niedziela, 30 października 2011

Love Is In The Air :).


Potomek Starszy dostał laurkę. Od Dziewczyny. Całkowicie bez okazji! Królowa Matka wie, że zgodnie z Odwieczną Tradycją i Społecznymi Oczekiwaniami powinna była popaść w szał, laurkę podeptać, podrzeć i zgnoić, a Potomkowi zakazać kiedykolwiek odzywać się do Tej Zołzy, która odciąga Niewinne Pacholę od lekcji i ma złowrogie zamiary (mniejsza o konkrety). Zamiast tego Królowa Matka wpadła w histeryczny zachwyt (pewnie jej się odmieni, jak Potomek będzie miał lat siedemnaście, a nie siedem, ale na razie - trwaj, chwilo!), bo - aż nie wie, czy się do tego przyznać - już zaczynała się obawiać o uczuciowość Potomka Starszego, który kocha tylko mamunię (i tatunię, oczywiście), natomiast na urok koleżanek (i/lub kolegów :)) pozostaje w dużej mierze obojętnym.

Tymczasem Królowa Matka obdarzyła swemi uczuciami Mężczyznę już w dumnym wieku lat trzech. No dobra, Potomek w wieku lat trzech nie chodził do przedszkola i mógł obdarzać uczuciami wyłącznie członków najbliższej rodziny, ale rok później już chodził ignorując pozostałe dzieci z grupy ile tylko miał sił (rozmowa Królowej Matki i Potomka codziennie po wyjściu z przedszkola - przez rok!!! - wyglądała mniej więcej tak: "Co robiłeś cały dzień?". "Bawiłem się z moim przyjacielem". "O? A jak ma na imię twój przyjaciel?". "A, nie pamiętam.").

W zerówce na uczucia Wiktorii (Dziewczyny od Laurki) też był obojętny (swoją drogą, jaka stała w emocjach młoda dama, w tym wieku niezmiennie darzyć atencją tego samego dżentelmena to jak u nieco starszych co najmniej Srebrne Gody są!), bardzo się lubił z nią bawić, pewnie dlatego, że pchana Emocją godziła się robić za ściganego Dinozaura albo innego Pterodaktyla, wskutek Laurki i szalejącej z entuzjazmu Królowej Matki popadł jakby w zamyślenie.

Królowa Matka (szalejąc w entuzjazmie) - Musisz to sobie na pamiątkę schować!!!
Potomek Starszy (trzeźwo) - Może ty schowaj, co, bo ja teraz nie mam czasu?
Królowa Matka (kontynuując szalenie w entuzjazmie) - Schowam, pewnie!!! Bo wiesz, to bardzo ważne!!!
Potomek Starszy (rzeczowo) - Dlaczego?
Królowa Matka - Bo wiesz, musiała o tobie pomyśleć, poświęcić czas, narysować, pokolorować ulubionymi kolorami, nakleić naklejki z własnej kolekcji...
Potomek Starszy (popadając w zamyślenie) - Może, mamo, my się teraz zakochamy z Wiktorią? (łypiąc na Królową Matkę z ciekawością, a nawet wścibstwem w oczętach) A ty, mamo, dostawałaś takie laurki?

Nie, Królowa Matka nigdy nie otrzymała takiej laurki, i to nie tylko dlatego, że zdobycie Pisaków z Brokatem w czasach jej dzieciństwa graniczyłoby z cudem (a może nawet w ogóle było niemożliwe), ale dlatego, że aż do czasu popadnięcia w Poważne Uczucie lokowała swe sentymenty w Osobach Obojętnych Na Jej Wdzięki.

Pierwszy Mężczyzna, obdarzony afektem przez Królową Matkę w, jako się rzekło, wieku lat trzech, był Prawie Dorosły - miał sześć lat i chodził do Starszaków, a na Królową Matkę, rzucającą mu tęskne spojrzenia znad żywopłotu oddzielającego plac zabaw Starszaków od placu zabaw trzylatków, w ogóle nie zwracał uwagi. Miał (poza kolosalnym wdziękiem, osobowością i innymi takimi oczywiście) także łaty w kształcie serc ponaszywane na kolana spodni, a zamroczona Uczuciem Królowa Matka wymogła na swojej Matce ponaszywanie takich serc na swoje - wcale tego nie potrzebujące - i dumnie je nosiła jako Dowód Miłości.

Później Królowa Matka przeżyła kilka zauroczeń, o których nie ma co wspominać (bardzo była kochliwa w Dziecięctwie, ciekawe, jak jej to później przeszło), aż wreszcie, gdy skończyła lat sześć, przyszedł czas na Pierwsze Prawdziwe Uczucie.

Uczucie to było związane z przedstawieniem Kopciuszka wystawianego przez Starszaki. A może raczej "mającego być wystawionym", bo termin prób nieuchronnie się zbliżał, a rola tytułowa nie była obsadzona. Obsadzono już wszystkie pomniejsze rólki, oraz te drugoplanowe, znaleziono nawet Księcia, a Kopciuszka - niet. W końcu zdesperowana przedszkolanka usadziła całą trzydziestkę dzieci w kółeczku i zaczęła odpytywanie wszystkich dziewczynek, które miały wygłosić kwestię: "Ach, jak mnie bolą ręce i głowa! Prać musiałam dziś, sprzątać, prasować, gotować... Wszyscy na bal pojadą, ja - w domu zostanę...".

Każda odpytywana dziewczynka zrywała się z entuzjazmem i wygłaszała energicznie oraz tryskając wolą zaprezentowania się z jak najlepszej strony: "ACH JAK MNIE BOLĄ...!", ponieważ, rzecz oczywista, każda marzyła o tym, by być Kopciuszkiem.

Każda, oprócz Królowej Matki. Królowa Matka, kiedy tylko zorientowała się, w jakim celu Pani usadza dzieci w kółeczku, usiadła jak najbliżej krzesła Pani, a pod koniec odpytywania siedziała już praktycznie pod krzesłem mając cichutką nadzieję, że Przedszkolanka o niej zapomni i Publiczny Występ zostanie jej oszczędzony. I prawie, prawie się udało, niestety, gdy zdesperowana Pani już, już godziła się z wizją Kopciuszka jako fertycznej, tryskającej optymistycznym entuzjazmem osóbki oko jej padło na czubek głowy Królowej Matki, który się już pod krzesłem nie zmieścił.

- Ach! - zawołała radośnie. - Tak się schowałaś, że cię prawie nie zauważyłam! No, proszę, Aniu, teraz ty.

Cóż było robić. Królowa Matka wylazła spod krzesła, stanęła na środku sali i z drżącą bródką  wyszemrała:

- Ach, jak jak mnie bolą ręce i głowa, prać musiałam dziś, sprzątać...

Królowa Matka była drobna, chudziutka i bledziutka, miała wielkie oczy w tamtej chwili pełne łez i Przedszkolanka wpadła w zachwyt, a los Królowej Matki jako Przedszkolnej Gwiazdy został przypieczętowany.

Ponadto Książę, prawidłowo odczytując Obowiązki Dynastyczne natychmiast (minutę po ogłoszeniu przez Panią,  kto zostanie Kopciuszkiem) obdarzył względami Królową Matkę, która mu odpowiedziała Afektem, bo też zawsze była obowiązkowa :).

Od tej pory aż do końca przedszkola Królowa Matka i jej Książę byli nierozłączni  (zaskutkowało to wyraźnym awansem pozycji Królowej Matki w przedszkolnej hierarchii, dzięki czemu mogła ona odgrywać rolę Marusi w przedszkolnych zabawach w czterech pancernych), a rozstanie przypieczętowali łzami i przysięgami, że pierwsza klasa ich nie rozłączy, i że nigdy o sobie nie zapomną.


Ale wcześniej Książę pocałował Królową Matkę.


Stała ona oparta o parapet, a on biegł gdzieś (ratować świat, zdobywać Berlin albo przedzierać się przez linię frontu), mijając Królową Matkę pocałował ją i pobiegł dalej.


Ach, Królowa Matka pamięta, jak była pogoda tego dnia, jak wyglądała sala, i o który parapet się opierała, i... I chyba zaraz poszuka swojego Księcia na Facebooku ("Pocałowałeś mnie, nim przełamałeś linię frontu, zapraszam cię do znajomych") :). Ale ile lat minęło od tego pocałunku do kolejnego Królowa Matka nie przyzna się nawet na torturach, zresztą i tak nikt by nie uwierzył :D.


Ileż jeszcze przed Potomkiem Starszym wrażeń, jakże Królowa Matka jest ciekawa, jak to przebiegnie w jego przypadku.


PS. I pozostałej trójki też :)!


3 komentarze: