niedziela, 27 listopada 2011

Wegański obiadek i przestrojenie hormonalne ;)

Królowa Matka sporządziła wykwintny, wegański (kwestia przypadku, Królowa Matka i cała Banda to zaledwie wegetarianie) obiad - curry z ciecierzycy z chlebkami puri.

Curry - rozgnieść dwa ząbki czosnku i pokroić dwie średnie cebule w krążki (Królowa Matka sieka w drobną kostkę, bo inaczej Potomki, ze szczególnym uwzględnieniem Starszego, odmówią konsumpcji), przesmażyć do chwili, gdy będą miękkie, na łyżce oleju. Dodać po  łyżeczce chili w proszku, soli, kurkumy, kminku i pieprzu (Królowa Matka nie dodała chili, a i tak wyszło pikantne, wskutek czego Potomek Starszy odmówił dokończenia konsumpcji, doprawdy, nie opłaca się go karmić wynikiem pracy własnych rąk!) i smażyć, mieszając, minutę. Dodać odsączoną i przepłukaną ciecierzycę (z dwóch puszek, a jak się komuś chce - Królowej Matce się zazwyczaj chciało, ale jakoś ostatnio mniej - może też zamoczyć pół kilo suchych ziaren ciecierzycy na noc i ugotować, po czym dodać takie fachowo i własnoręcznie gotowane) oraz pomidory z puszki wraz z sokiem i dusić całość pod przykryciem 20 minut.

W czasie których robi sie chlebki puri.

W tym celu zagniata się razem 250 g mąki razowej, 100 g mąki białej, pół łyżeczki soli, jedną łyżkę masła (lub ghee) i tyle letniej wody, by wyszło gładkie, nie klejące się do rąk ciasto, z którego następnie robimy wałek i kroimy go na 16 części (Królowej Matce zawsze wychodzi z tej ilości co najmniej 20). Po czym, w myśl przepisu, wałkujemy każdy kawałek na cienki placuszek, a w myśl postępowania Królowej Matki wołamy Potomki i polecamy im ugnieść każdy kawałek na placuszek tak cienki, jak się da. Potomki to uwielbiają i ugniatają w upojeniu, a Królowa Matka rozgrzewa olej w garnku o grubym dnie. Po czym najlepiej byłoby wywabić Potomki z kuchni pod jakimś inteligentnym pretekstem, żeby nie właziły twarzą w ten garnek z wrzącym olejem, niestety, jest to raczej niewykonalne, bo purisy puchną podczas smażenia, a patrzenie na to dzieci uwielbiają jeszcze bardziej niż ugniatanie. Stawia się więc je w jakiejś przyzwoitej odległości i wkłada pierwszego purisa do baaaardzo gorącego oleju. Początkowo zanurzy się on na sekundę, gdy wypłynie należy go chwilę przytrzymać pod olejem drewnianą szpatułką, delikatnie, bo on wtedy zaczyna puchnąć. Po chwili przewracamy spuchniętego purisa na drugą stronę, smażymy kilka sekund i wyjmujemy na sitko, albo na papier, by go odsączyć z tłuszczu. Po czym wyrzucamy wreszcie trochę już znużone Potomki z kuchni i smażymy resztę w ten sam sposób.

Królowa Matka produkując się kuchennie zawsze słucha Kabaretu Starszych Panów (przy innych okazjach też, ale w kuchni to już po prostu zawsze :)). Ze szczególnym uwzglednieniem tego:

http://www.youtube.com/watch?v=cwzV1oUYI2Q

Królowa Matka jest Szczęśliwą Żoną, Szczęśliwą Matką i w ogóle Szczęśliwą Osobą. Mimo to zawsze, ale to bez wyjątku zawsze gdy słucha tej piosenki robi jej się dziwnie tęskno na duszy, a oczy ma na mokrym miejscu. Królowa Matka nie wie, czym to tłumaczyć. Może, szczególnym zbiegiem okoliczności, akurat w tym precyzyjnie momencie ma jakieś przestrojenie hormonalne :).

Ale to tak tylko na marginesie było.

Bo na szczęście przestrojenia hormonalne i ronienie łez do garnka z curry  nie są przy przyrządzaniu go obowiązkowe :).

2 komentarze:

  1. Chcialam w tym miejscu tylko napisac ze nawet jesli nikogo innego nie zainteresuja twoje przepisy (a w to nie uwierze) to ja je skrzetnie wszystkie spisuje i uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Zreszta ja w ogole uwielbiam przepisy, ktore zatytulowac moge w stylu "Samosy Anutka"...

    OdpowiedzUsuń
  2. A to mi bardzo miło :))). Będę tego więcej wrzucać, zapewne w weekendy, bo wtedy się zdrowo odżywiamy, w domu i w jednakowym czasie ;).

    OdpowiedzUsuń