie, a przynajmniej w rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że nie wiem, czy trzeba. Powiem, że czasem się krzyczy, po prostu. Bo jest się czlowiekiem i ma się dość. Albo - w moim wypadku tak wlasnie jest ZAWSZE, zanim wreszcie wrzasnę, bo ja raczej nie krzycząca jestem - żeby dzieciątko, do ktorego mówi się od kwadransa bez najmniejszego skutku, wreszcie usłyszało. Tak czy inaczej, może narażę się straszliwie osobom, które wielbią Wychowanie Bez Przemocy i (co gorsza) myślą, że ja też je wielbię - ale uważam, ze takie jest życie. Ludzie do siebie mówią, tłumaczą, przekonują się. Ludzie czasem krzyczą. Przepraszają za to i jest im głupio, albo i nie. Ale tak po prostu jest. Niestety, niestety, niczego dziwnego w zachowaniu mamy z Rodzinki nie widzę...

      Ekhm, jak jestem wpieniona to na mnie sposoby takie, jak opisałaś, nie dzialają. No, ale moje dzieci to wiedzą, przeczekują i dopiero potem wykonują "dobry ruch" :).

      Usuń
    2. No i w zasadzie właśnie to miałam na myśli - nie, że trzeba, czyli nawet jak nie ma powodu, to pokrzyczę dla idei, tylko że inaczej się nie da :) I to jest zdrowe.
      A "dobre ruchy" na mnie też nie zawsze działają. Ale chyba jednak trochę się wtedy przyhamowuje. I to też jest coś.

      Usuń