sobota, 9 stycznia 2016

O tym, że cuda się nie zdarzają

Królowa Matka (do Potomka Młodszego) - Synu, idź do przedsionka i przynieś siatkę z zakupami, chyba ją tam zostawiłam...

Potomek Młodszy wychodzi, a po króciutkiej chwili wpada do kuchni z siatką w ręce, podekscytowany zjawiskiem, które w Domu w Dziczy dotąd nie zaszło ani... no, PRAWIE ani razu.

Potomek Młodszy (rozjaśniony niczym Kiffa Borealis) - Mamo! Mamo!!! Nie uwierzysz! Tata, wychodząc, wyłączył światło w przedsionku!

Królowa Matka (zajęta układaniem zakupionych dóbr w lodówce, z roztargnieniem) - Co?... A, nie, to nie tata. To ja.

Potomek Starszy (z goryczą) - No i czar prysł...

Jedno z licznych rozczarowań na długiej i krętej drodze żywota naszego na tym padole łez, Lube Dziecię :).

7 komentarzy:

  1. Jak to się nie zdarzają...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lajf is brutal. Bywa. Niech się przyzwyczaja, a co.
    Nela

    OdpowiedzUsuń
  3. Trza się było nie przyznawać, a nie tak odzierać dziecię z pięknej wiary.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, to prawie jak powiedzieć dziecku że nie ma Świętego Mikołaja :P

    OdpowiedzUsuń
  5. No i mój spiżowy podziw dla Króla Małżonka nieco zadrżał: nie oszczędza energii?!
    Przebóg! Co słyszę? Czy to się godzi z pana wychowaniem?
    Noemi :)

    OdpowiedzUsuń