środa, 30 listopada 2011

Królowa Matka i reklamy III

Święta idą! Na ekranach telewizorów w przerwach, podczas których większość Polaków idzie sobie zaparzyć herbatę/ napisać zaległego maila/  pogadać przez telefon z od lat nie widzianą przyjaciółką/ wziąć kąpiel/ królował będzie spasiony, nadnaturalnie wielki krasnal, dzwoneczki informujące tych zainteresowanych i tych wręcz przeciwnie, że "coraz bliżej święta" (po świętach też będą o tym informować zresztą) oraz gigantyczna butla gazowanego napoju z kofeiną i zabójczą dla... no, w zasadzie dla wszystkich zawartością cukru w charakterze głównego dania (?) wieczerzy wigilijnej zajmującego honorowe miejsce w samiuśkim centrum stołu.

Ponadto w związku ze świętami pojawiają się reklamy przeróżnych platform cyfrowych umajonych, że się tak malowniczo Królowa Matka wyrazi, hasłami w rodzaju: "Coś dla ciebie, coś dla rodziny, drugi dekoder gratis!". Znaczy, że się naiwnie upewni Królowa Matka, która jest prostą kobietą i nijakich niuansów przyswoić nie umie, ten drugi dekoder jest po to, żeby w innym pokoju na innym telewizorze inna część rodziny mogla oglądać inny program, niż ta inna część rodziny, co już miała dekoder wcześniej? I tak, mając wzrok wbity w dwa różne telewizory w dwóch różnych pomieszczeniach obie części rodziny chłoną świąteczną atmosferę, która szaleje po domu jak pożar po stepie, tak? Jeżeli tak, to aha.

Co się jeszcze kojarzy ze świętami, Drogie Dzieci? Mieliśmy już utuczone krasnoludki, gazowane napoje, dzwoneczki, piosneczki i świąteczną atmosferę przy licznych telewizorach (w tym samym domu, bo inaczej to się nie liczy). Tak więc, co jeszcze? Prezenty? Narodziny Dzieciątka? Kolędy? Śnieg? Przyjaciele?

A pudło! Bo to, co się nieodwołalnie kojarzy ze świętami to Chora Wątroba!

Królowej Matce już wcześniej udało się zauważyć, że przed świętami Bożego Narodzenia (w nieco mniejszym stopniu) i Wielkanocy (tu w stopniu znacznym) nasila się wyświetlanie reklam polecających pigułki na obolałą wątrobę. Dziś w jednym bloku reklamowym Królowa Matka naliczyła cztery reklamy tych specyfików, oczywiście, cztery reklamy czterech RÓŻNYCH specyfików. Różnych, ale jakże w pewnym sensie podobnych - bo oto nagle ekrany telewizorów w Kraju Nad Wisłą i Odrą atakują Zatroskane Osoby, pochylające się z uwagą nad stanem wątroby Statystycznego Obywatela. Pojawiają się scenki z restauracji, gdy Czuła Przyjaciółka pragnie powstrzymać swą cierpiącą na kłucie w prawym boku Towarzyszkę od skonsumowania kolejnego kotleta panierowanego z kapustą w zasmażce, gdy Sympatyczna Aktorka ze współczuciem śledzi wzrokiem licznych zwijających się z bólu przechodniów nie mogących (w przeciwieństwie do niej) pochłaniać piątego kawałka tortu z bakaliami i trzema warstwami kremu, gdy Rozmarzona Koleżanka z Pracy wspomina dania podane przez jej mamunię w czasie Obiadu Niedzielnego, których same nazwy powodują, że tętnice zatyka cholesterol. I kiedy już taka Towarzyszka żująca smutno swój kawałek suchara i popijająca to roztworem siemienia lnianego ujrzy się oczami duszy skazaną na ten rodzaj diety do końca życia, podaje jej się na tacy... co, Drogi Pamiętniku? Szczerą radę, by zmodyfikowała dietę? By niedzielny obiadek u mamuni nie oznaczał obżarcia się do nieprzytomności wieprzowiną popijaną grochówką? By udała się do lekarza, bo dolegliwości wątrobowych nie należy lekceważyć? Nie! Ona na tacy dostaje pigułkę! Niech se kobiecina łyknie i niech bez wyrzutów sumienia pochłania nadal to, na co ma ochotę i w ilościach urągających zdrowemu rozsądkowi, przecież połknęła tabletkę, więc nikt jej nie zarzuci, że nie dba o zdrowie, a jeszcze jak się zapoznała z treścią ulotki i skonsultowała przedtem z lekarzem lub farmaceutą, bo każdy środek niewłaściwie stosowany może zagrażać jej zdrowiu lub życiu, to już w ogóle no, no, no!

A skoro o objadaniu się mowa, to...

Wrócił Pan Kostek napastujący Bogu ducha winną rodzinę, w której Mamusia i Tatuś nawet sobie odpocząć nie mogą na pomościku przy zachodzie słońca bez narażenia się na pojawienie się wścibskiej Kostki Czekolady i jej do obłędu wręcz dowcipnych Pytań o to, jak Pan mówi do Pani, gdy Dziatwa spoczywa w objęciach Morfeusza. Noż cholera jasna psiakrew i wszystkie te znaczki z górnej części klawiatury, co to je się wstawia zamiast słów powszechnie uznawanych za obelżywe!!! Co za palant (więcej znaczków, klawiatura zaczyna się Królowej Matce wydawać względem znaczków słabo wyposażona) wymyślił tego (znaczki again) dowcipnisia??? I co chciał osiągnąć? Bo jeśli nawet Królowa Matka, mogąca w normalnych warunkach pożerać czekoladę z orzechami na tony i nawet nie szukać usprawiedliwień typu "ma magnez, jest naturalnym antydepresantem, a orzechy to mają ho, ho ho ile kwasów Omega-3!", bo i tak wszyscy by wiedzieli, że ściemnia, na widok Pana Kostka czuje wyraźnie, że jej wzmiankowana czekolada w gardle staje jak stygnący beton, to co dopiero mówić o nowych, potencjalnych nabywcach tak udatnie reklamowanego produktu? I kto to jest, ci potencjalni nabywcy? Królową Matkę naprawdę ciekawi, jaki target mieli przed oczyma copywriterzy tworząc postać gigantycznej, ordynarnej, prostackiej, po chamsku prześladującej niewinnych ludzi kostki czekolady...

Przy okazji Królowa Matka po prostu ginie z ciekawości, jakimi słowy zwraca się do małżonki pan z reklamy, gdy dzieci już śpią, skoro Pan Kostek twierdzi (a nie możemy mu nie wierzyć, prawda?), że "w telewizji mu tego nie puszczą". Królowa Matka nie ogląda telewizji ze zbytnim namaszczeniem, ale i tego, co ogląda starczy, by wiedzieć, że w telewizji puszczą WSZYSTKO - od tępogłowych i równie jak Pan Kostek dowcipnych przywódców partyjnych obrzucających się obelgami po gangsterski film naszpikowany przekleństwami i w drobnych szczegółach pokazujący sposób pozyskiwania informacji od zatrzymanego przedstawiciela strony przeciwnej, z dziećmi pozbawionymi kończyn na skutek wybuchu bomby-pułapki, najazdami kamery na twarze rodzin osób, które właśnie zginęły w katastrofie kolejowej i reportażami z wykonywania kary śmierci pośrodku. Rodzina z reklamy wygląda na normalną (jeśli pominąć, że śmieją się z żartów Pana Kostka, no, ale może mało asertywni są) i raczej sympatyczną, co tam się pod powierzchnią sympatyczności dziać musi, skoro pan się do małżonki intymnie zwraca słowami, które nie przejdą przez cenzurę kogoś tak prostackiego jak Pan Kostek?

Doprawdy, ryzyko pojawienia się Pana Kostka w domu i zagrodzie (oraz w pociągu, na pomoście i gdzie tam jeszcze pojawiało się to tępawe umysłowo szkaradzieństwo) sprawiłoby, że przemysł czekoladowy (jest taki?) upadłby. I nigdy już nie powstał. No, a przynajmniej do momentu, gdy Pan Kostek zniknąłby z ekranów (to ta łatwiejsza część) i pamięci (a to trudniejsza, Królowa Matka nie wie, czy tak silne wyparcie w ogóle w przyrodzie istnieje i czy jego natężenie niezbędne do usunięcia natrętnie powracającej wizji Pana Kostka z Gitarą i Uśmiechem Ćwierćinteligenta nie okazałoby się aby szkodliwe dla zdrowia) Widzów i Konsumentów.

5 komentarzy:

  1. ojjj mi tez ten Kostek dziala na nerwy. A oprocz tego wkurza mnie reklama podpasek Always zywcem przypominajaca reklame lalek Barbie i reklama wkladek Bella panty. Tak... na pewno kazda kobieta marzy o tym, zeby facet przyniosl jej na randke paczke wkladek higienicznych. Bajka po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he, pisałam o tej reklamie w moim pierwszym wpisie o reklamach bodajże :D, o tu: http://polaherbaciane.blogspot.com/2011/10/krolowa-matka-i-reklamy-i.html

    OdpowiedzUsuń
  3. aaa i jeszcze ten przyglup z reklamy Old Spice...

    OdpowiedzUsuń
  4. przemysl czekoladowy istnieje, jak najbardziej! Tylko ze nie reklamuje sie tak idiotycznie (reklamy nie widzialam, opis mi wystarczy). To ja dziekuje, ja sobie chce spokojnie zjesc sprungli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, Szczęściaro z Kraju Czekolady!!! Bym ci wkleiła linka (pewnie gdzieś istnieje, nie szukalam), ale co będę badziewie rozpowszechniać...

    OdpowiedzUsuń