wtorek, 3 czerwca 2014

Do trzech razy sztuka...

Twoja ulubiona seria

No i w trzecim dniu wyzwania mamy pytanie, na które odpowiedzieć by można jednym zdaniem. A wręcz dwoma słowami.

Można by, ale się nie odpowie, bo Królowa Matka w wirtualu jest gadułą (a w realu czasem też, jak jest bardzo, bardzo oswojona).

Tak więc na początek wyzna, że kocha serie. Uwielbia powroty do znanych miejsc i znanych bohaterów, lubi patrzeć, jak ci bohaterowie zmieniają się i rozwijają, i im w tym rozwijaniu się towarzyszyć, tęskni, jeśli seria ciągle jest "w pisaniu" i na nowy tom trzeba poczekać. Jej życie pełne było serii odkąd nauczyła się składać litery w słowa, a spotkanie z niektórymi zmieniło jej życie - Jeżycjada, dzieje Ani Shirley, Wiedźmin, Harry Potter, przygody Tomka Wilmowskiego, serie kryminalne Nesbo, Nessera, Mankella, i tak dalej, i tym podobnie.

Ale Seria Serii może być tylko jedna.

Pojawiła się na orbicie czytelniczych planów Królowej Matki za sprawą Pana-Jeszcze-Wtedy-Nie-Małżonka, który wystawił jej recenzję więcej niż entuzjastyczną. Królowa Matka była świadkiem, jak w gdańskim Empiku namówił jakąś całkowicie obcą osobę do kupna dwóch pierwszych tomów i pomyślała, że jednak musi sprawdzić, co w tych książkach jest takiego, chociaż i ich tematyka, i dziedzina literatury była tak odległa od tego, co wtedy czytywała i czym się interesowała Królowa Matka, że doprawdy nie sposób było wyobrazić sobie nic odleglejszego. 

Ale czego się nie robi dla Pana-Jeszcze-Wtedy-Nie-Małżonka! Aby mu zrobić przyjemność Królowa Matka przeczytała dwa pierwsze tomy cyklu... i nie odczuła jakiegoś szczególnego zachwytu.

W ten właśnie sposób, chyłkiem, kompletnie bez fajerwerków wkroczył w życie Królowej Matki 

Świat Dysku


jako druga seria literacka, która zmieniła je na zawsze*.

Pojawił się w sposób, który nijakich zmian nie wróżył. Czemu nie, pierwsze dwa tomy serii podobały się Królowej Matce, ale szału nie robiły - owszem, pomysłowe, owszem, dowcipne, owszem, lekko napisane, fajna rzecz, ale Królową Matkę drażnił główny bohater i, szczerze mówiąc, widziała w tych powieściach raczej bawienie się wymyślaniem coraz to nowych zabawnych gadżetów i udziwnień niż jakiś głębszy zamysł. I gdyby wtedy na przykład zerwała z jakiegoś powodu z Panem-Wtedy-Jeszcze-Nie-Małżonkiem, moglaby do końca życia pozostać w tym budzącym w niej teraz zgrozę przeświadczeniu.

Nie zerwała jednak, tylko czytała kolejne tomy w miarę nabywania ich w charakterze prezentu dla Pana Małżonka (nie poświęcając się przy tym, bo pierwsze czytało jej się na tyle szybko i lekko, by uznać i kolejne za miłą, rozrywkową lekturę), i wreszcie ani się obejrzała, jak kupowała je bardziej (a przynajmniej w równym stopniu) dla siebie.

I z każdym kolejnym tomem rósł jej podziw i szacunek dla Autora, przekształcający się stopniowo w bałwochwalczą cześć, bo też każdy tom był coraz mądrzejszy, głębszy, coraz mniej tylko rozrywkowy, coraz częściej stawał się dowcipną rozprawą filozoficzną, i kompletnie Królowa Matka nie rozumie osób (zna takie), które twierdzą, ze pierwsze tomy Świata Dysku to oho, jaka świetna literatura była, a teraz to tylko odcinanie kuponów i jechanie na marce; sama bowiem odnosi dokładnie odwrotne wrażenie (minus uwaga o odcinaniu kuponów, bo przy pierwszych tomach nie było czego i od czego odcinać :)).

A w ogóle to Królowa Matka nie umie mówić o Terrym Pratchetcie i o Świecie Dysku, bo się zapowietrza w daremnym wysiłku wyrzucenia z siebie tych wszystkich zachwyconych i pelnych uwielbienia w stanie czystym okrzyków naraz.

Niech za dowód najwyższy tego uznania starczy Ci, Drogi Czyteniku, wyznanie, że w tym jednym jedynym wypadku Królowa Matka przyznaje, że biblijny nakaz, by żony były posłuszne swym mężom miewa sens ;D.



* Uprzedzając ewentualne pytanie - pierwszą serią, która zmieniła życie Królowej Matki (zadziwiająco i naprawdę radykalnie) jest Jeżycjada, ale zrobiła to ona w najmniej spodziewany i naprawdę... nie pasujący do treści dzieł sposób :).

31 komentarzy:

  1. "każdy tom był coraz mądrzejszy, głębszy, coraz mniej tylko rozrywkowy, coraz częściej stawał się dowcipną rozprawą filozoficzną, i kompletnie Królowa Matka nie rozumie osób (zna takie), które twierdzą, ze pierwsze tomy Świata Dysku to oho, jaka świetna literatura była, a teraz to tylko odcinanie kuponów i jechanie na marce."
    Dostrzegam zbieżność poglądów wręcz nieprzyzwoitą. Żeby nie to, że po pierwszych dwóch tomach trafiły mi się od razu Trzy wiedźmy, to podobnie jak Królowa Matka pozostawałbym w budzącym grozę przeświadczeniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest nas troje, bo mam koleżankę, która miała dokladnie te same wrażenia :D. Mój mąz dal mi "Równoumagicznienie" z: "Ta to już ci się musi spodobać!" na ustach, a potem "Trzy wiedźmy", i faktycznie, od razu zrobilo sie lepiej :).

      Usuń
    2. Niania Ogg! Rządzi! I jajko na twardo!

      Usuń
    3. Uchylę rąbka i napiszę, że o jajku bedzie jutro :).

      Usuń
    4. Dołączam do klubu uwiedzionych przez Pratchetta "trzema wiedźmami"

      Usuń
  2. Królowo, napiszesz wpis o zmianie życia przez Jeżycjadę? Proszę, proszę, tak bardzo proszę? Oczka Kota ze Shreka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet sprawdziłam, czy to by nie pasowała do jakiegoś tematu z Wyzwania :D. Ale chyba by nie pasowalo, tak więc na razie chyba nie (rozumiesz, mam jeszcze dwadzieścia siedem postów w planie !), a potem, kto wie ;)?

      Usuń
    2. Ja też proszę, proszę, proszę.. :) Jako ten 28 może?

      Usuń
    3. To czekam na to "potem" :) Kiedyś tam w lecie...

      Usuń
  3. Melduję się, jako kolejna niezachwycona pierwszymi tomami, a teraz ogromna fanka. Rincewinda nie da się ścierpieć po prostu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Teraz już go... toleruję, ale poczatki były trudne ;).

      Znaczy sie, jest nasz czworo :D.

      Usuń
  4. Jak ja Cię Królowo Matko rozumiem! Świat Dysku jest tak absolutnie wspaniały, że słów podziwu brak. I faktem jest, że przy pierwszym tomie jakoś mnie nie uwiódł, a "Pramid" nie mogłam zdzierżyć (aczkolwiek prawdopodobnie była to wina mojego wieku szczenięcego) Jednak pewnego pięknego dnia, czytając zupełnie nie po kolei trafiłam na Śmierć. A później na babcię Weatherwax. I już nie było dla mnie ratunku ;)
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie z "Piramidami", pomimo prze-pię-kne-go opisu zbrojacego się skrytobójcy :D.
      Jakie to ciekawe, że babcia Weatherwax budzi takie emocje, pozytywne, myslę, że byłaby tym zdziwiona ;).

      Usuń
  5. Pamiętam pierwszy raz, gdy usłyszałam ( tzn. przeczytałam u Ciebie jego nazwisko) i pamiętam swoje zdziwienie gdy sprawdziłam, że to taki typ książek ;) ;) Chciałam przeczytać, bo jak ktoś (Ty) tak bardzo lubi nie mogę się nie zainteresować, ale...nie. Podchody robiłam kilka razy... i wciąż nie :)
    jakbym może dostała w prezencie albo chociaż mąż czytał ;) ;)
    To już 3 :) Kibicuję i czekam na 5-kę chyba najbardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podstawy przypuszczac, że 5 może cię rozczarować...

      Usuń
  6. No to też się zgłaszam jako ta ogarnięta praczetmanią znacznie później :)
    Tu dodam że moja córka uwielbia Śmierć a ja przepadam za Susan Sto Helit (czuję chyba jakąś siostrzaność duszy:)
    Świat Dysku wciągnął mnie bez reszty. Są sytuacje, że polemizowanie niemożliwe jest :)
    Rozmowy Niani Ogg z Babcią Weatherwax bezcenne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wielbicielką rozmów Vetinariego z Vimesem :). Oraż Śmierci z wszystkimi ;D.

      Usuń
  7. Ha! Ja zostałam zarażona w dokładnie ten sam sposób i żeby było śmieszniej, przez tę samą osobę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. I teraz będzie mnie zżerać ciekawość jak to też Jeżycjada mogła zmienić życie w niespodziewany sposób...

    Betakobieta

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Pratchetta i tutaj wychylę się , ale pokochałam od pierwszej książki :)

    A Musierowicz to od lat szczenięcych i niedawno zrobiłam sobie powtórkę - taki powrót do dzieciństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie jestes jedyna, wyżej wspomniany mó mąz też od pierwszej książki :)...

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Piąteczkę z Panem Małżonkiem możesz przybijać :).

      Usuń
  11. Absolutnie i zupełnie nie mogę sobie przypomnieć jak ja wpadłam na Pratchetta i Świat Dysku. Podejrzewam II rok studiów i moje zaprzyjaźnienie się z biblioteką, która posiadała osobny, zachęcająco obszerny, regał zawierający wyłącznie fantastykę. Pożyczałam wtedy książki na "pół półki poproszę":-)

    Wiedziałam, że jesteś moją bratnią, pratchettową duszą, ale to szalenie miło przeczytać czarno na białym:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)

      My, pratchettowcy, musimy trzymać się razem!

      Usuń
  12. Również jestem pratchettowcem i podobnie jak na sagę o Wiedźminie, wpadłam na niego na studiach, lat temu z 10 będzie. W każdym razie jeszcze przed haniebną ekranizacją opowiadań Sapkowskiego.

    Żeby potwierdzić moje uwielbienie dodam, że w mailu mam sygnaturkę, cytat: " w życiu liczą się trzy rzeczy: gorąca woda, zdrowe zęby i miękki papier toaletowy". Słowa wypowiedziane są przez mojego ulubionego bohatera Świata Dysku, czyli Cohena Barbarzyńcę, którego nikt tu jeszcze nie wspomniał.

    Zaś to, co wielbię u Pratchetta najbardziej to umiejętność przemycania najtrudniejszych zagadnień fizyki kwantowej, że o opisie budowy komputera nie wspomnę, czy mnichach-strażnikach czasu, w taki sposób, że aż w gardle ściska ze wzruszenia, kiedy sobie uświadamiam o czym w istocie czytam. Serio, wzruszam się tak, że jadąc w busie potrafię płakać i łzy mi na czytnik kapią.

    OdpowiedzUsuń
  13. A piosenka o jeżu? Marchewa? Greebo? Gospode?
    Ja zamówiłam dwa pierwsze tomy,absolutną nowość z katalogu wysyłkowego Prószyńskiego dział fantastyka, dla męża,bo On fantasy i fantastykę czyta,ale Go nie wzięło a mnie tak...Moje dziecię też zarażone,od kilku lat dostaje jako prezent kolejne tomy (każda okazja do uzupełnienia kolekcji jest dobra-a jeszcze parę tomów nam brakuje). Ja kocham przede wszystkim (czytałam tylko po polsku) za język? te teksty typu :"Nie pozwól mi się zatrzymywać..."," W każdym starym człowieku tkwi młody i zastanawia się co się stało...". Myślę,że "prachettmania" to stan umysłu,albo się łapie "humor i mądrość Świata Dysku" albo nie...Ja w każdym razie uważam,że moje życie było by o wiele uboższe,gdybym co jakiś czas nie wracała do tych książek.
    Uboga staruszka zbierająca chrust.
    PS.Sprawdziłam, Blask fantastyczny posiadam z roku 1998

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greebo mnie drażni (chociaż, owszem, chętnie bym go obejrzała, zwlaszcza w ludzkiej postaci ;)), Gaspode kocham, "hau, daj pieskowi ciasteczko" na stałe zadomowilo się w rodzinnym języku, podobnie jak "nie pozwol mi się zatrzymywać", uzywam namietnie ;D. Uwielbiam Marchewę. I piosenke o jeżu. I w ogóle z Pratchettem jest tak, ze jak ktos sie przyzna, za co go kocha, nadbiega inny pratchettomaniak z "a to?... i jeszcze to?... i to???" na ustach :).
      Dlatego Pratchett jest jak wszechświat - dla kazdego coś, i w dodatku nie sposób wybrac, co ;D!

      Usuń