sobota, 28 stycznia 2012

Syropowo :)

Tuż przed Nowym Rokiem Królowa Matka piła herbatę elfów. Umówiła się z koleżanką, która właśnie przebywała w Kraju Ojców (tą samą, która hojnie obdarowała ją tymi foremkami do ciasteczek), udały się do jednej z Rodzinnomiejskich Herbaciarni, bardziej dla poplotkowania niż dla rozkoszowania się herbatą, w każdym razie Krolowa Matka tak miała. Zamówiła sobie bez większego przekonania (ponieważ nigdy dotąd nie piła herbat z syropami) herbatę z syropem imbirowym, która okazała się zaskakująco smaczna, więc Królowa Matka zdecydowala się poeksperymentować i spróbować jakiejś innej. Ta inna to była zielona herbata z syropem lawendowym, której Królowa Matka spróbowała i zastygła. Tak właśnie wyobrażała sobie herbatę elfów (jeśli założyć, że elfy pijały herbatę) - lekką, o subtelnym zapachu lawendy, delikatnie słodką. Królowa Matka popadła w zachwyt i natychmiast po powrocie do domu przeryła internet w poszukiwaniu syropów do herbaty. Znalazła, i owszem. Szeroki wybór syropów, od imbirowego po orzechowy, wszystkie jak jeden w zachęcających (ekhm) cenach od 35 do 50 złotych polskich. Królowa Matka mimo dyskalkulii obliczyła, że pragnąc wzbogacić swą spiżarnię o interesujące ją syropy musiałaby zubożyć rodzinne konto o złotych dwieście (plus koszty wysyłki), po czym wróciła do internetu. Konkretnie - zabrała się za przeglądanie blogów kulinarnych w słusznym mniemaniu, że nie ma takiej rzeczy, której nie można wyprodukować w domowym zaciszu, jeśli się tylko chce, że wypada to taniej, daje satysfakcję i nie pozwala wzbogacić się wrażym korporacjom tuczącym się na ludzkiej krzywdzie ;).


Syrop imbirowy znalazła niemal natychmiast na tym blogu. Zgodnie z zamieszczonymi wskazówkami, Królowa Matka sporządziła syrop z 200 ml wody i 200 g cukru. Gdy cukier się roztopił, dodała pokrojony korzeń imbiru, około 5 cm, i gotowała całość na małym ogniu jakieś 15-20 minut, do czasu, gdy syrop zgęstniał. Po zakręceniu gazu Królowa Matka zostawiła imbir w syropie jeszcze chwilę (jakieś pięć minut), by oddał cały aromat (co uczynił z całego serca, Potomki biegały po kuchni z wywieszonymi z łakomstwa jęzorami zapytując "Co tak pięknie pachnie, mamusiu?"), po czym przecedziła całość przez gazę i wlała otrzymany syrop do słoiczka. Z komentarzy pod macierzystym przepisem Królowa Matka dowiedziała się, że jeśli imbir obrało się przed gotowaniem w syropie można go potem kandyzować, czego może spróbuje ona następnym razem.

Na fali powodzenia (bo syrop okazał się bardzo dobry, pięknie pachnie, lekko szczypie w język i dodaje szlachetności zwykłej herbacie) Królowa Matka sporządziła jeszcze syrop lawendowy i piernikowy, produkowane według tej samej receptury, tyle, że dodawała do gotującego się syropu z cukru w pierwszym wypadku dwie łyżki kwiatów lawendy, a w drugim łyżeczkę cynamonu, gałki muszkatołowej, po pięć ziaren ziela angielskiego i goździków, a nie wyklucza, że równie dobrze sprawdziłaby się łyżka przyprawy do piernika, no i cedziła znacznie dokładniej :). Oba syropy bardzo jej odpowiadają, nie pije teraz herbat z niczym innym, a w głowie tłoczą jej się pomysły - na syrop waniliowy, cynamonowy, kokosowy, różany...

Zaś zaletą nie do przecenienia wyżej opisanych produktów jest to, że ich produkcja zajęła nie więcej niż godzinę (krócej, niż opisanie jej na blogu) i można się było jej oddawać w najmniejszy sposób nie zaniedbując życia rodzinnego (też zupełnie inaczej niż w przypadku sporządzania notki na blogu ;))...


20 komentarzy:

  1. Syrop lawendowy! A skąd wzięłaś dwie łyżki kwiatów lawendy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ogródka, drogi Watsonie :)). Zbierane latem i suszone nad kuchnią :). Ale można tez nabyć droga kupna w każdym sklepie zielarskim i, jak mniemam, w aptece, wiem, bo swego czasu nabywałam.

      Usuń
  2. Ale mnie natchnęłaś tymi syropami.Dzięki! Z pewnością zrobię imbirowy :)
    A to prawda z tymi wpisami i całym blogowaniem...niby człowiek tylko na chwilę siądzie a tu wpis, prześledzić komentarze i pobrykać na innych blogach...czas leci i leci :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie, a jeszcze jak czlowiek musi co i rusz przerywać, żeby wytrzeć nos, podać papu, dac pić, pomóc sprzątać, pomóc sie ubrac, pomóc się rozebrać, rozdzielić walczących synusiów, ukoic płacz... ufff...

      Usuń
  3. oj, już marzę, żeby zakupić potrzebne sładniki i eksperymentować... na razie jednak wystarczyć muszą marzenia - wirusówka żołądkówka = dieta + absolutny zakaz wyściubiania nosa na zewnątrz :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu, to fatalnie :(. Ale co sie odwlecze, to nie uciecze, możesz sobie umilać chorobę myślami o tym, co zrobisz zaraz jak tylko wyzdrowiejesz :). A jakbys wymyśliła inny syropek niz te opisame, podziel sie pomysłem :).

      Usuń
  4. no, no, no... Królowo... narobiłaś mi smaku, więc pomysł bezczelnie ściągnę, powtórzę wyżej opisane czynności i będę się delektować, a co?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściągaj, po to tu jest :)). Napisz, jak wyszło.

      Usuń
  5. "nie ma takiej rzeczy, której nie można wyprodukować w domowym zaciszu, jeśli się tylko chce"-hmm, mam nadzieję, że Wasza Wysokość będzie starannie selekcjonować zachcianki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ja mam dość małe wymagania. Ale na sto procent nie mogę obiecac :DDD.

      Usuń
  6. Właśnie odkryłaś przede mną ocean nowych możliwości:)
    Co prawda przy niedzieli wszystkie sklepy są pozamykane, ale jutro, och, jutro!:)
    Syrop imbirowy, syrop lawendowy, boże herbat, chcę to!:)
    p_l

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja robię jutro cynamonowy i waniliowy :)). Oraz zaraziłam syropomanią kuzynkę. To jak wirus grypy, mnoży się w zastraszajacym tempie :D.

      Usuń
  7. Za kare, ze zastyglas nic nie dajac po sobie poznac, jaki to cymes popijasz, znajdz mi lawende w tym dzikim kraju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być, nie wydałam okrzyku zachwytu (dziwię się szczerze)??? Mogę ci za to nawet kontener lawendy podesłac, jak mi adres prześlesz jakoś potajemnie, nie musi byc tu :D. Ba, moge ci nawet gotowy syrop podesłać, w dekoracyjnej butelce, a jak :D!

      Usuń
    2. Az taka wymagajaca nie jestem :) Ale skad wziac lawende? Ag

      Usuń
    3. Sprawdź apteki, i jakieś sklepy zielarskie/ze zdrową żywnościa i ekologiczną twórczoscią chyba w tej dziczy macie :)?

      Usuń
    4. BezdzietnaPatologia2 lutego 2012 00:02

      SKONT WZIONC!!!
      I jak to, myslalam ze zbocza i poloniny tamtego miejsca, gdzie akurat sie wypasa Aganoreg, sa do wypeku porosniete zielem a kwieciem wszelakim i dziecielina pala?

      P.S. i herbata elfów, ooo, az zastrzyglam racicami

      P.P.S. i njenawidze, jak szpanujecie zlotulami! OBNOSZO SIE

      Usuń
    5. Zlotulami !!!! Jedną wizyta jednej Agi, która przyjechała z Łodzi, gdzie była Gosia F., Gosia W., Pola (cholerajasnapsiakrew!!!!!), a stolycy to juz wogule nie wiem kto, bo się pogubiłam :(. A ja, jako ta wielodzietna patologia, siedzę na prowincyi i jeszcze mam się, cholera, cieszyć, że one maja fajnie i się uszlachetniać w ten sposób (nie udaje się otóż).
      Przyjedź do Torunia, pójdziemy na herbate elfów :).

      Usuń
  8. Zalała mnie fala pożądania! Chcę syropy! Chcę stworzyć coś konkretnego, namacalnego i czyniącego świat lepszym miejscem, a nie tylko wkuwać do egzaminów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrób sobie przerwę w kuciu na rzecz przyrządzenia syropu :)). To tylko pół godziny, a jak odpocząć można!!!

      Usuń