środa, 17 lipca 2013

Pomponiada

Pod jednym z postów, w którym Królowa Matka narzekała na brak weny i prosiła Drogich Czytelników o inspiracje, jedna z (jak się okazało po krótkich acz wnikliwych badaniach - Nie-) Anonimowych Czytelniczek poprosiła o wpis o Pomponach. Na co Królowa Matka, ta, nieprawdaż, Czuła Osoba Realizująca Się W Macierzyństwie z typową dla siebie bezdusznością odparła, że ale właściwie po co. Pompony są nudne. Nie gadają. Odmawiają użytkowania nocnika. Z drugiej zaś strony nie wykonują żadnych efektownych numerów w rodzaju padania na podłogę sklepu z wrzaskiem, zrzucania na siebie połowy zawartości sklepowych półek/ odbiornika telewizyjnego wraz z przyległościami/ serwisu po prababci, jedzą ładnie i własnoręcznie, śpią wręcz cudownie (to pisze Wyspana Matka Bliźniąt, nie jest to zjawisko nagminnie występujące wśród Matek, a wśród Matek Bliźniąt to już w ogóle, wierzaj, Czytelniku!), nie czynią żadnych ohydnych/ obciachowych rzeczy, jakie zdarza się czynić innym dwulatkom (w rodzaju zdejmowania sobie pieluch i wysmarowywania zawartością najbliższej okolicy oraz Braciszka) i w ogóle patrząc z wyżyn swojego poczwórnego macierzyństwa Królowa Matka ostatecznie przestała w bunt dwulatka wierzyć (bo też mi, wielki to bunt, jak parę razy dziecko powie "nie" i tupnie nogą, w końcu Królowa Matka też to robi, a nikt nie mówi przy tej okazji o "buncie wieku powyżej-średniego", prawda?), a jeśli nie przekonały jej, że coś takiego istnieje dwuletnie bliźnięta, to na pewno już jej nie przekona jakiś tam znawca etapów dziecięcego rozwoju piszący książki, ani chybi teoretyk.

Mówienie o kupkach, siusiach i wyrzynających się ząbkach nudzi nawet Królową Matkę, było nie było główną producentkę siusiających właścicieli wyrzynających się ząbków, więc założenie, że nie nudziłoby  Czytelników byłoby co najmniej nieuprzejme i/lub optymistyczne.

Więc o czym tu pisać?

No, ale, skoro nasz Klient nasz Pan sobie życzy, a w dodatku Pompony właśnie dziś kończą dwa i pół roku - oto Okolicznościowy i Zamówiony Post O Pomponach.


Pompony, lat dwa i pół, mierzą jakiś metr  (oba, do niedawna Pompon Młodszy był wyższy i chudszy, teraz jest tylko chudszy), ważą średnio 13,25 kg, a nie średnio - Starszy waży 13,5, a Młodszy - 13, chociaż wygląda, jakby ważył ze dwa kilo mniej.

Pompon Starszy już jakiś czas temu wyrósł z etapu bycia bezkonfliktowym, nazbyt grzecznym niemowlątkiem, o którego zdrowe zmysły martwił się Tatuś. Obecnie Tatuś martwić się musi o wszystko inne, zwłaszcza, jeśli to wszystko inne jest elektryczne, elektroniczne i ma guziczki. Albo wystające druciki. Albo dziurki, w które można włożyć wystające druciki. Albo można to podłączyć do prądu. Albo rozkręcić na części. A jak się nie da rozkręcić - rozerwać. Pompon Starszy bowiem jest niewątpliwie najsilniejszym dzieckiem z całej czwórki (chwilowo słabszym od Starszych Braciszków, ale Królowa Matka spokojnie mu się przygląda i czeka chwili, gdy, zaczepiony przez Potomka Starszego, Pompon Starszy weźmie swą pomstę za długie miesiące wyrywania mu z rąk komórek rodziców/ ładowarek/ konsoli do grania/ pilotów/ i innych takich).

Dawno, dawno temu w szkole Królowej Matki gościł pan prowadzący szkolenia na temat zachowania się w przypadku zaatakowania przez psa. Na przykładzie szkolonego rottwailera pokazywał, jak silny uścisk szczęk może mieć duże zwierzę - pies chwytał w zęby gruby kij, a właściciel podnosil go w powietrze, machał nim (w miarę możliwości, gdyż zapewne nie jest łatwo pomajtać rottwailerem), zwierzątko zaś trwało niewzruszenie wgryzione w badyl i ani myślało wypuszczać go z zaciśniętych szczęk.

Takim właśnie rottwailerem jest Potomek Starszy, chociaż o jego szczękach Królowa Matka nie jest w mocy powiedzieć zbyt dużo. Ale podnieść go w powietrze na kredce, na której Dziecina zaciskała dłoń zdarzało jej się nie raz, teraz już nie próbuje, podobnie jak nie próbuje (nikt nie próbuje) wyrwać mu z rąk zabawki. Szkoda zabawek. A zresztą, Pompona Starszego wystarczy poprosić (w przeciwieństwie do Młodszego, to znaczy, jego też można prosić, czemu nie, jak ktoś nie ma innych planów na cały dzień...), to działa o wiele lepiej (no, dobra, ostatnio skuteczność tej metody wydaje się jakby mniejsza, może to ten bunt dwulatka, którego nie ma :)).

Odkąd Bliźniątka skończyły rok Rodziciele mieli wizję przyszłości, w której Pompon Młodszy, siejąc czarem i brojąc jak pijany zając w kapuście, wreszcie się doigrywuje, a gdy wydaje się, że nie uniknie spotkania z Karzącymi Pięściami Sprawiedliwości, zza jego pleców wyłania się łagodnie uśmiechnięty, wysoki, barczysty, milczący Pompon Starszy (sprawiający chwilowo - ale może mu to nie przejdzie - nader wdzięczne wrażenie, ostatnio urósł i nogi mu się wyciągnęły, więc nie jest już pofałdowany jak aniołki Rubensa, tylko foremnie zaokraglony, ma oczy jak dwa kawałki nieba, jak dwa czystej wody akwamaryny - w kolorze przejrzystego, ciemnego błękitu, i falujące włosy tak jasne, że aż srebrne, oraz cień dołeczków w policzkach, gdy się uśmiecha), który jednym, nie nazbyt silnym - jak na niego, oczywiście - uderzeniem załatwia sprawę wysyłając Karzące Pięści Sprawiedliwości na zasłużony odpoczynek dla regeneracji nadszarpniętego zdrowia.

Na razie wygląda na to, że wizja jest całkiem prawdopodobna, Pompon Starszy jest wymarzonym synem Henryka VIII, który dziwnym trafem urodził się trochę później, trochę gdzie indziej i trochę komu innemu, personifikacją następcy tronu, silnym, zuchwałym, odważnym, wpadającym przepięknie w złość (i, niestety, niestety, wzbudzającym tym głównie rozbawienie, bowiem niewyobrażalnie śmieszny jest taki rafaelicki aniołek tupiący nogą z zaciśniętymi pięściami pełnymi dołków i z wściekłym "Yyyyy!!!!" godnym Byczka Fernando na ustach), a w tej złości poza zaciskaniem pięści także rzuca przedmiotami, ach, Królowa Matka widzi go oczyma duszy, jak lata po Windsorze i wolno mu absolutnie wszystko!

Zapowiada się też na najporządniejsze (jak w chwilach ponurej oceny rzeczywistości mawia Królowa Matka - jedyne porządne) dziecko - sprzata po sobie bez przypominania, wyrzuca pieluchy, zanosi naczynia do zlewu, układa ubranka. Zakłada je również sam i przejawia niezwykłą pamięć do detali - na przykład pamięta, że szare skarpetki w misie nosił Braciszek, a szare skarpetki w samochodziki - on sam, Królowa Matka, która na takie detale nie zwraca uwagi, już przywykła, że należy go o to zapytać. Przepada za odkurzaniem, zamiataniem, jeśli siedzi na okruszkach zachowuje się jak rasowa Księżniczka na Ziarnku Grochu, żąda umycia rąk po zjedzeniu czegokolwiek, choćby był ty jeden chrupek, i w ogóle, wygląda na to, że wyrośnie na pedanta (a jeśli będzie taki, jak jego pradziadek, ciężkie życie czeka go w Domu w Dziczy, mieszkańcy którego mają bujne i pełne przeróżnych cech osobowości, pedanteria jednakże się do nich nie zalicza...).

Ach, i co najważniejsze - Pompon Starszy jest Władcą Kotów. Tak, tak, Królowa Matka wie, że coś takiego nie istnieje w przyrodzie, ale co ma zrobić, jak właśnie w jej domu zaistniało. Już pal licho Bursztynową Arystokotkę, która ma charakter uległego pluszaka i ze stoicką cierpliwością znosi zabawy w rodzaju obkładania jej klockami albo objawy uczucia polegajace na ucałowaniu jej w same usta po uprzednim podniesieniu za głowę do tychże ust wysokości (po czym upuszczenie jak worka na ziemię), ale na widok Pompona Starszego zmierzającego do Starszej Domowniczki z wyraźnym zamiarem usunięcia jej z fotela Rodzice zdołali zakrzyknąć zaledwie "Nie, Pumę n...", po czym patrzyli z osłupieniem, jak Dziecię się mości w miejscu należącym do kota, a kotka, teoretycznie stojąca wyżej w hierachii stada, grzecznie przenosi się gdzie indziej. Albo kocięta sąsiadów, wabione bezskutecznie przez pozostałą Trojkę pieszczotliwym "kicikici!" "chodź tu, kiciu!!!", "ko-choć-tu!", wyłażące zza płota natychmiast w chwili, gdy kucnął przy nim Pompon Starszy, i ocierające mu się o nogi. Jak to robi, pozostaje zagadką, ale najwyraźniej w świecie potrafi.

Ponadto jest małomówny, słownik Pompona Starszego ogranicza się do "cześć, ja, mama, tata, baba, ko (czyli "kot"), titit, tjutju (to pierwsze to samochód, a drugie to pociąg, i nie wolno pomylić tych dwóch słów, jeśli nie chce się narazić na gniewne sprostowania), siusiu (wyłacznie jako słowo, niestety), fuj (co oznacza kupkę, inteligentne dziecko!), jew (czyli lew), sio!, yyyy - co w połaczeniu z mową ciała i przebogatą - naprawdę przebogatą - gestykulacją oznacza właściwie całą resztę, oraz "nie". A, jeszcze "tak" się zdarza, a ostatnio Pompon wyraźnie rzekł "Julian".


"Kjój" (król) bowiem mówi Pompon Młodszy.

Który w ogóle mówi dużo więcej i właśnie wchodzi w etap, gdy - podobnie jak oba Starszaki - pomijając (czy też raczej ograniczając do "tata", "mama", "baba" i "ja") etap mówienia pojedynczymi słowami zaczyna od razu używać zdań, co oczywiście  oznacza, że wkrótce zagości na łamach bloga nie tylko jako bohater wpisów jubileuszowych (próbki, jak wiedzą Wierni Czytelnicy, już były).

Poza tym, że jest gadatliwy (mówi bez przerwy, co z tego, że głównie po swojemu, skoro pod koniec dnia Królowej Matce skutkiem jego mówienia brzęczy w uszach), jest też nieodmiennie, od początku swego życia do teraz, i możliwe, że z tego nie wyrośnie, pełen wdzięku. Taki klasyczny elf, smukły, chudziutki jak trzcinka (co za szczęście, że Pompony maja normalną Panią Pediatrę, gdyż Pompon Młodszy znajduje się poniżej wszystkich norm wagowych dla wieku, także dlatego, że jest jak na swój wiek wysoki), długonogi, wielkooki, subtelny w rysunku. Oraz, niezmiennie, promieniujący czarem. Królowa Matka ponuro - i też niezmiennie - powtarza, że gdyby nie ten czar Pompon Młodszy nie dożyłby drugich urodzin, zaduszony przez Rodzicielkę w ataku szału.

Pompon Młodszy nie wścieka się rzucając przedmiotami, tylko obraża się, wychodząc z pokoju, i trzeba go szukać i przepraszać. Jak już się da przeprosić zaczyna szlochać, specjalnie po to, by podkreślić swą biedność i nieszczęśliwość, i czlowiek natychmiast zaczyna się czuć jak ostatnia szmata, która rani maleńkie, niewinne dziecko i powoduje u niego traumę na resztę życia. Maleńkie, niewinne dziecko z precyzją skalpela dokonuje zaś lobotomii na mózgach Rodziców i Opiekunów przy pomocy Miny - Mina polega na wzniesieniu na Oprawcę wielkich, ocienionych rzęsami ocząt, do których napływają łzy, wydęciu dolnej wargi maleńkich, doskonale zarysowanych usteczek i drganiu podbródka, wskutek czego Oprawca zaczyna rzucać się z przeprosinami, błaganiem o wybaczenie, obrzucaniem pocałunkami i darami przebłagalnymi. Królowa Matka, która musi być nieczuła na Miny i inne takie wrzasnęła kiedyś "Niee!!! Nie rób tego, ta mina jest zabroniona!!!", na co Pompon Młodszy zareagował schowaniem się za krzesłem, ponieważ nie zdołał ukryć uśmiechu, i w ten właśnie sposób Królowa Matka ostatecznie upewniła się, że to, co podejrzewała od jakiegoś czasu jest prawdą - a mianowicie, że Mina jest bezwstydnie wykorzystywaną ściemą.

O ile Pompon Starszy jest Władcą Kotów, o tyle Pompon Młodszy jest ludzkim ucieleśnieniem kotowatości - robi, co chce i kiedy chce, jak chce, bierze, jak nie chce nie bierze, choćby musiał (patrz: jedzenie zupki z domowymi kluseczkami lub zażywanie leków),  nie reaguje na uwagi (to znaczy, owszem, reaguje, wzniesieniem Ocząt i rzuceniem Spojrzenia oraz Uśmiechu, co stanowi wstęp do lobotomii), i może Pompon Starszy musi po prostu być Władcą Kotów, żeby sobie jakoś wspólne życie z Bratem poukładać.

A wspóżycie Pomponów przebiega zgodnie i bez większych zakłóceń, chociaż, oczywiście, zazwyczaj chcą się bawić tymi samymi zabawkami. Zawsze domagają się, by Braciszek dostał pić i jeść w tym samym czasie i w tej samej ilości, i zawsze tego pilnują, nie zdarzyło się, żeby np. jeden wziął swoje jabłko i poszedł je zjeść, zawsze pada wypowiedziane z naciskiem "Mama!" i wskazany jest Brat, któremu też się jakieś jabłko od życia należy. Butelki za Pompona Młodszego wynosi Pompon Starszy, ale o to, kto ma pomóc mamusi potrafią się pokłócić.

Kłótnia Pomponów wyglada tak:

Królowa Matka, na przykład, prosi, aby postawiły butelkę mleka na stole. Lecą oba, mało se nóg nie połamią, stają przy lodówce i, przepychając się, nadają:

Pompon Starszy - Ja!
Pompon Młodszy - Nie, ja!
Pompon Starszy - Nie, ja!
Pompon Młodszy - Ja!
Pompona Starszy - Ja!
Pompon Młodszy - Ja!!!
Pompon Starszy - Ja!!!
Pompon Młodszy - Ja!!!

I tak, proszę ja kogo, przez kwadrans. To znaczy, kwadransa nikt jeszcze nie wytrzymał, bo one mają głosiki jak Pokemony, wysokie i jednak dość męczące przy dłuższym odbiorze. Tak są zresztą w podobnych sytuacjach nazywane, zawsze ktoś w końcu nie wytrzymuje, wydaje z siebie ryk: "Pokemony, cicho mi tu!!!", po czym następuje podział obowiązków, Pompony grzecznie robią, co im się każe i panuje miedzy nimi idealna zgoda aż do nastepnego razu. Który może nastąpić jutro, albo pojutrze, albo za dziesięć  minut, normalnie nie znacie dnia ani godziny.

A poza tym wreszcie, po tych dwóch (i pół) latach Królowa Matka potrafi się przyznać, że bardzo, bardzo fajnie jest mieć bliźnięta (zdarzyło jej się nawet powiedzieć, że trojaczki- jeszcze lepiej, ale się po chwili opamiętała ;D), zwłaszcza różniące się od siebie. To znaczy, identyczne pewnie też fajnie, ale inaczej. Różniące się są trochę jak mini-przedszkole :), i stanowi naprawdę dobrą zabawę przypatrywanie się dwojgu dzieciom w identycznym wieku i na identycznym etapie rozwoju, a tak się od siebie różniącym. Pojedyncze dziecko to jest jednak zupełnie coś innego (także dlatego, że w wypadku bliźniąt widać wszelkie różnice rozwojowe - Królowa Matka przyznaje, że obserwowanie rosnących Pomponów kosztowało ją o wiele mniej stresu niż obserwowanie Starszaków właśnie dlatego, że miała model, do którego mogła się odnieść i to, że dzieci rosły, uczyły się i rozwijały podobnie był nader uspokajający).

Tak, to jest duuuży stres, począwszy od ciąży i porodu, poprzez pierwsze dni razem, podwójne zmęczenie, podwójne karmienia, podwójne dawki wszystkiego... ale ubaw też jest podwójny. Pamietasz może, Czytelniku, swoje własne małe dzieci? może siostry? braci? to, jaki zabawny jest mały człowiek, gdy zaczyna chodzić? mówić? oswajać świat? Jaki jest odżywczy, nieskrępowany, jaką ma wyobraźnię, jaki rozmach?

Podwójna dawka jest dwa razy taka oryginalna, nieskrępowana i dwa razy taka zabawna (i pewnie wkrótce dowody tego zaczną pojawiać się na blogu ze znaczną częstotliwością)

Co stanowi zapłatę ze sporą nadwyżką za ten stres i zmęczenie...

... którego Królowa Matka i tak już nie pamięta :).

33 komentarze:

  1. Bardzo jestem oczarowana Pomponowym wpisem. Gratulacje półurodzinowe ślę! I ośmielam się zapytać, co trzeba zrobić, żeby przestać być Anonimową Czytelniczką? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to byłas ty??? Jakos mi sie wydawalo, że ktoś anonimowy :). Już doprecyzowalam, już :).

      Usuń
  2. Oj pamiętam pamiętam, wciąż jeszcze pamiętam... choć moje dzieci już są dorosłe. Od początku się różniły, jak ogień i woda, jak kot i pies, jak czarne i białe. A jednocześnie były, tak jak twoje Pompony, strasznie nudne! Grzeczne, jedzące, śpiące, nie rozrabiające, straszliwie samodzielne. Ach, gdzie te czasy, gdzie one są???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, myślę, że gdzieś są. Ze tak całkiem bez sladu nie minęły :)...

      Usuń
  3. A ja pamiętam, jak to pary z królewskiego pyska nie puszczałaś, a potem nagle sru! zdjęcie dwójki na fejsie :P I te wszystkie przecierania oczu i okrzyki "o bogowie, czy ja dobrze rozumiem, że to znaczy, żeżeżeżeże...?!?!?! ANUTKU!!!!!!!!"
    Ej, kiedy to było... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :DDDD

      No, dwa i pół roku temu to było, bez kilku dni dwa i pół roku temu...

      Usuń
  4. I tak oto drugi raz z rzędu post Królowej Matki poprawił humor i odstresował mą skromną osobę, za co jestem dozgonnie wdzięczna :).
    Na szczególne wyróżnienie w dzisiejszym poście zasługuje motyw Miny i tego co następuje zaraz potem. Aż strach się bać! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko czekać, aż moje urwisy tak komunikatywne będą :) A nie zdarza im się np. okładać klockami po głowie? Albo na raz wspiąć się na kolana ciągnąc się na wzajem za koszulki i odpychając się na wzajem od kolan rodzicielki? Bo moi na razie takie oto zachowania często prezentują i nie wiem, bać się? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komunikatywnymi to bym moich nie nazwala :D.

      Klockami po glowie to raczej rzadko, raczej je sobie wyrywają. Wspinac się jednocześnie na kolana - ooo, tak :))).

      Usuń
  6. Ehhh mam nadzieje, ze moje blizniaki-chlopaki beda spokojne jak ich braciszek :) Czeka mnie fun, fun, fun z tego, co piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak. Tego akurat możesz byc pewna na 120% :).

      Usuń
  7. Superwpis ;) Jako, że w połowie grudnia na świecie ma pojawić się małe Grietciątko, czytuję namiętnie blogi matek i szczerze mówiąc ostatnio się podłamałam. Zarwane noce, bunty dwulatków, trzylatków i czterolatków, całkowite wypranie z energii, koniec wolności, radości i w ogóle wszystkiego...(jakoś na takie blogi trafiałam),no, po prostu płacz i zgrzytanie zębów, syf, kiła i mogiła. Uwielbiam Twojego bloga, gdyż bez lukrowania rzeczywistości dajesz mi jednak przekaz, że może od macierzyństwa nie umiera się tak od razu;) i że ma ono mnóstwo jasnych stron. Dziękuję! :)
    Griet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo bywa ciężko, wcale tego nie ukrywam, i gdybyś wiedziała, ile razy (dziennie czasem!) myślę sobie "A po cholerę mi to było!!! Źle mi było?! Co mi do glowy strzeliło!!!" to bys nie uwierzyła :). Ale z drugiej strony ja się wlaśnie nastawiłam - nastawiana wtedy nie przez blogi, ktorych nie czytałam, tylko przez kochanych znajomych - na jakąś apokalipsę, kompletny koniec wolności, i nagle cud! okazało się, że to nie jest sto procent prawdy! A jak w ciąży przysiągałam, ze nie przestanę, matką dziecięciu będąc, książek czytać, to się ogół po podlodze ze smiechu tarzał. A ja się uparlam, i nie przestalam (i nie tylko Michalak czytuję, zapewniam :)), i jeszcze szydełkuję, filmy oglądam, gotuję dziwności i wszystkie moje dzieci jakoś zyją... Da się, naprawdę :).

      Usuń
    2. Brak czasu na wszystko jest moim skromnym zdaniem zasługą rodziców. Poświęcając dziecku dużo czasu ma się paradoksalnie więcej tego czasu dla siebie. Jak się duży małym interesuje, to mały wyrasta na inteligentnego człowieczka, co daje pożyć rodzicowi. Ale ja może się nie znam, tylko jednego na stanie miałam... :)

      Usuń
  8. uwielbiam czytać o Pomponach!
    Ty może nie robisz Miny, ale Twoje wpisy o dzieciach to też jak lobotomia na czytelniku, ja mam ochotę paść na kolana i wielbić i błagać JEEEEESZCZEEEE!!!!
    :-)
    pozdrawiam - uwielbiam Twój styl pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :DDD Urzekłas mnie tą logotomią, naprawdę, dziękuję :)!

      Usuń
    2. wiesz, nie wiem czy powinnam Ciebie czytać, bo jakiś czas temu jak miałam tylko jedną córkę, to naczytałam się laski, co pisała, że jak się ma dwójkę dzieci i jedno wyjedzie do babci, to nagle robi się spokój i cisza i luz i pełno wolnego czasu... no to mam już teraz córkę i syna i mam dość... ale jak się Ciebie naczytam to potem patrzę na te moje dzieciaki i tak sobie myślę, kurcze, takie dwa Pompony... fajnie... a może by tak... w sumie czemu nie... jak mąż mój zobaczy ten błysk w moim oku to mam pewne wygnanie z sypialni :-P pozdrawiam!!!!

      Usuń
    3. Jakkolwiek dobra mamusia nie powinna tego mówić, zgadzam się z twoim mężem - nikomu nie polecam miecia bliźniątek. Z tego, co zdarzało mi sie słyszeć o innych parkach, Pompony sa lajtowe (jak one pięknie jadly od urodzenia! jak spały! odkad skonczyły pół roku - bez przerw od 22 do 6 rano!!!), ale jak sie mniej lajtowy zestwa trafi... brrrr :).

      Usuń
  9. Oj, Królowo Matko, tak wnikliwą analizę Pomponów przedstawiłaś, że aż mi się chce pokusić o kolejny montaż - tym razem portret Pomponów. Ale będę dzielna i nie dam się skusić ;)
    Z relacji Twojej wynika, że oba Pompony mają maniery zdecydowanie królewskie - jak przystało zresztą na mieszkańców Waszego Królewskiego Dworu ;).
    Czekamy także na cytaty z obu Ich Książęcych Wysokości Pomponów Starszego i Młodszego.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (smutno) Obawiam się, ze wysyp cytatów nastąpi juz wkrotce...

      Usuń
  10. Hi,hi, ja mam siostrę bliźniaczkę :) I tak podczytuję Twojego bloga, i widzę, że bliźnięta jednak są zawsze interesujące :) Ja z siostrą nieraz przyprawiłam rodzicieli o ból głowy, ach, te podwójne wspomnienia z dzieciństwa! Pozdrawiam serdecznie, uściski dla Pomponów, które są notabene w wieku mojego synka. Twój wpis upewnił mnie, że moje dziecko też się rozwija w normie- mało mówi, siku już powoli do nocnika, ale za to "fuj" w pieluchę, którą przynosi do założenia, bo jak nie, to wytrzyma i trzy dni :) Poza tym podobny jest do Pompona Starszego- pierze, sprząta, gotuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, większa ilość dzieci naraz jest bardziej interesująca niż jedno dziecko naraz, bo się nawzajem "natychają" pomysłami. Niestety ;D.

      Usuń
  11. Przeczytałam ten tekst dwa razy! Takie te Pompony ciekawe! Są po prostu owiane tajemnicą i to chyba dlatego.
    No i okazuje się, że są dokładnie tydzień starsze od mojego jedynego Pana Synka, ale czytając ten wpis, doskonale rozumiem temat różnorodności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie sa chyba owiane tajemnicą, tylko po prostu niegadatliwe, a ja tu jak o dzieciach, to tylko z cytatami... przejdzie im ta tajemniczość kiedyś, chyba :))).

      Usuń
  12. Dziękować za bloga, i za dar Twój opisowy, bo ciotka co nie widzi jak rosną, może to sobie zobrazować. No, po prostu pięknie ilustrujesz! Pokaż im moje zdjęcie, od czasu do czasu, żeby coś im świtało na mój temat :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Królowo Matko!!!tęskniłam..tak pisać nie potrafi nikt :) twoja stara czytelniczka kiedyś jako FullTimeMom dziś nico inaczej..twoje kolczyki ze snieżynkami leżą w mojej skrzyni ze skarbami i ciagle mi przypominały o Was :) czas leci..ja potrzebowałam chwili wytchnienia Anutku ale wracam i nadrabiam Twoje wypociny :)podoba mi się sposób w jaki tajemniczo piszesz o Was..choć nie powiem chciałąbym zobaczyć jak w realu wygląda ta wasza paczka :)ściskam Cię <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dawno cie nie bylo!!! Masz dużo do nadrabiania (obawiam się, że możesz nie przebrnąć przez te najdłuzsze posty).

      Eeee, ja nie pisze tajemniczo, tylko zalożyłam od początku, że żadnych zdjęć tu nie bedzie i tego się trzymam (i nawet jak zdjęcia są, to i tak nie sposób na nich kogokolwiek rozpoznac :)). A teraz to już w ogole żadnych zdjęć nigdy, bo Czytelnicy wytworzyli sobie jakąś wizję, jak ja z rzeczywistością skonfrontują, rozczarowanie gotowe, na to nie wolno pozwolić :D!

      Usuń
    2. Ale mi Anutku mozesz zrobić te przyjemność i pokazać się w rodzinnej fotce nawet na priva :)

      Usuń
    3. Przypominam niewinnie, że znajduje sie na zdjeciu w tym poscie

      http://polaherbaciane.blogspot.com/2013/03/tesknie.html

      co prawda trochę mlodsza, ale wciąż podobna, zawsze można pozgadywać ;)))).

      A zrobienie rodzinnej fotki całej bandy (plus obojga rodziców) byloby cudem podobnym do chodzenia po wodzie, nie mam nawet jednej...

      Usuń
  14. Dopiero teraz mam chwilę aby wrócić do wpisu na którym skończyłam śledzić Wasz świat. Wyjątkowo Twój blog wymaga ode mnie chwili spokoju. Na inne wpadam, pospiesznie czytam, szybko komentuję lub nie i "wychodzę". Tutaj jak na spotkaniu towarzyskim. Herbata, kanapa i mogę o Was "słuchać".

    Pompony opisane fantastycznie:)
    Mamy bliźniaków podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę późno, ale dobra. Moc Władcy Kotów nie jest dana na zawsze, w pewnym momencie zanika. Wiem to, bo sama byłam Władczynią, jeszcze jakieś 15 lat temu. Potem przeszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, wiele rzeczy przechodzi, syndrom białych łatek na dupce malutkiej sarenki moim zdaniem :). Znika, jak już nie trzeba robić "a tititi" ;D.

      Usuń