niedziela, 10 listopada 2013

Dlaczego Ralph Fiennes może zachować dobre samopoczucie

Pan Małżonek (ni z gruszki, ni z pietruszki) - Juliette Binoche to bardzo znana aktorka jest, a ja właściwie nie widziałem żadnego filmu z nią...
Królowa Matka - "Niebieski" widziałeś...
Pan Małżonek - A, no tak. Ale to jednak dawno temu, stary film, co by nie powiedzieć!
Królowa Matka (siłą rozpędu) - ... no i "Angielskiego pacjenta" oglądałeś przecież. I "Wichrowe Wzgórza"...
Pan Małżonek (ponuro) - Musiałem...

Królowa Matka, która ma się (i zasłużenie, z naciskiem zapewnia Cię, Czytelniku) za pierwszą ofiarę fiennesomanii w naszym pięknym kraju, wpatrywała się maślanymi oczkami w ekran nie tylko wieeele lat przed chwilą, gdy w kinach święciła triumfy "Lista Schindlera", ale ładnych parę lat przed "Wichrowymi Wzgórzami",


w każdym razie w fiennesomanii ma znacznie dłuższy staż niż w panumałżonkomanii, wydaje z siebie stłumiony chichocik (bo otóż wcale Pan Małżonek nie musiał, sam chciał, samiuśki wszędzie, a więc i do kin, Królowej Matce towarzyszyć i się męczyć, i to, jak Królowa Matka mniema, bardziej niż ona, bo skoro ona zniosła z trudem takiego "Angielskiego pacjenta" mimo dodatkowych bodźców, to cóż tu mówić o nim), po czym:

Królowa Matka (tonem pocieszenia) - Gdybyś zobaczył, jak Ralph Fiennes wygląda teraz, mógłbyś się wreszcie uspokoić i odczepić od człowieka...


Pan Małżonek (rozpromieniając się) - Wreszcie! Wreszcie ten facet nie będzie mi psuł humoru!!!

Po chwili

Pan Małżonek (trzeźwo i smutno) - ... co prawda, gdyby on mnie zobaczył, to by mu też humoru nie popsuło...

Jeśli ktoś z Was, Kochani Czytelnicy, zna Ralpha Fiennesa, proszę mu przekazać, że może niezmiennie pozostawać w doskonałym (a co najmniej bardzo dobrym) nastroju :D.





PS. ... zwłaszcza, że dla Królowej Matki może on sobie być nawet beznogim najstarszym staruszeczkiem...


27 komentarzy:

  1. Szczegolnie bedac Voldemortem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam, ojtam, ze mu tam tez trochę tego nosa ubyło ;D!

      Usuń
    2. Tego nosa to mu chyba nie wybaczą :D a raczej jego braku :D

      Usuń
    3. To autorce, zdaje się, Voldemort był chyba opisywany jako taki z plaską, wężowa twarzą... inna rzecz, ze ja tez uwazam, ze zrobienie z niego glisty nie było wymagane, by uczynic go strasznym, zwłaszcza, ze Ralph Fiennes go grał - on potrafiłby byc dowolnie straszny, chocby miał cały nos, blysk w oku i garnitury szyte na miare :).

      Usuń
  2. A brata Ralph Fiennesa Królowa Matka widziała? Na imię ma Joseph i jest nie mniej zdolny i nie mniej przystojny od starszego brata :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, ze widziała, i to tez długo przed tym, jak go wszyscy widzieli w "Zakochanym Szekspirze" (ale przyznam, ze przez absolutny przypadek tak mi się udało :)). Kiedys Królowa Matka była baaaardzo oblatana filmowo, ach, gdzie te czasy (wzdech) :D....

      Usuń
  3. To on był ucharakteryzowany na Voldemorta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję, ze sam z siebie jednak tak nie wygląda :D.

      Usuń
  4. Trochę cię Królowo rozumiem. Po dłuższym biciu się z myślami pokochałam siwe wąsy (a okresami również i brodę) Gregorego Pecka, chociaż uczciwie przyznaję, że nie wiem czy taka wersja pierwotnie podbiłaby moje serce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tak, na pewno. Każda, każdziuteńka wersja Gregory Pecka podbija IMHO!

      Usuń
  5. Też go lubię. W Liście Schindlera i w Quiz show szczególnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UWIELBIAM "Quiz show", chociaz mnie nieodmiennie przygnębia...

      Usuń
  6. Szacun dla męża Królowej za poczucie humoru:-).
    I popatrz Królowo dzięki Twemu blogowi połączyłam nazwisko z postacią. Tak wielką miłością darzę Harego Pokera (tak mawiali swego czasu niektórzy Przemyślanie), że jakoś nie łączyłam aktorów z bohaterami. Wcale. Ani ani. Żyli sobie własnym haropokerowym życiem. Li i i jedynie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co biedak może, jak ze mną na codzien zyje, wyksztalcac poczucie humoru i cierpiec w milczeniu ;D.

      Co do "HP", ja co prawda wiem, kto kogo gra i gdzie, ale nie zwracam na to zadnej uwagi :). Więc całkiem dobrze rozumiem twoje podejscie :).

      Usuń
  7. Zdziadział, fakt. Ale ma brata, ha.
    Co jest kolejnym argumentem za posiadaniem rodzeństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety, niestety Ralph nie starzeje się z takim wdziękiem jak Connery albo nawet Clooney. Co nie ujmuje mu zupełnie talentu, chociaż obecnie to aktor "charakterystyczny", a nie amant - łamacz kobiecych serc;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zjadło mi DWA komentarze, chyba wszechświat doszedł do wniosku, że bluźnię...
    A pisałam, że Ralph niestety nie starzeje się z takim wdziękiem, jak Connery albo Clooney. Biedaczek, zostanie aktorem "charakterystycznym", cóż za spadek z piedestału ozdoby ekranu i łamacza serc kobiecych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zjadlo, nie zjadlo, mam włączona moderację i komentarze pojawiają się z opóźnieniem :).

      Ja bym nie powiedziala o nim "biedaczek", powiem otwarcie, że wolę wybitnych aktorów niż ozdoby ekranu, a jak juz przejrzę w pamięci listę tych, co uchodzą za łamaczy serc to zdecydowanie, zdecydowanie, BARDZO zdecydowanie lepiej jest moim zdaniem byc aktorem charakterystycznym :).

      Usuń
    2. Och, to był zawsze znakomity aktor, którego uroda to tylko dopełnienie talentu, zatem to raczej "zsunięcie się" z godnością z tego amanciego piedestału. Musiał w końcu zrobić miejsce tym wszystkim Whishawom i Hemsworthom;)

      Usuń
    3. Czeka to znaczną większość amantów. A nie wszyscy mają talent i dopiero jak się zsuna widać, jak bardzo go nie mają ;D...

      Usuń
  10. Jak ja cię rozumiem! Moja cielęca miłość do Harrisona Forda przetrwała nawet jego starzenie się, ślub z koszmarną Ally McBeal, a nawet (o serce, nie płacz) widok jego pomarszczonych pleców w "What lies beneath". No nie da rady, kocham go - ale, hmm, mogłabym uszczknąć odrobine tego uczucia na twojego Fiennesa, nawet w wersji aktualnej. Ma facet to coś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczy ma. Oczu mu nie wydłubało, a on oczami własnie robi to coś w mózg...

      Usuń
  11. Co prawda mnie fiennesomania nie dotknęła, ale za to willisomania owszem! Moja miłość do Bruca zaczęła się od "na wariackich papierach" i trwa i trwa i trwać będzie - niezależnie od tego, że trochę mu się postarzało, wyłysiało i pomarszczyło. W młodzieńczych latach miałam wobec niego plany matrymonialne, natomiast później ostatecznie zostało mu darowane i w związku z posiadaniem wystarczająco zachwycającego Małżonka postanowiłam ograniczyć uwielbienie na wzdychaniu do ekranu... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komu z nas się, nieprawdaż, nie pomarszczyło, żaby z powodu tych paru zmarszczek przestać kogoś kochać, to przeciez byloby ... takie płytkie :).

      Usuń
  12. Uwielbiam Ralpha Finnesa. Dla mnie jest bosko piękny, kiedyś, teraz i zawsze. A mniej korzystne zdjęcie każdemu może się trafić. Pozdrawiam - Marta G.

    OdpowiedzUsuń
  13. co wy opowiadacie! Ralph jest jak wino, dobre wino. ja to nawet nie wiem czy bardziej podobał mi się kiedyś czy teraz. a w Koriolanie ? no ja byłam w ekstazie :)

    OdpowiedzUsuń