poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Po wakacjach

Tak, tak, Królowa Matka wie, że do oficjalnego końca wakacji jeszcze (prawie) dwa tygodnie, ale nieoficjalne wakacje jej, Pana Małżonka i Bandy dobiegły już końca.

Wszyscy zaliczyli pobyt nad morzem, Banda w nieustannym praktycznie stanie upojenia, Rodziciele miotając się pomiędzy "Ach, jak tu jest bosko, cudownie, że nam się jednak udało wyjechać, trzy lata nie bylismy nad morzem, (co przy stanie uczuć Królowej Matki względem dużej, szumiącej, słonej wody oznacza zdecydowanie, naprawdę ZDECYDOWANIE całe wieki), co za zapach, moglibyśmy tak siedzieć, i siedzieć, i siedzieć, i słuchać tego szumu fal zmieszanego z plażowym gwarem, i, nie do wiary, udało się wykapać, jak dobrze...",


a "Rany koguta, nigdy, nigdy więcej, a przynajmniej nie do czasu, gdy oni osiągną pełnoletność, i i tak nie będą chcieli jeździć nigdzie ze starymi, czy ta szczęsna chwila naprawdę kiedyś nadejdzie? I pomyśleć, że niektórzy rodzice maja w związku z tym stany depresyjne, kretyni, nie wiedzą, co dla nich dobre!!! A może by ich tak tu zostawić? Wyprowadzić podstępnie na plażę i wystudiowanym, niedbałym krokiem udać się do najbliższego, nie, lepiej tego trochę dalszego wyjścia, nie trafią za nami, jesteśmy z daleka, nikt ich z nami nie powiąże, przynajmniej przez jakiś czas, oby jak najdłuższy!!!"...


... z przewagą wszakże tego pierwszego. Na szczęście dla Potomków.

Potomki, pijane wrażeniami, objedzone lodami i watą cukrową (tak, Królowa Matka ma świadomość, jak bardzo jest to niezdrowe), a także chipsami na kiju (tak, Królowa Matka wie... itd.), wymoczone w morzu, upiaszczone od stóp do głów podczas budowy zamków z basenami, upojone dodatkowymi atrakcjami w postaci licznie występujących na terenie, gdzie stał tymczasowy Królewski Domek żab, ...


jaszczurek...


i innej żywiny, która albo nie dawała się łapać, albo nie była na tyle interesująca, by ją fotografować, twierdziły, że to najwspanialsze miejsce i najpiękniejsze wakacje świata (tym bardziej, że od dnia przyjazdu do dnia wyjazdu, czy to na Mazurach czy nad kapryśnym, polskim morzem pogoda ustalała się natychmiast na wzorowym poziomie).

I tego się Królowa Matka będzie trzymać :).

6 komentarzy:

  1. Mając za sobą wakacje takutkie jak na powyższych rysunkach poczyniłam wszelako pewne obserwacje:
    Czy zgodzisz się że mną Królowo, że ilość pełnych politowania spojrzeń rzucanych na nas (ile oni właściwie mają tych dzieci? Czy to możliwe że ten Chudzielec to wszystko urodził?) i przez nas(biedni, ciągle muszą wymyślać temu dziecku nowe zabawy! I bawić się z nim w to wszystko! Biedaczka nie może zjeść ciepłego obiadu, bo ciągle gania za dzieckiem z łyżką!) jakoś się już równoważy? A nawet, śmiem twierdzić, bilans wypada korzystnie dla nas, Wielodzietnych Patologii?
    Co o tym sądzisz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie sie jeszcze nie rownoważy, ale to dlatego, że mam bliźnięta, w dodatku wózkowe. I mówiąc szczerze, przebywanie z całą czwórką na plazy to był głównie koszmar, własnie ze wzgledu na najmlodszych. Jeszcze nigdzie daleko nie pójdą, wózek jest konieczny, jak go nie ma trzeba albo nosić, albo lapać (starszy nie idzie za rękę za Chiny Ludowe), kąpać sie nie, przejść sie nie, bo trzeba starszych miec na oku... nie, na razie mój bilans wypada na minus, ja jeszcze ciągle patrzę z zazdrością na rodziny dwudzietne, ci, o, to moga odpocząć :D...!

      Usuń
  2. Dla mnie najgorszą mordęgą był przemarsz deptakami...torowanie drogi wózkiem i nieustanne odliczanie do czterech, tym bardziej, że dzieci zagapione w ocean szmiry made in China same się nie pilnują...

    Na plaży za to okazało się, że nasza dwulatka boi się morza i pół dnia przesiedzi na kocu robiąc babki! A jaka szczęśliwa!

    Za rok będziesz na plaży czytać książki, wierzy mi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jako mamusia Pompona Młodszego, w to nie uwierzę :D.

      Usuń
  3. frapuje mnie niezwykle jak się udało złapać na rękę jaszczurkę?! żaby owszem, łapałyśmy z siostrą namiętnie (choć dziś raczej byłby mnie trudno namówić, jakoś z wiekiem zaczęły się wydawać trochę obrzydliwe:/), ale szybkie i zwinne jaszczurki?? zdradź Matko jak Twoim pociechom udało się je ułowić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby raz!!! ŁApali tego całe stada i przynosili pokazywać, od malutkich po całkiem spore, i nie wiem, jak je lapali, nie za ogon, bo żadna nie zrzuciła :). Talent najwyraźniej, u najstarszego ponadto daleko idąca sklonność do poświęceń dla idei ;D - tarza sia, rzuca na glebę, czoła, i tak dalej...

      Usuń