środa, 26 czerwca 2013

Pompon Młodszy negocjuje, Pompon Starszy - asystuje i wspiera swym autorytetem

Deszcz leje, zimno wszedzie, szaro wszedzie, więc sobie Królowa Matka sporządziła ekskluzywną herbatkę, ujęła w dłoń "Teatralnego", taki wafelek, o


(że Królowa Matka unaoczni to tym wszystkim, którzy wiodą smutne, puste życie nie znając tego specyjału, a wie, że są tu tacy, bo się to jakiś czas temu, gdy po raz pierwszy deklarowała się jako wielbicielka "Teatralnych", wydało) i zasiadła przed komputerkiem, aby sprawdzić, cóż tam, panie, w polityce i u znajomych na Facebooku.

Niestety, do tych, którzy wiodą smutne, puste życie nieśwadomi istnienia "Teatralnych" nie należą Pompony, które, zwęszywszy okazję do nadprogramowego nachapania się nadciągnęły natychmiast, niosąc przed soba swoje krzesełka, wspiąwszy się na które mogły już dokładnie widzieć, cóż takiego ciekawego Matka ukrywa na tym niepraktycznym, zbyt wysokim stole.

Dostawiły krzesełka, wlazły na nie, patrzą.

Pompon Młodszy (wydedukowawszy, od której strony bezpieczniej podejść staruszkę) - Mama - daj - pi!
Królowa Matka - To jest gorąca herbata, nie dam ci gorącej herbaty, nie spodobaloby ci się to.
Pompon Młodszy - Daj- pi!

No dobra, jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz, Królowa Matka dała mu trochę na łyżeczce. Wypił i, już płynnie i bez ściemniania, przeszedł do ad remu.

Pompon Młodszy - Mama - daj - jeś!
Królowa Matka (rozpaczliwie) - Nie dam!
Pompon Młodszy (z naciskiem) - Mama - jeś - ciem!!!
Pompon Starszy (do tej pory tkwiący w milczeniu za plecami Braciszka, jako ten potężny, milczący, wymowny samą obecnością skondensowanej siły muskułów Anioł Stróż, przytakuje gorliwie) - Ja - ciem - mama!
Królowa Matka (bardziej rozpaczliwie) - Nie! To jest mój baton! I w ogóle, wolałam, jak nie mówiliście! Macie natychmiast przestać! Każę wam!!!
Pompon Młodszy (z niewzruszonym spokojem) - Nie. (ugodowo) Mama -pó?

Pół!!!

Zacznij się powoli, o, Czytelniku, żegnać z Królową Matka, która i tak ma tendencje do chudnięcia w stresie (a - tak się przypadkiem składa - właśnie zaczyna weń wpadać), a jak dodatkowo zostanie doszczętnie objedzona przez ukochane kruszyny...

Naprawdę było lepiej, gdy nie mówiły, człowiek mógł przynajmniej udawać, że nie wie, o co im chodzi, gdy tak patrzą tymi oczkami, robiąc wiater rzęsami...


27 komentarzy:

  1. Z dnia na dzień popadam w coraz większy zachwyt nad Twoim słowem pisanym. A Pompony, no cóż, ja zawsze mówię w takiej sytuacji, że moja koleżanka ma gorzej, bo urodziła w zeszłym roku trojaczki:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale ja tylko cytuję :))).

      Dziś czytałam artykuł o rodzinie z trojaczkami i, chociaz zdawalam sobie sprawe, ze to niewlasciwie, bo ta rodzina bardzo byla zadowolona i w ogóle, caly czas nie moglam się powstrzymać i tak im strasznie współczułam :)!

      Usuń
  2. Hm. Zabrzmi to może dwuznacznie, ale tuszę, że wielka litera wszelką niegodną Królowej dwuznaczność wyeliminuje. Otóż... uwielbiam Twoje Pompony!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :DDD

      Ona sie dopiero rozkręcają, obawiam się...

      I szykuje wpis tylko o nich, myślę, ze będzie w sobotę :).

      Usuń
    2. Matko z Pomponami, szykuj drugą część analizy recenzyjnej, bo też czekam bardzo :)

      Usuń
    3. Szykuję, szykuję. Plan mam taki - wpis o Pomponach jutro (albo w sobotę), wpis poczekajkowy - w sobotę (albo w niedzielę), w kazdym razie wedlug mojego planu mam zamiar skończyć z panią KM do końca czerwca.

      Co z tego wyjdzie zalezy w sporej mierze wlasnie od Pomponów :D.

      Usuń
  3. Taa...
    Ja nie wytrzymuję tego stresu i zamykam się ze słodyczami w spiżarni. Mam minutę, zanim mnie zwęszą :)
    Ale w końcu dałaś im pó czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Smakowity wpis, powiedziała Kotula, rąbiąc właśnie potajemnie białą czekoladę, tak, aby dzieci nie widziały (te, które nie śpią).
    Kanapka z drugiego śniadania została mi dzisiaj odebrana, kotlet również. I kawa latte, oczywiście. I ptasie mleczko. Przez dziecko, które wprawdzie nie mówi prawie nic poza "mama", "tata" i "koala", ale za to bardzo znacząco chrząka.
    Boję się co będzie, jak zacznie mówić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałabym, ze słusznie sie boisz, ale co ci będe pisać, jak sama wiesz :)...

      Usuń
  5. Raaaany, ale mi smaka narobiłaś, toż Teatralny przebija swoim smakiem wszelkie Marsy, Snickery i inne Kit Katy (te dwa pierwsze zdecydowanie i nieodwołalnie, bo one ogólnie niedobre, ale Kit Katy lubię - tylko Teatralny lepszy). Wcale się Pomponom nie dziwię, że chciały "pó". Też bym chciała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Nie ma nic lepszego!

      Niestety, dla Pomponów "pó" oznacza "cały, ale tak to elegancko nazwę" :).

      Usuń
  6. Cóż napisałabym "Słodkie Pompony!", ale... Jakoś tak, stresujące zajęcie, prawda? Ja tam nie mam ani rodzeństwa, ani dzieci - za młoda jeszcze jestem. Ale gdy widzę małe dzieciaki mojego kuzynostwa w ekstremalnych warunkach, to zastanawiam się czy ja dałabym radę, bo ani chwili wolnego, ani chwili tylko dla siebie...
    Jesteś świetna Królowo Matko!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee, idzie sie przywyczaić, chociaz, owszem, sporo sie zmienia. Ale jak sie jest wyrodną matką (a ja jestem :)) da sie zyć i nawet miewa się czas dla siebie.

      Nie jestem świetna, wcale nie. Czasem może bywam. Raczej rzadko :).

      Usuń
    2. Mnie macierzyństwo zawsze przerażało i przeraża, nie wiem jak dziewczyny w moim wieku sobie radzą - na fejsbóczku kolejne panny z mojego rocznika dodają zdjęcia swoich dziatek, a ja siedzę i leniuchuję...

      Jesteś, jesteś, moim zdaniem masz naprawdę ciekawy punkt widzenia na świat:) I chętnie poczytałabym kolejne Twoje recenzje:)

      Usuń
    3. Nie wiem, w jakim jesteś wieku i nie dopytuję, gdyż dam się o wiek nie pyta, powiem tylko, że jak mialam około trzydziestki to mnie macierzyństwo tez przerazało i nie wiedziałam, jak inni sobie radzą :). I czasem nadal przeraża zresztą :D.

      Na szczęście nie jest obowiązkowe :DDD.

      Recenzje na pewno będą się pojawiać, ale nie wiem, kiedy, bo sa często powodowane impulsem (typu "musze to z siebie wyrzucić!!!"), a z drugiej strony nie czytam jednak tak dużo jak bym chciala, zwlaszcza ostatnio (co widać - w moich recenzjach brak jest, niestety, nowości wydawniczych, z ktorymi nie nadążam...)

      Usuń
    4. To ja powiem oględnie, że w tym roku kończyłam liceum i pisałam maturkę:)
      Ja sądzę, że jeszcze mam czas, dużo czasu^^

      Rozumiem, więc życzę czasu i chęci na czytanie ^^ Nowości czasem nie są nic warte, co zresztą udowodniłaś u siebie, recenzując AutorKasię;)

      Usuń
    5. W twoim wieku bylam pewna, że ludzie w moim wieku nie zyją :). A jesli nawet, to co to za zycie...

      Tak wię, tak, masz MASĘ czasu (i bardziej przerażają mnie twoje koleżanki z fejsa - rowiesniczki???? - które sobie radza jako mamy, no, ja bym sobie nie radzila, to pewne, ja sobie nawet teraz nie radzę :D).

      Pani Michalak to nie nowości, jakbym chciala jej nowość to powinnam "Bezdomną" recenzować, no, ale to zrobili lepsi niz ja :).

      Usuń
    6. Żywe trupy^^ Chociaż ja tak nie myślę,tylko, że boję się, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że uświadomię sobie: "Jesteś za stara na psychikę dziecka!".

      Mnie też to przeraża - rówieśniczki i młodsze Oo ja nawet wolałabym nie myśleć, co by było gdybym się do nich upodobniła...

      Chyba lepiej ponownie nie sięgać po lekturę którąś z jej książek - marnowanie czasu, a przecież mogłabyś czytać coś co będzie dobrą rozrywką, a nie kiszeniem mózgu xD

      Usuń
  7. Ja bym nie dała, ale ja byłam bardzo wyrodną mamunią. Niech Królowa Matka nie pozwala odbierać sobie podstawowego pożywienia od ust pąkowia! Potrzebujemy Królowej!
    Megana

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znać Teatralnych. No doprawdy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm Teatralnego nie znam.
    A Pomponiaści ile wiosenek sobie liczą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd! Błąd! Nadrobic niedopatrzenie zalecam szczerze!

      Pompony mają 2 lata i pięć miesięcy :).

      Usuń
  10. Ja też Teatralnego nie znam, ale jak tylko będę w Polsce tego lata, to spróbuję znaleźć, no chyba że mi cukrzycę wykryją do tego czasu to tylko zrobię gryza. Co do wydzierania ostatniego kęsa z ust matczynych, to naprawdę nie pamiętam aby to kiedykolwiek miało miejsce w dawnej przeszłości, ale ja zuom matkom byłam bo moje dzieci miały "słodkie soboty" a poza tym ani ani kęsa czekoladki. Za to teraz, dorosłymi już będąc, pochłaniają wszystko co na swojej drodze napotkają, tak że mamusia z tatusiem chcąc zażyć przyjemności delektowania się, ukrywać muszą pożywienie w swoim pokoju pod kluczem, hłehłehłe.

    OdpowiedzUsuń