sobota, 16 stycznia 2016

Dom w Dziczy w Pierwszy Wieczór Ferii, sprawozdanie

Z wieloletnich obserwacji Królowa Matka wie, że w holiłódzkich filmach zima wygląda następująco:


Najpierw pojawia się panorama ulicy, a potem z leżących przy niej miluśkich domków przykrytych czapami śniegu wybiegają uśmiechnięci ludzie w wieku 2-35 i z nienagannym uzębieniem, i zaczynają lepić bałwanka, albo rzucać śnieżkami, albo się ciągać na saneczkach, a wszystko to eksponując wyżej wspomniane nienaganne uzębienie. Przyodziani są w grube swetry w stylu norweskim albo ozdobione warkoczami irlandzkimi (czasem miewają puchowe kurtki, zazwyczaj rozpięte, aby widzom nie umknął żaden detal ludowego wzoru) oraz czapki z gigantycznymi pomponami, a jeśli są płci żeńskiej spod tych czapek spływają im na irlandzkie warkocze i norweskie motywy długie, lśniące włosy, na których subtelnie osiadają pojedyncze płatki śniegu. Gdy zaś po skończonych igrcach wracają do ciepłego domku NIGDY nie mają czerwonych, świecących się nosów, ich swetry (o włosach nie wspominając) nie są przemoczone, na ich rękawiczkach śnieg nie zbija się w lodowe grudy, nie szczękają swym nieskazitelnym uzębieniem, a w ich butach nie chlupocze roztopiony śnieg, nie ściągają z siebie przemoczonej odzieży i nie przebierają wszystkiego, co na sobie mieli z bielizną włącznie, ale - pogodni i zrelaksowani - siadają przed kominkiem w tych samych swetrach, w których budowali bałwanki (a Królowa Matka nie musi wspominać, - bo wszyscy to wiedzą - że są to bałwanki idealnie wręcz proporcjonalne i zdobne we wzorzyste szaliki, czapeczki, uśmiechy z węgielków i z nosem za marchewki tak doskonałej, że spełniłaby wszystkie, nawet najbardziej wyśrubowane normy Unii Europejskiej) i raczą się herbatką przygotowaną przez tych domowników, którzy mają więcej lat niż 35 i dlatego zostali przezornie usunięci z kadrów łinter łonderlandu przez reżysera.

Elementem wspólnym zimy holiłódzkiej i zimy w Domu w Dziczy pozostaje wyłącznie pocztówkowy landszafcik



 i może jeszcze nieskazitelne uzębienie Królowej Matki ;).

Poza tym wszyscy domownicy Domu w Dziczy wtłaczają się do domu znacznie mniej piękni niż wtedy, gdy z niego wychodzili, czerwoni, pociągający nosami oraz - w wypadku Pana Małżonka - na pół ślepi, gdyż okulary mają zaparowane.  Wszystkie jak jeden Potomki nadają się do przebrania oraz godzinnego odmaczania w gorącej wodzie, podczas gdy Królowa Matka upycha w ich przemoczonych na wylot butach gazety w płonnej nadziei wysuszenia ich do jutra. Na wszystkich kaloryferach suszą się mokre skarpetki, rajstopy i rękawiczki, błoto pośniegowe w przedsionku ma grubość centymetra oraz tajemniczy talent do przenoszenia się na resztę mieszkania.

I dlatego też w Domu w Dziczy zimę ograniczono do niezbędnego minimum, w którym zmieścił się wypad do ogródka, wywieszenie sikorkom (które na wikcie Domu w Dziczy mają już rozmiar i wagę piłek tenisowych) kolejnego zestawu kul tłuszczowych, jabłek z orzeszkami i przysmaków ze słonecznika, i zbudowanie dwóch bałwanów (niestety, nie tak symetrycznych jak te holiłódzkie, a także pozbawionych szaliczków), w związku z tym mamy ich już sześć, jak przedowcipnie orzekł Pan Małżonek.

A potem Królowa Matka podziwiała zimę oraz tłukące się o dostęp do Najfajniejszego Orzechowego Przysmaku sikorki przez okno, podczas gdy Potomki oddawały swym własnym zajęciom.

Potomek Młodszy pisał i ilustrował kolejny rozdział swojej Książki Interaktywnej pt. "Wilk i magiczna truskawka", której poszczególne rozdziały ( "- Dziędobry, panie jeżyku!, - Dziędobry, panie wilku!, - Czy możemy pszejźdź pszez bramę?, - Tak, ale musicie najpierw dobże zrobić test!", po czym następuje strona skomplikowanych matematycznych zagadek i działań, które Czytelnik musi rozwiązać, jeśli chce przejść na kolejną stronę) Królowa Matka otrzymuje co jakiś czas, aby mogła poćwiczyć swoje zaśniedziałe szare komórki, a także ponurzać się w wyrafinowanej treści i równie wyrafinowanej ortografii (o wyrafinowanej manierze ilustracyjnej nie wspominając).

Pompon Starszy chwilowo nie pisze książek, za to przeżywa Intensywny Epizod Ilustracyjny, ostatnio na tle kocim



i, powiada Królowa Matka, ona te koty kiedyś na coś przerobi. Jeszcze nie wie, na co, na razie jest na etapie przeprojektowywania ich na filcowe obrazki, ale może ostatecznie zostaną podkładkami pod myszki albo nadrukami na koszulki, ale na pewno Królowa Matka nie da się im zmarnować, jest bowiem ich nieuleczalną wielbicielką.

 Ponadto Synowie Królowej Matki zażyczyli sobie obejrzenia pełnometrażowej (1,5 godziny!!!) "Barbie", wskutek czego Królowa Matka, excusez, ale eleganckie wyrażenia do tego nie pasują, rzyga tęczą, odbija jej się jednorożcami, czka na różowo, zauważa u siebie niepokojącą skłonność do używania słodziutkich zdrobnionek oraz nienawidzi genderu.

(Potomek Młodszy <zachwyconym tonem> - Mamo, nie podejrzewałem, że coś na MiniMini mi się spodoba, i w dodatku, że jest to BARBIE!

<boleśnie> Mamusia też nie podejrzewała, Synu, Królowa Matka upewnia cię o tym z głębi serca).


Pompon Młodszy zaś wygłosił tekst, który Królowa Matka rzuciła się zapisywać drżącymi ręcami, a który dedykuje Takiej Jednej Swojej Przyjaciółce, bardzo smutnej, że równie wyrafinowaną polszczyzną przestał posługiwać się Potomek Młodszy:

Pompon Młodszy (do Pompona Starszego, po bratersku) - Gdyby ty mi powiedziałeś, żeby ja się z tobą wymieniłem, to ja by dłużej nie grałem, tylko by się z tobą wymieniłem od razu!

Niech już nie będzie smutna, jak widać, rodzinnemu podobieństwu zaprzeczyć nie sposób :).

I tylko tego, co i jak mówił Potomek Starszy nie można (a nawet nie powinno się) opisywać na blogu, bowiem pół dnia poświęcił on, przymuszony przez Bezlitosny Rodzicielski Duet, na czytanie lektury szkolnej, a nie jest rzeczą wskazaną cytowanie jego (licznych) związanych z tym wypowiedzi w miejscu, do którego dostęp mają także niewinne dzieci.


40 komentarzy:

  1. *niewinna ciekawość* a którą Barbie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiem. Pisałam w tym czasie i wypierała ile sił. Coś o jeździe na kucykach w niej było, ale nie wiem, czy to nie jest element obowiązkowy wszystkich filmów o Barbie :D...

      Usuń
    2. Ale, że tak wtrącę, to jest kluczowe, gdyż albowiem Barbie bywają różowo-głupie oraz niegłupio-fajne :)

      Usuń
    3. Wiem o tym, to znaczy domyślam się, już przerabialam mase bajek, które ujawniały (nieraz ku memu szczeremu zaskoczeniu) drugie dno.

      Ale jednak mam nadzieję, że nie będe musiała sprawdzać i się przekonywac tym razem :).

      Usuń
    4. Pomijając drewnianą animację, Barbie daje mnóstwo uciechy. Ale Kucypony i tak są najlepsze.

      Usuń
    5. Oglądam codziennie. Dwa odcinki. Wzdech ;).

      Usuń
    6. Siem Krulofa nie zna fcale a fcale. Cztery odcinki by były git :)

      Usuń
    7. Trohem siem zna :). Woli kucyki od Spongeboba na pszykład :D.

      Usuń
    8. Nie znam Spongeboba, na szczęście.

      Usuń
    9. O, tak. Nie masz pojęcia, JAKIE szczęście...

      Usuń
    10. Sądząc z tych wersalików, mogę się tylko domyślać jego ogromu :P

      Usuń
  2. kot przecudowny, ten wyraz twarzy, to spojrzenie - kątem oka na zdegustowanego wieloryba (?) - nurzam się w zachwycie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest rybka w czasie Kąsumpcji. Znaczy, kot kąsumuje, rybka jest kąsumowana i, co naturalne, zdegustowana tym faktem :). Spojrzenie wyszło mu możliwe, ze przez przypadek, ale faktycznie super :D.

      Usuń
  3. Przynajmniej Królowa na brak śniegu narzekać nie może, u nas topią się jego marne resztki. Trochę szkoda, choć osobiście spędziłam pierwszy dzień ferii pod hasłem "posprzątajmy cały dom". Jeśli chodzi o cudowny język Pompona Młodszego, jeden z moich kuzynów wysławia się podobnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewałam, że może byc ich więcej, tych polonistycznych kosmitów, ale u mnie w domu tylko Potomek Młodszy dotychczas tak mówił :).

      Co do śniegu, to na szczęście nie jest go za dużo. tak w sam raz, powiedziałabym. Mam nadzieję, że nie dopada...

      Usuń
  4. Jestem dużą fanka tych rysunków, wyraz oczu rybki jest bezcenny. A i ten pokazany w poprzedniej notce, w szarosciach, ogromnie mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o tego kota w notce o WOŚP? To jest litografia nie Pompona, ale Potomka Starszego :).

      Usuń
    2. W takim razie masz aż dwóch bardzo zdolnych plastycznie synów :D

      Usuń
    3. I kocio-zafiksowanych :).

      Usuń
  5. Jakie piękne obrazki! I cieszę się, że piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się. Jeszcze trochę z wysiłkiem. Ale się staram :).

      Usuń
  6. Szkoda żeby ten kot się zmarnował Królowo Matko :)
    Słyszałaś, czy może czytałaś o takim tryndzie, jak robienie maskotek z dziecięcych rysunków, ten kot świetnie by się do tego nadawał, na koszulce też byłby super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba z raz widziałam gdzieś w necie, nie wiedziałam, ze jest taki trend, ale w sumie mu się nie dziwię, bo naprawdę szkoda, żeby się niektóre dziecięce wytwory marnowały :).
      Szyć nie umiem i nie mam odwagi spróbowac, więc maskotki pewnie nie zrobię, ale COŚ zrobię na pewno!

      Usuń
  7. Kot boski! Też jestem nieuleczalną wielbicielką :)
    Za holwudzkim (tak to wymawiała moja Rodzicielka) śniegiem i bałwanami nie tęsknię, ale nieskazitelnego uśmiechu zazdroszczę.

    Kiedyś oglądałam program profesora Miodka o ewolucji języka. Myślę, że wypowiedź Pompona Młodszego wpisuje się w zjawisko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest taki nieskazitelny, ten usmiech :D. Tylko tak wygląda, bo zębów mam dużo, raczej dużych i mocno białych :D.

      Tez widziałam program prof. Miodka o gwarze dziecięcej. Mówił on, że dzieci mówią nie gramatycznie, ale logiczne, i dopiero my je łamiemy każąc mówić "poszedłem" zamiast jak najbardziej logicznego "poszłem" :))).

      Usuń
  8. Kot jest cudny! Uprzejmie proszę o uczynienie go kupowalnym (filcowy byłby super ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy jestem do tego zdolna :D. Filcowy na płask - spróbuję, filcowy w trójwymiarze - już niekoniecznie, kupowalny - byłoby super zarabiac na takich kotach, lecz kto je przerobi???

      Usuń
  9. Ja, Królowo, to cię czytam po cichutku, ale od 2 lat około, chyba....wspaniale, że znów piszesz. Nie mogłam cię znaleźć przez jakiś czas i było smutno.Pisz, a ja poczytam i się pocieszę :-)Kot zielony mnie powalił, mina rybki bezcenna....ale cóż, jak się jest konsumowanym..... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze sie odezwałas :). Pisać się postaram, a jak jakies koty się jeszcze pojawią, to też je wrzuce, od razu będzie weselej :D.

      Usuń
  10. Wasza wysokość, zżera mnie ciekawość: co to za lektura???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ma znaczenia żadnego, zło leży w slowie "lektura" :D. Zazwyczaj pod koniec książki dziecko przychodzi i mówi z bezbrzeżnym zdumieniem w głosie: "Ty wiesz, że to nawet ciekawe było?" :D.

      Tym razem to "Ania z Zielonego Wzgórza" akurat :).

      Usuń
    2. Rozumiem, sama też miałam podobnie. Lekarstwem dla mnie i dla córki było czytanie ze dwa lata zanim sympatyczna książka stała się lekturą
      PS: Anię kocham miłością bezbrzeżna i ponadczasową ale ja jednak jestem dziewczynką

      Usuń
    3. On lubi Anię jako postać. Cała reszta mu nie podchodzi. Bardzo :).

      Usuń
  11. Kot piękny, piękny! Ja myślę, Anutku, że na szydełku dałabyś radę, np. taka bryła sześcienna, a przód z filcu - kot stojący, lub zawieszka. A z innej beczki - czytałaś może "Ostatnią Arystokratkę"? Dawno nie miałam w rękach książki, od której nie mogłam się oderwać, szczególnie, jeśli chce sobie człowiek nastrój poprawić. Przy czym pisane jakby od niechcenia. Zamówiłam drugą część. Mam nadzieję, że nie jest gorsza.
    Przyznam szczerze, że "Dożywocie" mnie trochę rozczarowało, może zbyt duże już miałam oczekiwania;)
    A w ogóle, to strasznie się cieszę, że jesteś. Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włąsnie czytam, cóż za traf :D. Pożyczyła mi Kochana Czytelniczka, właśnie dla poprawy nastroju :))).

      Przyznam, ze wolę "Nomen Omen" od "Dożywocia". Ale na drugą część czekam bardzo!

      Na szydełku, mówisz? Pokombinuję. W ogóle bede kombinować, oraz zapędzać Pompona Starszego do rysowania, niech tworzy podkładkę pod mamusine natchnienie :D!

      Usuń
  12. Padłam i nie mogę wstać po pięknym polonistycznie-skąplikowanym tekście Pompona Młodszego. I Ty nadal twierdzisz, że to się do książki nie nadaje? Siadaj i pisz, kombinuj, twórz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bonmoty to bym znalazła, problem w tym, jak obudować je treścią :D.

      Usuń
    2. Zacznij, dalej samo pójdzie. Ja siadając do pisania nigdy nie wiem, co się stanie na następnej stronie ;) Namawiam Cię tak uparcie nie dlatego, że mam jakieś natręctwo, tylko dlatego, że widzę w Twoich wpisach coś, czego sama nie posiadam (niestety) - umiejętność inteligentnego rozbawiania do łez.

      Usuń
  13. Wypowiedzi Potomka Starszego również znalazłyby wielbicieli, zapewniam Królową ;-). Ale "Ania...", wszystkie tomy, jest cudna! W swoim rodzaju.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten kot jest genialny. Chłopak ma dryg, mówię poważnie. Jeśli będzie ćwiczył, może być z niego dobry rysownik w przyszłości. Sama chciałabym tak rysować, gdy byłam w jego wieku.

    OdpowiedzUsuń